To zdjęcie miało być jedną z wakacyjnych pocztówek, na pocztówkach jednak mieści się mało tekstu, a w tym wypadku chciałem napisać więcej. Zdjęcie jest z ulicy Berka Joselewicza, ale przedstawia budynek o adresie Lubelska 16. Budynek ten powstał w roku 1904 jako fabryka wyrobów metalowych Metalik, własność Józefa Rosenthala; głównym wyrabianym tam przedmiotem były zawiasy. Krótko to trwało, bo już w roku 1910 fabryczkę przejął Paweł Moszkowski, który miał wcześniej na Lubelskiej pod nieustalonym adresem wytwórnię blachy, gwoździ i drutu. W roku 1919 po kolejnej zmianie właściciela fabryka przebranżowiła się na garbarnię braci Lejzerowiczów (garbarń działało wówczas na Kamionku dużo). Najdłużej zaś, bo od roku 1947 aż do dziś, daje schronienie warsztatom samochodowym, dawniej pod szyldem Pomozbytu. Zabudowań fabrycznych było niegdyś więcej – do dziś przetrwał tylko budynek frontowy, znikły boczny i tylny – za to były one niższe, bo jak nam mówi mądry atlas pana Zielińskiego, za którym powtórzyłem też wcześniejsze wiadomości, pięterko dobudowano do fabryczki pierwotnie parterowej:
Być może nie byłoby w tym budynku nic, nad czym warto się pochylić, gdyby nie to, że w Warszawie warto się pochylić nad każdym budynkiem stojącym od roku 1904 nieprzerwanie w tym samym miejscu, a na Kamionku warto się w szczególności pochylić nad wszystkim, co zawiera w swych murach historię tego niegdyś przemysłowego przedmieścia, jeszcze całkiem niedawno – jednej z głównych przemysłowych dzielnic wielkiego miasta. Pochylmy się więc. Pochylając się, dostrzeżemy, że jest to zasadniczo budynek ceglany, z pierwotnie ceglaną elewacją, bardzo tandetnie ochlapaną tynkiem w czasach powojennych – dziś ten tynk odłazi wielkimi płatami. Ponieważ mieszkam w budynku, w którym dokładnie to samo dzieje się z tynkiem – tej samej nawet barwy – położonym w drugiej połowie lat 80., mam na to własny termin: tynk jaruzelski, w nawiązaniu do jaruzelskiej poligrafii (książki klejone, rozpadające się na pojedyncze kartki po pierwszej próbie otwarcia, w dodatku z papieru, który przy odwracaniu kartek rozciera się w dłoniach). Nie wiem, jednak, czy w tym wypadku tynk nie jest starszy, może to jeszcze gierek?
Być może nie byłoby w tym budynku nic, nad czym warto się pochylić, gdyby nie to, że w Warszawie warto się pochylić nad każdym budynkiem stojącym od roku 1904 nieprzerwanie w tym samym miejscu, a na Kamionku warto się w szczególności pochylić nad wszystkim, co zawiera w swych murach historię tego niegdyś przemysłowego przedmieścia, jeszcze całkiem niedawno – jednej z głównych przemysłowych dzielnic wielkiego miasta. Pochylmy się więc. Pochylając się, dostrzeżemy, że jest to zasadniczo budynek ceglany, z pierwotnie ceglaną elewacją, bardzo tandetnie ochlapaną tynkiem w czasach powojennych – dziś ten tynk odłazi wielkimi płatami. Ponieważ mieszkam w budynku, w którym dokładnie to samo dzieje się z tynkiem – tej samej nawet barwy – położonym w drugiej połowie lat 80., mam na to własny termin: tynk jaruzelski, w nawiązaniu do jaruzelskiej poligrafii (książki klejone, rozpadające się na pojedyncze kartki po pierwszej próbie otwarcia, w dodatku z papieru, który przy odwracaniu kartek rozciera się w dłoniach). Nie wiem, jednak, czy w tym wypadku tynk nie jest starszy, może to jeszcze gierek?
Załóżmy, że zaszłoby coś, co w dzisiejszej Warszawie zachodzi rzadko, ale czasem się zdarza – mianowicie ktoś wpadłby na pomysł sensownego wykorzystania tego obiektu po przywróceniu historycznego kształtu i umożliwiono by mu to; pomocą byłby fakt wpisania fabryczki w rejestr zabytków. Być może zaszłaby metamorfoza podobna – pomijając inną skalę obiektu – do przekształcenia szarej, zapuszczonej elektrowni tramwajowej w ceglane, pełnokrwiste Muzeum Powstania Warszawskiego. Starając się znaleźć argumenty za tym, że ten pomysł nie jest oderwaną od rzeczywistości fantazją, zwróćmy uwagę, że mimo pozornej uboczności lokalizacja jest całkiem niezła: 215 metrów stąd jest największy co do liczby odprawianych pociągów dworzec kolejowy w Warszawie, 120 metrów jest do dworca autobusowego i pętli autobusów miejskich, 190 do przystanku tramwajów, a około siedmiuset będzie niebawem do metra.
Tuż obok byłej fabryki, ale chyba już w orbicie ulicy Frycza-Modrzewskiego, stoi zaś sobie baraczek w klimacie pocztówek odrzuconych:
Tuż obok byłej fabryki, ale chyba już w orbicie ulicy Frycza-Modrzewskiego, stoi zaś sobie baraczek w klimacie pocztówek odrzuconych:
215-120-190 to dużo.
OdpowiedzUsuń700 to dystans maratoński.
ale może ktoś założy i tam hipsterskie zagłębie lokalowe. czemu nie? miejsce lepsze niż poniektóre inne.
co do odbudowy - wolałbym, żeby najpierw nastąpiło przywrócenie historycznego kształtu pałacu Brühla.
ale ja nigdy nie byłem na Kamionku, więc się nie znam...
Wydaje mi się, że co najmniej raz widziałem Cię na Lubelskiej? Pałac Bruhla - o tak, już widzę, jak się odbudowuje w historycznym kształcie.
Usuńmyślisz, że to niemożliwe? że TAKI obiekt potraktowano by jak pałac Jabłonowskich?
Usuńna Lubelskiej? nigdy nie byłem na Lubelskiej.
Cegła dużo lepsze wrażenie robiła.
OdpowiedzUsuńJestem po wizycie na Górnym Śląsku, więc w ogóle mało co robi w tej chwili na mnie takie wrażenie jak cegła. Może czasami kobiety...
UsuńTuśmibratem! Też lubię Śląsk (Górny i Dolny też) oraz cegły. I kobiety. Kolejność przypadkowa.
UsuńGórny Śląsk - mój plan na przyszły rok.
UsuńPiotrze, zobacz czy ta cholera nie zeżarła mi komenta. Napisałem, kliknąłem "opublikuj" i dupa.
OdpowiedzUsuńW spamie go nie ma, więc może faktycznie go zeżarła.
UsuńNiedawno wyszło na to, że naprawdę istnieje zjawisko znikania maili w trójkącie bermudzkim, tzn. nadawca miał mail do mnie w wysłanych, a ja go nigdzie nie miałem i nie mam.
To postaram się z pamięci: abstra-członek-ując od sabdżekt meter wpisu, określenie "tynk jaruzelski" bardzo mi się podoba. Doskonale pamiętam te wszystkie niedoróbki okresu kryzysu - buble wszelkiej maści: od zabawek po sprzęty AGD. Istniało nawet takie pismo, magazyn konsumenta "Veto", w którym m.in. opisywano tego typu produkcje. Trochę śmiesznie, trochę strasznie się to czytało.
UsuńTak, to był ciekawy okres w historii polskiego ducha, w który trudno chyba się wczuć młodszym pokoleniom – czasy, gdy było z góry, powszechnie i oficjalnie wiadomo, że jak okiem sięgnąć wszystko jest bublem.
UsuńSkąd ja to znam? Na Kamionku jest jeszcze sporo takich uroczych miejsc.
OdpowiedzUsuńTak, jest, chociaż w ostatnich dziesięciu latach niestety wiele ich ubyło.
Usuń