Czas. Praca. Tydzień adaptacyjny w przedszkolu. Praca. Czas. Przyszła jesień. Praca. Tydzień dezadaptacyjny w przedszkolu. Czas. Praca. Wraca lato. Praca. Blog zamarł. Czas.
A przecież tyle się wydarzyło od ostatniego posta, tak piękne sukcesy naszego narodu, na przykład w jeden wieczór – sprawienie Serbom siatkarskiego Kircholmu za pomocą 3:0 i zostanie przez pana premiera prezydentem całej Europy, pan premier – panprezydentem. Rzuciłem się do klawiatury, postanowiłem to wszystko zapisać, utrwalić, potomnym na pamiątkę przekazać. Zanuciłem sobie: „Kircholm, Kircholm prezydentem całej Ełuropy”, starając się tak właśnie tę nazwę wymawiać – tak jak może wymawiałaby ją moja babcia z Kamionka, choć nie pamiętam, czy akurat to słowo tak zniekształcała, zresztą w jej czasach byliśmy jeszcze Azją. W każdym razie rzuciłem się do klawiatury, by – skoro nie ma już gazet – zebrać dla potomnych zrzuty z ekranu, banery, światowe nagłówki – ale o Kircholmie dopiero po dwóch godzinach pojawiło się info w L'Équipe, a panprezydent w Le Figaro na krótką chwilę wspiął się na zaledwie drugie miejsce listy przebojów, by tego samego wieczoru (00:47) spaść już na dziewiąte, wyprzedzony m.in. przez porwanie dziecka przez własnych rodziców, angielskich, w Hiszpanii. W Izwiestiach zaś jeszcze cztery godziny po pierwszym tweecie w ogóle się nie pojawiał, w przeciwieństwie do dwóch innych pilnych wiadomości z Polski, miejsce drugie i piąte w dziale Mir, obu dotyczących potwornego afrontu uczynionego przez nasze państwo ministrowi Szojgu - 2. MID RF: diejstwija Polszy nie ostanutsa bez otwieta rossijskoj storony, 5. Polsza zakryła wozdusznoje prostranstwo dla samoleta Siergieja Szojgu – każdy może sprawdzać, wszystko za fryko w sieci – a dziś już i tak nikt nic z tego nie pamięta. Nie wiadomo nawet, ile dni temu to było – to już absolutnie niemożliwe do wyliczenia. Mimo tak ważnych wydarzeń w życiu naszego narodu powróćmy zatem do tematu klatek schodowych na Pradze, czyniąc się w ten sposób wieżą z kości słoniowej zainteresowaną jedynie pięknem czystym.
Oprócz głównej klatki są w tej kamienicy cztery inne, z których zwiedziłem trzy, czwarta była zamknięta. Najbardziej mi się podobała głęboko służbowa, kuchenna, dla domowników klatka z zachowanymi schodami drewnianymi – kto wie, może mam w żyłach krew jakiejś kuchty?
Klatka w skrzydle od Okrzei zwieńczona jest świetlikiem:
Musiałem posklejać z dwóch, bo kąt był za wąski:
Na parterze leżą jakieś płyty stare jak cały dom, powybrzuszane, spękane. Zresztą kto wie, może jeszcze starsze? Może najpierw tu były te płyty, od założenia świata, a potem dopiero Izrael Galberg kazał wokół nich zbudować całą kamienicę. To przecież klatka od Okrzei, czyli od Brukowej, niewątpliwie od tych właśnie płyt tak nazwanej.
Wreszcie klatka w części od Targowej:
Naturalna erozja ścian wykorzystana jest tu jako podłoże twórczości, której nie można odmówić pewnego polotu:
Jest i kotek:
Jest też trochę zachowanej stolarki, której doczyszczenie z zielonej farby byłoby ciekawym testem na rzemieślniczą cierpliwość.
Po zakończonym klateksie sprawdźmy jeszcze, jakie nastroje w podwórzu.
I wyjdźmy na ulicę Kłopotowskiego przez bramę, która od początku wizyty narzuca atmosferę nieco psychodeliczną.
A przecież tyle się wydarzyło od ostatniego posta, tak piękne sukcesy naszego narodu, na przykład w jeden wieczór – sprawienie Serbom siatkarskiego Kircholmu za pomocą 3:0 i zostanie przez pana premiera prezydentem całej Europy, pan premier – panprezydentem. Rzuciłem się do klawiatury, postanowiłem to wszystko zapisać, utrwalić, potomnym na pamiątkę przekazać. Zanuciłem sobie: „Kircholm, Kircholm prezydentem całej Ełuropy”, starając się tak właśnie tę nazwę wymawiać – tak jak może wymawiałaby ją moja babcia z Kamionka, choć nie pamiętam, czy akurat to słowo tak zniekształcała, zresztą w jej czasach byliśmy jeszcze Azją. W każdym razie rzuciłem się do klawiatury, by – skoro nie ma już gazet – zebrać dla potomnych zrzuty z ekranu, banery, światowe nagłówki – ale o Kircholmie dopiero po dwóch godzinach pojawiło się info w L'Équipe, a panprezydent w Le Figaro na krótką chwilę wspiął się na zaledwie drugie miejsce listy przebojów, by tego samego wieczoru (00:47) spaść już na dziewiąte, wyprzedzony m.in. przez porwanie dziecka przez własnych rodziców, angielskich, w Hiszpanii. W Izwiestiach zaś jeszcze cztery godziny po pierwszym tweecie w ogóle się nie pojawiał, w przeciwieństwie do dwóch innych pilnych wiadomości z Polski, miejsce drugie i piąte w dziale Mir, obu dotyczących potwornego afrontu uczynionego przez nasze państwo ministrowi Szojgu - 2. MID RF: diejstwija Polszy nie ostanutsa bez otwieta rossijskoj storony, 5. Polsza zakryła wozdusznoje prostranstwo dla samoleta Siergieja Szojgu – każdy może sprawdzać, wszystko za fryko w sieci – a dziś już i tak nikt nic z tego nie pamięta. Nie wiadomo nawet, ile dni temu to było – to już absolutnie niemożliwe do wyliczenia. Mimo tak ważnych wydarzeń w życiu naszego narodu powróćmy zatem do tematu klatek schodowych na Pradze, czyniąc się w ten sposób wieżą z kości słoniowej zainteresowaną jedynie pięknem czystym.
Oprócz głównej klatki są w tej kamienicy cztery inne, z których zwiedziłem trzy, czwarta była zamknięta. Najbardziej mi się podobała głęboko służbowa, kuchenna, dla domowników klatka z zachowanymi schodami drewnianymi – kto wie, może mam w żyłach krew jakiejś kuchty?
Klatka w skrzydle od Okrzei zwieńczona jest świetlikiem:
Musiałem posklejać z dwóch, bo kąt był za wąski:
Wreszcie klatka w części od Targowej:
Naturalna erozja ścian wykorzystana jest tu jako podłoże twórczości, której nie można odmówić pewnego polotu:
Jest i kotek:
Jest też trochę zachowanej stolarki, której doczyszczenie z zielonej farby byłoby ciekawym testem na rzemieślniczą cierpliwość.
Po zakończonym klateksie sprawdźmy jeszcze, jakie nastroje w podwórzu.
I wyjdźmy na ulicę Kłopotowskiego przez bramę, która od początku wizyty narzuca atmosferę nieco psychodeliczną.
jestem pełen podziwu: jak na przedszkolaka, masz niezłe gadane. brawo.
OdpowiedzUsuńKircholm Serbom to raczej nie powód do dumy. tylko Kircholmy liczniejszym narodom liczą się w rejestr.
no, a klatka - wyskokiej klasy. i wesoła, oczojebna brama.
No ale rejestrowi Szwedzi od nas przecież nie liczniejsi, nawet doliczając Protołotyszy.
Usuńchodzi mi o sportowe Kircholmy.
Usuńa co do Szwedów, to wszak miotali najlepszą podówczas armią, czy coś takiego.
No ale na tej zasadzie to największym sukcesem futbolowym byłoby pokonanie Chin i Indii. Których zjednoczone drużyny w starciu z takim na przykład Urugwajem nie wiedziałyby w ogóle, gdzie piłka, gdzie trawa.
Usuńnie na tej zasadzie, bo - jak słusznie zauważasz - w tych najliczniejszych populacyjnie państwach nie ma kultury futbolowej.
UsuńAleż kolorowa klatka! :)
OdpowiedzUsuńDo tego pani jak się kolorystycznie wpasowała w ujęcie! ;)
UsuńPowtórzę to samo, co pisali inni: że się wtedy komuś tak chciało...jednocześnie nadmienię, iż przechodziłem wczoraj Starówką i oglądałem to coś, powstające zamiast parkingu. Państwo z Jónesko zalecili "rozrzeźbienie elewacji", co polega na tym, że będą wyryte, niczym grabiami, pasy przy niektórych okiennicach. Zajebioza.
OdpowiedzUsuńZdaje się, że to będzie mimo wszystko lepsze niż dostawka do kamienicy Raczyńskiego/Krasińskich i niż budynek zamiast Banku Polskiego, z ostatnich przykładów, więc można zawsze myśleć: mogło być gorzej.
UsuńTo racja. "Senator" i sequel Raczyńskich wywołały w moich oczach rozwolnienie.
UsuńJest moc, nawet jeśli wspomagana procentami przez mieszkańców.
OdpowiedzUsuńPS. Uff, więc ktoś jeszcze (prócz mię) używa statywu ;-)
Nawet sobie dwa miesiące temu kupiłem nowy średniowielki statywik – i jeszcze go nie użyłem ani razu...
Usuń