Współczesne kościoły: po tym haśle zwykle następuje przykry grymas albo ciężkie westchnienie. Według rozpowszechnionych poglądów współczesna sztuka – w tym architektura – chrześcijańska (czy w ogóle sakralna):
A. nie istnieje (bo religia jest martwa);
B. jest niemożliwa (bo religia jest martwa) (ergo nie istnieje);
C. jest katastrofą – bo:
a) współczesne elity są zdechrystianizowane, a współcześni artyści (osobliwie podatni na przeciwstawienie chrześcijaństwa i wolności, którą oczywiście wybierają) są zdechrystianizowani szczególnie, przez co albo nie potrafią podjąć tematów religijnych, albo traktują je jako podłą chałturę;
b) chrześcijanie to debile;
c) księża-zleceniodawcy to debile;
d) cała współczesna sztuka jest katastrofą.
B. jest niemożliwa (bo religia jest martwa) (ergo nie istnieje);
C. jest katastrofą – bo:
a) współczesne elity są zdechrystianizowane, a współcześni artyści (osobliwie podatni na przeciwstawienie chrześcijaństwa i wolności, którą oczywiście wybierają) są zdechrystianizowani szczególnie, przez co albo nie potrafią podjąć tematów religijnych, albo traktują je jako podłą chałturę;
b) chrześcijanie to debile;
c) księża-zleceniodawcy to debile;
d) cała współczesna sztuka jest katastrofą.
Osobiście jestem bliski poglądowi C w wersji d, z uwzględnieniem co najmniej częściowej prawdziwości również wersji a, b i c (co do wersji b – zob. 1 Kor 1,23; 3,18). Na widok współczesnych kościołów zwykle wzruszam ramionami, częściej ciężko wzdycham (i utwierdzam się w przekonaniu o słuszności niedawania na tacę). Byłem też w kilku, w których szczerze marzyłem o nalocie dywanowym lub chociaż nowym najeździe husytów. Dokumentowaniu czy propagowaniu takich rzeczy nie warto jednak poświęcać czasu.
Ale jest też druga strona medalu. Oczywiście narzekać jest łatwiej i przyjemniej niż taskać się po Jelonkach i Wesołych. W samej Warszawie jest jednak co najmniej kilkanaście* względnie współczesnych kościołów i kaplic, które uważam za udane, albo wręcz piękne. Chcę je po kolei przedstawić. Ze względu na obszerność tematu cykl zapewne potrwa niekrótko; kościołami pozawarszawskimi też nie pogardzę.
Ponieważ ten wstęp jest długi, dziś ograniczam się do niego; pierwszy kościół w najbliższy poniedziałek.
Jeszcze dwa wyjaśnienia i zastrzeżenie.
Wyjaśnienie kryterium „współczesnościˮ: jest ono uznaniowe, bo nie sposób wyznaczyć ścisłych ram czasowych. Spójrzmy na architekturę świecką: budynki z lat 90. XX wieku bywają dziś obciachowe w swej nieaktualności. To, co dwadzieścia lat temu przedstawiano jako nowoczesne, odbieramy dziś jako przaśne i toporne, tymczasem domy z lat 20. wciąż potrafią zaskoczyć świeżością. Już w okresie międzywojennym mogły powstać kościoły operujące nadal dziś używanym językiem artystycznym, dlatego nie wykluczam, że coś z tamtych lat się tu pojawi. Zarazem już wówczas widoczny jest kryzys, objawiający się tym, że wiele ówczesnych kościołów jest dziś trudnych do wytrzymania. Na przykład o kościele św. Klemensa na Karolkowej z lat 1932–33, w chwili budowy uznawanym za dobry przykład nowoczesności w architekturze sakralnej, od pewnej znakomitej i świetnie wykształconej artystki usłyszałem, że czuje się w nim „do tego stopnia otoczona brzydotą, że aż staje się to interesująceˮ.
Na pewno jako „współczesneˮ rozumiem kościoły powojenne – tym bardziej że w pierwszym okresie powojennym nowych kościołów w Warszawie nie budowano, odbudowywano tylko zniszczone w latach wojny. Nowe budownictwo sakralne po dwudziestoletniej przerwie pojawia się nielicznie na przełomie lat 50. i 60., a dopiero lata 80. to nieszczęsny boom.
Wyjaśnienie drugie: kościół to dla mnie zasadniczo wnętrze. To wnętrze jest ważne; w nim dzieje się to, po co kościół istnieje. Doskonałymi kościołami są te wydrążone w skałach w Etiopii czy Kapadocji. Zewnętrze – jest to element dekoracyjny dla krajobrazu, który może też pełnić – drugorzędną wobec liturgicznej funkcji wnętrza – funkcję reprezentacyjną. (Pomijam przypadki takie jak program rzeźbiarski gotyckich fasad; przekonanie, że były one „Biblią ubogichˮ, wydaje mi się błędne).
Na koniec zastrzeżenie: nie jestem zawodowym fotografem, a pisanie bloga to działalność bezbudżetowa. Nie mam możliwości technicznych ani czasowych, by profesjonalnie sfotografować wnętrza kościelne, a zwłaszcza zawarte w nich malarstwo i rzeźbę. Pomijając kwestię sprzętu fotograficznego, wymagałoby to na ogół co najmniej specjalnego oświetlenia. Niczego podobnego nie próbuję, dlatego proszę w tym wypadku oceniać moje zdjęcia jako prostą ilustrację o celu informacyjnym.
A skoro na tym blogu nie było dotychczas posta bez ilustracji – ten ilustruję, dla kontrastu, kilkoma zdjęciami kościołów niewspółczesnych, z różnych miejsc i lat.
* Na wstępnej liście pewniaków mam w tej chwili z Warszawy jedenaście pozycji; na liście niepewniaków, które muszę sobie odświeżyć – dalszych sześć.
Ale jest też druga strona medalu. Oczywiście narzekać jest łatwiej i przyjemniej niż taskać się po Jelonkach i Wesołych. W samej Warszawie jest jednak co najmniej kilkanaście* względnie współczesnych kościołów i kaplic, które uważam za udane, albo wręcz piękne. Chcę je po kolei przedstawić. Ze względu na obszerność tematu cykl zapewne potrwa niekrótko; kościołami pozawarszawskimi też nie pogardzę.
Ponieważ ten wstęp jest długi, dziś ograniczam się do niego; pierwszy kościół w najbliższy poniedziałek.
Jeszcze dwa wyjaśnienia i zastrzeżenie.
Wyjaśnienie kryterium „współczesnościˮ: jest ono uznaniowe, bo nie sposób wyznaczyć ścisłych ram czasowych. Spójrzmy na architekturę świecką: budynki z lat 90. XX wieku bywają dziś obciachowe w swej nieaktualności. To, co dwadzieścia lat temu przedstawiano jako nowoczesne, odbieramy dziś jako przaśne i toporne, tymczasem domy z lat 20. wciąż potrafią zaskoczyć świeżością. Już w okresie międzywojennym mogły powstać kościoły operujące nadal dziś używanym językiem artystycznym, dlatego nie wykluczam, że coś z tamtych lat się tu pojawi. Zarazem już wówczas widoczny jest kryzys, objawiający się tym, że wiele ówczesnych kościołów jest dziś trudnych do wytrzymania. Na przykład o kościele św. Klemensa na Karolkowej z lat 1932–33, w chwili budowy uznawanym za dobry przykład nowoczesności w architekturze sakralnej, od pewnej znakomitej i świetnie wykształconej artystki usłyszałem, że czuje się w nim „do tego stopnia otoczona brzydotą, że aż staje się to interesująceˮ.
Na pewno jako „współczesneˮ rozumiem kościoły powojenne – tym bardziej że w pierwszym okresie powojennym nowych kościołów w Warszawie nie budowano, odbudowywano tylko zniszczone w latach wojny. Nowe budownictwo sakralne po dwudziestoletniej przerwie pojawia się nielicznie na przełomie lat 50. i 60., a dopiero lata 80. to nieszczęsny boom.
Wyjaśnienie drugie: kościół to dla mnie zasadniczo wnętrze. To wnętrze jest ważne; w nim dzieje się to, po co kościół istnieje. Doskonałymi kościołami są te wydrążone w skałach w Etiopii czy Kapadocji. Zewnętrze – jest to element dekoracyjny dla krajobrazu, który może też pełnić – drugorzędną wobec liturgicznej funkcji wnętrza – funkcję reprezentacyjną. (Pomijam przypadki takie jak program rzeźbiarski gotyckich fasad; przekonanie, że były one „Biblią ubogichˮ, wydaje mi się błędne).
Na koniec zastrzeżenie: nie jestem zawodowym fotografem, a pisanie bloga to działalność bezbudżetowa. Nie mam możliwości technicznych ani czasowych, by profesjonalnie sfotografować wnętrza kościelne, a zwłaszcza zawarte w nich malarstwo i rzeźbę. Pomijając kwestię sprzętu fotograficznego, wymagałoby to na ogół co najmniej specjalnego oświetlenia. Niczego podobnego nie próbuję, dlatego proszę w tym wypadku oceniać moje zdjęcia jako prostą ilustrację o celu informacyjnym.
A skoro na tym blogu nie było dotychczas posta bez ilustracji – ten ilustruję, dla kontrastu, kilkoma zdjęciami kościołów niewspółczesnych, z różnych miejsc i lat.
* Na wstępnej liście pewniaków mam w tej chwili z Warszawy jedenaście pozycji; na liście niepewniaków, które muszę sobie odświeżyć – dalszych sześć.
zapowiedź zapowiada się niezmiernie interesująco!
OdpowiedzUsuńpod pierwszymi dwoma akapitami mógłbym się podpisać. i zrobię to niniejszym: Er.
zastanawia tak opasła liczba Twoich kontrmin na współczesną, khem, tfu, archisakrę, przepraszam. aż tyle pozytywnych? ciekawe. ja aż tylu nie znam, ale też nie zwiedzałem zbyt wielu. ciekawe też, czy na liście znajdą się te, o których sądzę że powinny się znaleźć, albo znalazłyby się, gdybym sam taką listę złożył. (ostatnio pokazano mi bardzo! udany kościół z lat PRLu, ale niewarszawski).
wreszcie: i fotografie-zapychacze materiału wizualnego całkiem udane! myślę, że i te warszawskie nie będą byle jakie. a jeśli potrzebujesz budżetu, to mogę się przyczynić do dzieła dorzucając się do biletu ZTM.
Dziękuję za zainteresowanie. Niestety nie wiem, jak z konwergencją list, należałoby najpierw obie ujawnić. Stawiam jednak, że jest znaczna. Raczej nie jeżdżę zetteemem, choć ostatnio niekiedy z wózkiem tak, ale możesz się dorzucić na smar do łańcucha albo napompować mi koło ;]
UsuńCo do fotografii - problem jest głównie z malarstwem, a nie z widokiem ogólnym wnętrza & zewnętrza.
nie mam pompki, korzystam z kompresora na cepeenie.
Usuńlisty też nie mam, najwyżej wyliczam na palcach jednej ręki.
co do fotografii - nasyć mą ciekawość i zdradź, gdzie następuje taka erozja gotyku jak na pierwszej.
Mam wentyle presta, CPN odpada. Erozja jest z Awinionu. Ale przecież to we Francji normalne, kościoły sprzed 1905 należą do państwa, które ich nie remontuje, oprócz tych najbardziej na świeczniku. Wchodzi się w nie często jak w czarne nory.
Usuńniech mi ktoś wytłumaczy, jak uzasadnione jest istnienie wentyli innych niż kompatybilne z kompresorem.
Usuńwłaściwie z powojennych kościołów, to tylko jeden uważam za dzieło wybitne.
jeszcze inny, wielce sympatyczny, jest w 100% neoromański, więc chyba nie wlicza się nawet w rejestr.
Czy mógłbyś mniej enigmatycznie, po nazwisku, ewentualnie po wezwaniu? Bo tak to jak stwierdzenie: słyszałem świetny dowcip, ale nie opowiem. Może być prywatnym mailem. (Chyba nie chodzi Ci o kolegiatę w Tumie).
UsuńWentyle presta są ładniejsze od samochodowych, łatwo się pompują, nie mają pipka, który w samochodowych sprawia niekiedy problemy, i podobno najlepiej trzymają ciśnienie w dętce.
chodzi mię o powojenne kościoły w obecnych granicach Warszawy, pierwszy to św. Michała przy Puławskiej, drugi św. Piotra i Pawła przy tejże Puławskiej, tyle że w Pyrach.
UsuńOba są na mych listach, pierwszy na pewniakach, drugi na niepewniakach, gdyż w jego wnętrzu byłem tylko raz i bodaj siedemnaście lat temu, nic zupełnie nie pamiętam.
UsuńA np. wnętrza św. Marcina nie uważasz za wspaniałe? Przedwczoraj byłem tam na ślubie i enty raz się zachwyciłem. Przecież to wystrój współczesny, a nawet myślę, że mógłby powstać dziś, w ogóle się nie zestarzał.
Jeszcze o wentylach - w poprzednim rowerze miałem samochodowy i raz pompując go na stacji wysadziłem dętkę.
tak, jak nic nie pamiętam z wnętrza kościoła w Pyrach, tak sporo pamiętam ze świętego Marcina. notabene, i ja byłem tam chrzczony, i Em. też. i, tak, uważam je za wspaniałe. jak napisałem - dzieło wybitne. jest współczesne, ale w swej współczesności głęboko zanurzone w tysiącletniej tradycji budowlano-sakralnej, czerpiąc też conieco z młodszej, industialnej.
Usuńto fascynujące, że dzieło sztuki może jednocześnie i być zanurzone, i czerpać.
o wentylach jeszcze pogadamy.
no i się zaplątałem. chodziło mi o św. Michała! jak wiesz doskonale, ze św. Marcinem i jego wnętrzem (sic!) też mam szerokie i głębokie relacje sentymentalne. jednakowoż atoli jednakże nie zaliczam go (wnętrza) do tzw. realizacji współczesnych. elementy wystroju są tam współczesne (współczesnością lat 60., więc nie tak bardzo świeżą!), ale większość substancji i zjawisk jest tradycyjna / zabytkowa: podział na nawy, sklepienia, filary, wydobyte relikty gotyckie...
Usuńostatecznie wystrój u św. Jacka też jest współczesny, albo "współczesny". figury z belki tęczowej umieszczone na ścianie prezbiterium, rozbity nagrobek, który tak mnie fascynuje, że odkąd mam blog, noszę się z zamiarem napisania o nim.
itd.
a o wentylach jeszcze pogadamy.
U św. Jacka właściwie w ogóle nie ma wystroju. Jest ogołocony kościół z paroma wstawionymi dziełami, lepszymi albo gorszymi (jedna z kaplic bocznych dość koszmarna). U św. Marcina goła architektura, nawy itd. są historyczne, a wystrój, który nadaje charakter wnętrzu i w stosunku do architektury jest wartością dodaną - współczesny.
Usuńi też prawie go nie ma.
UsuńSądzę, że Twoje punkty można rozpatrywać dla każdej parafii indywidualnie. O ile ja z przyczyn ideologicznych nie widzę sensu stawiania kościołów w ogóle, to jak już coś stawiają, niech przynajmniej paw mną nie wstrząsa na widok. Nie przypominam sobie nowych kościołów - tzn z ostatnich 40 lat - które by mnie ujęły. Raczej są to wrażenia negatywne lub obojętne.
OdpowiedzUsuńNo to zobaczymy, czy coś Ci się spodoba.
UsuńNo no no, bardzo zachęcąjący wstęp:) Wolę zewnętrza kościołów, jako element krajobrazu raczej, ale z chęcią poszerzę wiedzę o wnętrzach:)
OdpowiedzUsuńZapraszam więc.
UsuńTo działaj, bo sam mam taką listę.
OdpowiedzUsuńW kontrze możnaby zrobić listę brzydkich/nieujmujących kościołów "zabytkowych"*
* - definicja tego słowa też może budzić kontrowersje, ale w wielkim skrócie napiszę, że dla mnie to do neogotyku włącznie.
Dla mnie większość kościołów klasycystycznych jest nieujmująca. Np. Aleksandra na placu 3+ nie lubię. Oj, coś dużo list tkwi w ukryciu...
UsuńMam podobnie - klasycyzm kościelny jest najczęściej kiepski, choć akurat św. Aleksander jest ponad to wybitny (nie liczę wnętrza, bo ono właściwie ma więcej wspólnego z etapem rozbudowy z lat 90-tych XIX wieku).
UsuńDo jakiej listy zaliczasz katedrę św. Jana? ;)
Dobrze, że katedra jest, jaka jest. Odbudowa z neogotycką fasadą w ogóle nie wchodziła w grę, a jak w szczegółach wyglądało przez wojną wnętrze, nie wiem. Katedrę zaliczam do listy sukcesów militarnych Powstania Warszawskiego :/
Usuńcyniku!
UsuńGłosuję na Cc i Cd. Fajnie, że cd nastąpi. Ciekawżem!
OdpowiedzUsuńA wesoło na tym Pinstainsta?
Usuń