22 listopada 2014

Mniej nienawiści w życiu publicznym

Skrzyżowanie Targowa – Ząbkowska – Okrzei z ohydnymi przejściami podziemnymi dla pieszych, bez ani jednych pasów, bez alternatywy dla schodów, było w ostatnich latach najbardziej przeze mnie znienawidzonym miejscem w Warszawie. Oczywiście ta nienawiść nie dotyczyła samego miejsca, tylko sposobu, w jaki zostało urządzone przez władze miasta i drogowców. Już to kilkakrotnie opisywałem w różnych komentarzach: idąc tamtędy na piechotę, wobec niemożności pójścia prosto, normalnie, wzdłuż ulicy, czułem znużenie i irytację. Kiedy natomiast szedłem, prowadząc dziecięcy wózek – czułem się w tym miejscu dokładnie tak, jak gdyby ktoś napluł mi w twarz.

Jest to też miejsce, dzięki któremu jedyny raz jak dotąd zaangażowałem się samorządowo i udałem na posiedzenie rady dzielnicy poświęcone m.in. przywróceniu tam pasów. Miałem w rezultacie okazję przyjrzeć się grupce miejskich aktywistów, zwłaszcza ze stowarzyszenia PSM Michałów, którego znakomitą działalność gorąco popieram – a także dzielnicowym radnym. Dało mi to do myślenia... Grupa radnych nie była jednorodna ani pod względem politycznym, ani pod względem pojemności czaszki. W zderzeniu z miejskimi aktywistami część radnych robiła jednak wrażenie – nie tylko swymi wypowiedziami, bo nie wszyscy zabierali głos – także elementami takimi jak wyraz twarzy, spojrzenie, tipsy, fryz, kiecka, kapota – przynależności do nieco innego gatunku, podpadającego pod podejrzenie o bliższe pokrewieństwo z człekokształtnymi przodkami. To mi, owszem, dało do myślenia o naszej demokracji – widok tych partyjnych działaczy dziesiątego sortu pieprzących bez najmniejszego sensu, że przywrócone pasy byłyby dla pieszych bardzo niebezpieczne, a zakłócenie świętego prawa do parkowania i zmniejszenie przepustowości ulicy będzie fatalne dla sklepów, które stracą klientów. Zapewne większość tych radnych wybraliśmy właśnie na kolejną kadencję; niestety nie mogę tego sprawdzić w żaden sposób dostępny dla przeciętnego nieanalfabety, bo sześć dni po wyborach na stronach PKW ani Urzędu Miasta wyników wciąż nie podano.

Tymczasem zlikwidowane w 1973 roku pasy wróciły. Co prawda wózka już nie używamy, ale głęboko się cieszę!! Przybyło wolności.

Zdjęcia z wczoraj. Podfiltrowałem je na cześć owych – 1973 rok – czasów światłego postępu.

18 komentarzy:

  1. gdy ktoś się zachowuje jak kobieta z wózkiem, to ma za swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jestem zakamuflowaną kobietą z wózkiem? W internetach nic nie wiadomo.

      Usuń
    2. ale tak serio, to chodzenie z wózkiem na Targową to chyba w ogóle nie najlepszy pomysł?

      Usuń
    3. bo ja bym starał się pchać dziecko jak najdalej od arteryj i ulic samochodowych, skoro już i tak jestem w mieście (abstrahując od remontowego wyłączenia Targowej).

      Usuń
    4. Gdzieś zakupki trza zdziełać, dziecko do żłobka/przedszkola/przychodni/dziadków odstawić - to niezła logistka jest!
      PS. Lubię przejścia w poziomie, ale podziemne lubię bardziej w miejscach ruchliwych, gdzie na zielone światło czeka się wieki. U nas może nie, ale w takim np. Wrocku - koszmar!

      Usuń
    5. Dziecko lubi arterie. Bardziej niż my.

      Usuń
    6. Er: jasne, ale to kwestia długości spaceru. Nudno jest chodzić tylko dookoła Skaryszaka, nie mówiąc o mniejszych parkach. W okresie najintensywniejszego użytkowania wózka, tzn. zanim dziecko dorosło do fotelika rowerowego, robiliśmy na co dzień trzy-, czterogodzinne spacery. Aleja obwodnicowa w Skaryszaku ma 1,75 km, przez trzy godziny zwykłym krokiem można ją obejść osiem razy.

      Poza tym dziecko może mieć inne preferencje niż rodzic - pamiętam dobrze, że mały dawał w parku oznaki znudzenia, a na ulicy, gdzie mógł obserwować ludzi, samochody, tramwaje itd., dużo bardziej mu się podobało.

      @ I am I: czekanie wieki na zielone światło to kolejna z chorób. Kiedyś czytałem precyzyjne badania, po jakim czasie czekania przeciętny pieszy wchodzi na jezdnię na czerwonym, jeśli nic nie jedzie.
      We Wrocławiu za rzadko bywam, ale przejście podziemne w połowie Świdnickiej zawsze mnie bolało.

      Usuń
    7. Zorro: właśnie. Wstrzeliłaś się, napisałem odpowiedź i zapomniałem kliknąć "odpowiedz" :)

      Usuń
    8. a astmę kto będzie leczył?

      Usuń
    9. Gdyby była prosta korelacja, to wszyscy warszawiacy by ją mieli, a na wsi by w ogóle nie występowała.

      Usuń
    10. e tam. chodzi o procentaż.
      "dziecko lubi arterie" - a jeśli lubi cukierki, to też powinno dostawać?

      Usuń
  2. Ale fajne podfiltrowane zdjęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez pończochę? Jak Irena Dziedzic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzorowałem się na zdjęciach ze Stolicy z Twego bloga.

      Usuń