Gdyby ten blog był rośliną, to poszczególne cykle i posty można by porównywać do kłączy, bulw, konarów, sęków itd. – kto wie, może czasem i do owoców. Oprócz tego muszą jednak istnieć formy przetrwalnikowe, podtrzymujące życie w czasie chwilowego zatrzymania rozwoju konarów i bulw. Na przetrwalniki nadają się najlepiej proste obserwacje ze świata dookoła – czyli na ogół z Warszawy. Polem takich obserwacji jest zwykle najważniejsza miejska przestrzeń: ulica. Nie interesuję się szczególnie drogownictwem, kodeksem drogowym, inżynierią ruchu itp. – ale nie sposób nie poświęcać żadnego w ogóle zainteresowania całej tej sferze rzeczywistości, gdyż to jedno z głównych środowisk naszego życia – a nierzadko i naszej śmierci.
Kilka dni temu o drugiej w nocy wracałem do domu Wybrzeżem Szczecińskim, czyli przedłużeniem Wału Miedzeszyńskiego na północ od Mostu Poniatowskiego. Na odcinku między mostem średnicowym a Świętokrzyskim zaobserwowałem nietypowy manewr wyprzedzania. Działo się to nocą, ale na ulicy nie całkiem pustej, bo i z tyłu, i z przodu widać było światła. Jezdnia ma w tym miejscu przekrój 2 x 2: po dwa pasy w każdą stronę; jest tam lekki łuk, widoczność ogranicza też wiadukt mostu średnicowego. Lewym pasem w stronę południową jechała jakaś lebiega nieznacznie tylko przekraczająca dopuszczalną prędkość: osiemdziesiątką, może dziewięćdziesiątką. Prawy pas był pusty. Energiczniejszy kierowca wyprzedził lebiegę zgodnie z przepisami, od lewej, nie zaś od pustej prawej strony – z tym że jeden przepis wziął górę nad innymi, gdyż w ramach tego manewru wyprzedzający przeciął podwójną ciągłą i odcinek potrzebny na wyprzedzanie przejechał pod prąd, lewym pasem dla kierunku północnego – w środku miasta, na łuku, nocą, ale, jak rzekłem, nie w zupełnej pustce. Widok ten przypomniał mi o zamiarze opisania innego zaobserwowanego niedawno w Warszawie manewru, tak pomysłowego i malowniczego, że widząc go, naprawdę się rozdziawiłem w niemym zapatrzeniu. Działo się to na skrzyżowaniu Jana Pawła II z Grzybowską; pomysłowy kierowca jechał Jana Pawła od ronda ONZ i chciał skręcić w lewo, na co nie pozwala jednak oznakowanie pionowe i poziome – na skrzyżowaniu tym zakazany jest, jak mawiają drogowcy, „lewoskręt”. Jak to zrobić – skręcić w lewo, gdy zakazano lewoskrętu? Ano tak:
Kilka dni temu o drugiej w nocy wracałem do domu Wybrzeżem Szczecińskim, czyli przedłużeniem Wału Miedzeszyńskiego na północ od Mostu Poniatowskiego. Na odcinku między mostem średnicowym a Świętokrzyskim zaobserwowałem nietypowy manewr wyprzedzania. Działo się to nocą, ale na ulicy nie całkiem pustej, bo i z tyłu, i z przodu widać było światła. Jezdnia ma w tym miejscu przekrój 2 x 2: po dwa pasy w każdą stronę; jest tam lekki łuk, widoczność ogranicza też wiadukt mostu średnicowego. Lewym pasem w stronę południową jechała jakaś lebiega nieznacznie tylko przekraczająca dopuszczalną prędkość: osiemdziesiątką, może dziewięćdziesiątką. Prawy pas był pusty. Energiczniejszy kierowca wyprzedził lebiegę zgodnie z przepisami, od lewej, nie zaś od pustej prawej strony – z tym że jeden przepis wziął górę nad innymi, gdyż w ramach tego manewru wyprzedzający przeciął podwójną ciągłą i odcinek potrzebny na wyprzedzanie przejechał pod prąd, lewym pasem dla kierunku północnego – w środku miasta, na łuku, nocą, ale, jak rzekłem, nie w zupełnej pustce. Widok ten przypomniał mi o zamiarze opisania innego zaobserwowanego niedawno w Warszawie manewru, tak pomysłowego i malowniczego, że widząc go, naprawdę się rozdziawiłem w niemym zapatrzeniu. Działo się to na skrzyżowaniu Jana Pawła II z Grzybowską; pomysłowy kierowca jechał Jana Pawła od ronda ONZ i chciał skręcić w lewo, na co nie pozwala jednak oznakowanie pionowe i poziome – na skrzyżowaniu tym zakazany jest, jak mawiają drogowcy, „lewoskręt”. Jak to zrobić – skręcić w lewo, gdy zakazano lewoskrętu? Ano tak:
Proste i giętkie jak drut: skręcić w prawo w Grzybowską, zgrabnie włączyć się w ruch pieszy na zebrze, a z niej gładko zjechać na pas prowadzący w pożądanym kierunku. Przy okazji udaje się ominąć znak nakazujący kierowcom osobówek z Grzybowskiej skręt w lewo lub w prawo w Jana Pawła, znak ten bowiem ustawiony jest jeszcze przed przejściem dla pieszych. Tamtym razem to nie był środek nocy, lecz około południa w niedzielę. Zacytujmy klasyka: Piękny jest ludzki rozum i niezwyciężony!
Niestety, jeszcze przez jakiś czas jedynym ograniczeniem dla polskich kierowców będą fizyczne zapory w postaci słupków. W tym wypadku nie przeciw nieregulaminowemu parkowaniu (co dałoby radę zlikwidować dobrze zorganizowaną akcją odholowywania) lecz przeciw przekraczaniu pewnych linii, których przekroczyć nie wolno.
OdpowiedzUsuńCiekawe, przez jaki czas.
UsuńNielegalne parkowanie - data wprowadzenia w życie odholowywania i mandatów zależnych od zarobków + 3 miesiące.
UsuńPrzejeżdżanie, jak na Twojej infografice ;-) - 15 pokoleń.
To ja tylko powiem, że Straż Miejska na metrze Młociny haltowała niedawno handlarkę kwiatami, czynnik zagrażający społeczeństwu.
OdpowiedzUsuńMoże to były zatrute kwiaty.
UsuńKwiaty zła...
Usuńtak jak te bulwy, co wyrastają z blogu.
Tym wpisem, a raczej planozdjęciem przypomniałeś mi, że muszę się wybrać w te okolice, przypatrzeć się budowie wielkiego 'nowego' na miejscu Merkurego.
OdpowiedzUsuńO, znów coś tam budują? Nie zauważyłem. Jak pisałem niedawno na blogu Marcina, przez to, że jest tam gęściej, jest lepiej, ale same z siebie nowe budynki w tej okolicy raczej nie są warte wycieczki.
Usuńnie takie rzeczy sołtys ze szwagrem u nas robią.
OdpowiedzUsuńWszyscy sołtysi to dziarskie chłopaki.
UsuńKtoś sobie pomyślał, że skoro rowerzyści jeżdżą po pasach, to i samochodem można;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, wszystko przez cyklistów. Mam sąsiada, który przy każdym spotkaniu na schodach mi to powtarza :)
UsuńEfekt autostrady w środku miasta. Gdyby zwęzić Jana Pawła, zakaz skrętu w lewo byłby bez sensu i kierowcy nie musieliby jeździć po zebrach. Jak ja nie lubię tej ulicy.
OdpowiedzUsuńTak, rozwala się normalną siatkę ulic, żeby skanalizować ruch na przelotowej "arterii", a potem nad tą arterią rzeczywiście łatwiej przelecieć, niż nią jechać.
UsuńPolecamy www.albar.krakow.pl – nasza cała rodzinka uczyła się tam jeździć!
OdpowiedzUsuńMyślę, że w www.albar.krakow.pl są nie tylko świetni instruktorzy, ale i samochody. Wszystko dostosowali specjalnie pod egzamin.
OdpowiedzUsuń