Zapewne Czytelnicy zauważyli, że tutejsze posty powstają na bieżąco. Nie potrafię naprodukować ich na zapas – z tego wynikają okresowe przerwy w aktywności. Z drugiej strony, nic nie przychodzi mi równie łatwo jak pomysły na posty – gdyby pomysły można było wekować, miałbym już całą piwnicę słojów. Z trzeciej strony, czasem wrzucam coś zupełnie nieplanowanego – po prostu widzę coś i nie mogę się powstrzymać, by tego natychmiast – tzn. zwykle po kilku dniach – tu nie wrzucić. Tak właśnie tym razem: przypadkiem gdzieś wlazłszy, postanowiłem kontynuować klatex.
Dzisiejszy odcinek o tyle wyskakuje z moich planów, że inaczej, niż zamierzałem, wprowadza wątek gorsecików. Jeśli ktoś nie wie, co to gorseciki – polecam dwie publikacje poświęcone wyłącznie lub głównie im, mianowicie rewelacyjne Warszawskie gorseciki zanikające Z. Fruby i H. Faryny-Paszkiewicz – wciąż dostępne w księgarniach, dziś widziałem – i facebookową stronę Warszawskie posadzki. Między innymi dzięki tym dwóm publikacjom gorseciki stały się ostatnio modne, co mnie nie zniechęca. Skoro nie ma na tym blogu prawie nic o Starym Mieście ani diecie bezglutenowej, to z hitów warszawskich i sezonowych pozwólmy sobie przynajmniej na gorseciki.
Dzisiejszy odcinek o tyle wyskakuje z moich planów, że inaczej, niż zamierzałem, wprowadza wątek gorsecików. Jeśli ktoś nie wie, co to gorseciki – polecam dwie publikacje poświęcone wyłącznie lub głównie im, mianowicie rewelacyjne Warszawskie gorseciki zanikające Z. Fruby i H. Faryny-Paszkiewicz – wciąż dostępne w księgarniach, dziś widziałem – i facebookową stronę Warszawskie posadzki. Między innymi dzięki tym dwóm publikacjom gorseciki stały się ostatnio modne, co mnie nie zniechęca. Skoro nie ma na tym blogu prawie nic o Starym Mieście ani diecie bezglutenowej, to z hitów warszawskich i sezonowych pozwólmy sobie przynajmniej na gorseciki.
Adres dzisiejszego klateksu: Okrąg 3d. O budynku nic nie wiem poza tym, że na pewno jest z lat trzydziestych, bo to widać na pierwszy rzut oka.
Stopniując wrażenia, zaczynamy od półpięter:
Piętro:
Wzory są delikatnie różne:
Być może takich wariantów było więcej, bo nie wszędzie gorseciki się zachowały – gdzieniegdzie zastąpiły je lirojmerliny czy inne obi:
Odetchnijmy świeżym, wrześniowym powietrzem, patrząc przy okazji na spękane różowawe lastryko przy wejściu, to samo co na schodach:
I na charakterystyczną elewację:
A teraz parter.
Wciągające :-)
OdpowiedzUsuńEch, ile to ja klateksów mam sfoconych i nie wrzuconych...
Wrzucaj.
UsuńJakoś na razie nie mam weny... Ale ona przyjdzie (pewnie wraz z jesienią).
Usuńbardzo ładne gorseciki. już sama nazwa zjawiska wielce ekscytująca.
OdpowiedzUsuń12-m - ciekawe, czy to zamierzone, czy tak wyszło przypadkiem.
Tak, ciekawe. Przedwojenni majstrzy nie wiedzieli, że tworzą zabytek.
UsuńMiał któś fantazją! Wzorki jak do badania wzroku kierowcy ;-)
OdpowiedzUsuńWzorki gorsecikowe mają tyle odmian, że zaiste, mieli ktosie fantazje.
UsuńUwielbiam gorseciki:) Jarosław Zieliński pisze, że jest to 'kamienica o standardzie wyższym od średniego", z 1937 roku.
OdpowiedzUsuńSię domyślam, że uwielbiasz.
Usuń33 years old Quality Control Specialist Ambur Foote, hailing from Chatsworth enjoys watching movies like Private Parts and Whittling. Took a trip to Archaeological Site of Cyrene and drives a E-Class. odwiedz strone
OdpowiedzUsuń