Wracając po kilkutygodniowej przerwie na linię kolejową nr 139, podziękujemy losowi za dotychczasowe wyroki i chwilowo poniechamy rzutów kością, by dokonać systematycznego przejazdu przez Bielsko-Białą z północy na południe. Wyruszymy z ostatniego odwiedzonego miejsca, czyli z Czechowic-Dziedzic Południowych, a zatrzymamy się na wszystkich stacjach i przystankach z wyjątkiem opisanego już Lipnika. Ponieważ czas goni, będziemy się streszczać, ale nie wszędzie – na Bielsku-Białej Głównej nie będziemy szczędzić czasu.
Zdjęć ze stacji wyjątkowo mało, bo też nie ma o czym się rozpisywać. Jeden peron, dwie wiaty, przejazd ze szlabanem, budyneczek nastawni. Budynku dworcowego brak.
Dworzec kiedyś był: mały, niski, ale mieścił kasę, poczekalnię i toalety. Nie cechował się niczym szczególnym, architektonicznie nijaki, powojenny, z lat bliżej nieokreślonych. Wyburzono go w roku 2010. Jego zdjęcia można zobaczyć np. na stronie Koleje Śląska Cieszyńskiego.
Krótki spacer.
Przystanek Batzdorf-Komorowice otwarto w roku 1909, ponad pół wieku po otwarciu linii kolejowej. Komorowice były wówczas samodzielną wsią, a właściwie dwiema wsiami, jak zwykle w tych okolicach. Komorowice Śląskie vel Niemieckie (po niemiecku Batzdorf), mniejsze i położone na lewym brzegu Białej, były na Śląsku Cieszyńskim; prawobrzeżne Komorowice Polskie vel Krakowskie, dużo większe – w Galicji. Po II wojnie dwie wsie połączono w jedną, a w roku 1977 wcielono je do Bielska-Białej, zgodnie z tajemniczą dla mnie peerelowską polityką terytorialnego rozrostu głównych miast.
Dziś są to obszary przemysłowo-podmiejskie. Przemysłu tu dużo; na południowym skraju Komorowic Śląskich stoi dawna FSM, dziś zakłady Fiata; są i inne, mniejsze fabryki. Są też, poza linią kolejową, wylotowe ulice, przy nich jakieś magazyny, sklepy... oczyszczalnia ścieków... szrot... Wśród nich starsze i młodsze domy, domki oraz niskie bloki zbudowane dla pracowników FSM. Między domkami, nad nimi, obok nich, wzdłuż rzeki, czasem nad nią biegną rury z elektrociepłowni na południu Czechowic-Dziedzic.
Stacja kolejowa, tak jak cała odnoga Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda do Bielska, leży na lewym, śląskim brzegu Białej. Wszystkie dalsze zdjęcia w tym poście są już z brzegu prawego, dawniej galicyjsko-małopolskiego. Oczyszczalnię ścieków, fabryki, szrot sobie darowałem, sfotografowałem natomiast, studiując okoliczny pejzaż, kilka domków.
Zdjęć ze stacji wyjątkowo mało, bo też nie ma o czym się rozpisywać. Jeden peron, dwie wiaty, przejazd ze szlabanem, budyneczek nastawni. Budynku dworcowego brak.
Dworzec kiedyś był: mały, niski, ale mieścił kasę, poczekalnię i toalety. Nie cechował się niczym szczególnym, architektonicznie nijaki, powojenny, z lat bliżej nieokreślonych. Wyburzono go w roku 2010. Jego zdjęcia można zobaczyć np. na stronie Koleje Śląska Cieszyńskiego.
*
Krótki spacer.
Przystanek Batzdorf-Komorowice otwarto w roku 1909, ponad pół wieku po otwarciu linii kolejowej. Komorowice były wówczas samodzielną wsią, a właściwie dwiema wsiami, jak zwykle w tych okolicach. Komorowice Śląskie vel Niemieckie (po niemiecku Batzdorf), mniejsze i położone na lewym brzegu Białej, były na Śląsku Cieszyńskim; prawobrzeżne Komorowice Polskie vel Krakowskie, dużo większe – w Galicji. Po II wojnie dwie wsie połączono w jedną, a w roku 1977 wcielono je do Bielska-Białej, zgodnie z tajemniczą dla mnie peerelowską polityką terytorialnego rozrostu głównych miast.
Dziś są to obszary przemysłowo-podmiejskie. Przemysłu tu dużo; na południowym skraju Komorowic Śląskich stoi dawna FSM, dziś zakłady Fiata; są i inne, mniejsze fabryki. Są też, poza linią kolejową, wylotowe ulice, przy nich jakieś magazyny, sklepy... oczyszczalnia ścieków... szrot... Wśród nich starsze i młodsze domy, domki oraz niskie bloki zbudowane dla pracowników FSM. Między domkami, nad nimi, obok nich, wzdłuż rzeki, czasem nad nią biegną rury z elektrociepłowni na południu Czechowic-Dziedzic.
Stacja kolejowa, tak jak cała odnoga Uprzywilejowanej Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda do Bielska, leży na lewym, śląskim brzegu Białej. Wszystkie dalsze zdjęcia w tym poście są już z brzegu prawego, dawniej galicyjsko-małopolskiego. Oczyszczalnię ścieków, fabryki, szrot sobie darowałem, sfotografowałem natomiast, studiując okoliczny pejzaż, kilka domków.
Szkoła z lat 30:
Dawniej główny plac Komorowic Krakowskich, przy którym stały zabudowania folwarku żywieckich Habsburgów; zdaje się, że budynek w głębi po prawej to ich pozostałość:
Namiastka rynku; gdyby to była samodzielna miejscowość, nie peryferyjna dzielnica, bardzo możliwe, że to miejsce byłoby reprezentacyjnie zadbane.
Głównym celem spaceru po Komorowicach i najciekawszym w nich obiektem jest wszakże kościół parafialny pw. św. Jana Chrzciciela; poświęcę mu chwilę uwagi również dlatego, że jego wieżę świetnie widać z okna pociągu. Wieża ta jest moim zdaniem bardzo ładna, a z samym kościołem wiąże się kilka ciekawych informacji.
Kościół zbudowano w latach 20. XX wieku; tuż obok stał jeszcze wówczas niewielki kościół drewniany, także z charakterystyczną wieżą i z metryką sięgającą wieku XV. W roku 1949 ten zabytkowy kościółek przeniesiono w całości do Krakowa, gdzie w Woli Justowskiej planowano utworzenie skansenu architektury drewnianej. Komuś u góry albo za kotarą losu takie przenoszenie zabytków z miejsca na miejsce najwidoczniej się nie podoba, bo postawiony w Woli Justowskiej kościół w roku 1978 spłonął; odbudowano go w latach 80., po czym w roku 2002 spłonął ponownie i skutecznie. Zanim doszło do pierwszego pożaru, zdążono – jak uczy Wikipedia – nakręcić w nim ostatnią scenę filmu Potop, więc jego wnętrze łatwo sobie obejrzeć na YouTubie; to śmieszne, że upicką świątynię zagrał w filmie kościół, o którym można by powiedzieć, że jest z drugiego końca I Rzeczpospolitej, gdyby Upita była na jej końcu (Komorowice, owszem, były). W Komorowicach pozostało trochę starego wyposażenia przeniesionego do nowego kościoła, w tym zwłaszcza wspaniały szesnastowieczny obraz w ołtarzu głównym. Niestety z tego wnętrza nie mam zdjęć, a ściśle – mam, ale kiepskiej jakości; wie jednak każda striptizerka, że nie wszystko trzeba od razu pokazywać.
Dawniej główny plac Komorowic Krakowskich, przy którym stały zabudowania folwarku żywieckich Habsburgów; zdaje się, że budynek w głębi po prawej to ich pozostałość:
Namiastka rynku; gdyby to była samodzielna miejscowość, nie peryferyjna dzielnica, bardzo możliwe, że to miejsce byłoby reprezentacyjnie zadbane.
Głównym celem spaceru po Komorowicach i najciekawszym w nich obiektem jest wszakże kościół parafialny pw. św. Jana Chrzciciela; poświęcę mu chwilę uwagi również dlatego, że jego wieżę świetnie widać z okna pociągu. Wieża ta jest moim zdaniem bardzo ładna, a z samym kościołem wiąże się kilka ciekawych informacji.
Kościół zbudowano w latach 20. XX wieku; tuż obok stał jeszcze wówczas niewielki kościół drewniany, także z charakterystyczną wieżą i z metryką sięgającą wieku XV. W roku 1949 ten zabytkowy kościółek przeniesiono w całości do Krakowa, gdzie w Woli Justowskiej planowano utworzenie skansenu architektury drewnianej. Komuś u góry albo za kotarą losu takie przenoszenie zabytków z miejsca na miejsce najwidoczniej się nie podoba, bo postawiony w Woli Justowskiej kościół w roku 1978 spłonął; odbudowano go w latach 80., po czym w roku 2002 spłonął ponownie i skutecznie. Zanim doszło do pierwszego pożaru, zdążono – jak uczy Wikipedia – nakręcić w nim ostatnią scenę filmu Potop, więc jego wnętrze łatwo sobie obejrzeć na YouTubie; to śmieszne, że upicką świątynię zagrał w filmie kościół, o którym można by powiedzieć, że jest z drugiego końca I Rzeczpospolitej, gdyby Upita była na jej końcu (Komorowice, owszem, były). W Komorowicach pozostało trochę starego wyposażenia przeniesionego do nowego kościoła, w tym zwłaszcza wspaniały szesnastowieczny obraz w ołtarzu głównym. Niestety z tego wnętrza nie mam zdjęć, a ściśle – mam, ale kiepskiej jakości; wie jednak każda striptizerka, że nie wszystko trzeba od razu pokazywać.
Druga ciekawostka związana z tym kościołem to osoba jego architekta. Według wszystkich dostępnych informacji był nim miejscowy, bialski majster Emanuel Rost junior (1848–1915), syn innego bialskiego majstra Emanuela Rosta seniora, po którym odziedziczył budowlano-architektoniczny fach. Architekt ten ma w dorobku kilkadziesiąt budynków w Bielsku-Białej, z których bez wątpienia najbardziej okazały jest imponujący ratusz, wzniesiony w latach 1895–97 jako siedziba komunalnej kasy oszczędności i magistratu miasta Białej. Zgodnie ze swą taktyką niefotografowania obiektów zbyt oczywistych nie mam własnych jego zdjęć – mimo że zdjęcia z sąsiedztwa już tu wrzucałem – zawsze jest jednak Steet View:
Jest to, jak widać, pompierski historyzm pełną gębą, w niczym nie zapowiadający architektury modernistycznej. Emanuel Rost junior jest też jednak projektantem kilka lat młodszych budynków z detalem secesyjnym (jak kamienica przy Barlickiego 11 w Bielsku), a wreszcie jest podpisany pod komorowickim kościołem, wzniesionym mniej więcej trzydzieści lat po ratuszu i zupełnie już innym w wyrazie. Z tym autorstwem wiąże się pewna wątpliwość, mianowicie Rost junior zmarł w roku 1915, a kościół zaczęto budować w 1921 – co jednak nie musi być niespójne, skoro między rokiem 1915 a 1921 cały czas trwała wojna lub przynajmniej stan wielkiej niepewności politycznej i ekonomicznej. Może projekt sporządzony jeszcze przed wybuchem wojny zaczęto realizować dopiero po sześciu czy siedmiu latach; może projekt Rosta ktoś później przerobił. Gdyby jednak ten wspaniały pompierski ratusz i ten wspaniały wczesnomodernistyczny kościół miały tego samego autora – można by to uznać za przykład stopniowego dojrzewania nowoczesności w twórczości architektów o formacji całkiem dziewiętnastowiecznej, uprawiających też secesję, czyli to, czego doktrynalni moderniści najbardziej potem nienawidzili – i dobrze sobie radzących w każdym z tych stylów.
I nikt nie usunął nazwy "Dom Ludowy" :)
OdpowiedzUsuńTo jest teraz czynny dom kultury, a nazwa historyczna.
UsuńDlatego mnie to zdziwiło, bo doczytałam, że to czynny dom kultury;)
Usuńmodernizm niejedno ma imię. albo raczej imię jedno, a wcieleń wiele.
OdpowiedzUsuńkościół pokazany najbardziej przypomina mi naczelny kościół samego Bielska(-Białej), zwłaszcza prążkowaną wieżą.
spłoniętego kościoła drewnianego żal, aż boli w sercu, czy tam w żołądku. zawsze żal spłoniętych obiektów drewnianych, lecz wszak już w XVI wieku nuncjusz zakrzyknął (?) "nigdy jeszcze nie widziałem tak pięknie ułożonych stosów opału!" dobrze, że ołtarz ostał się.
Skojarzeniu Twemu nie sposób odmówić słuszności, ale mnie się kościół w Komorowicach bardziej podoba jako całość. Z katedry bielskiej lubię głównie prążkowaną wieżę.
UsuńMoże ta katedra byłaby OK jako fara, ale od kiedy jest niestety katedrą (1992), budzi niedosyt wnętrzem.
Z innego bielskiego dziś drewnianego kościoła, w Mikuszowicach, ukradli do Krakowa (do MN) ołtarz, sam kościół zostawili. Korzystniejszy manewr.
Czy Bielsko-Biała domaga się uporczywie swych cegi... dzieł sztuki od Krakowa?
UsuńPowinna!
UsuńA nawet powinno!
UsuńA nawet powinny!
UsuńCo jest tajemnicze w peerelowskiej polityce terytorialnego rozrostu głównych miast. Zamysł polityczny? Mechanika personalna? Zamysł urbanistyczno-rozwojowy? 3 mln mieszkań?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, możesz mi to wyłożyć? Dlaczego Bielsko-Biała, Radom, Kielce są większe od Paryża, a Suwałki od Lyonu? O Warszawie nie wspominam, ale jeszcze bardziej mnie to dziwi w przypadku tych mniejszych miast. To była konsekwentna polityka, której przyczyn, ani oficjalnych, ani skrywanych nie znam, mam tylko domysły. Większość ludzi w Polsce nie jest świadoma tej lokalnej specyfiki.
UsuńBydgoszcz jest większa od Brukseli
UsuńPiła jest większa od Barcelony
Dąbrowa Górnicza jest większa od Mediolanu
Sieradz jest większy od Bordeaux
Kędzierzyn-Koźle jest większy od Neapolu
- naprawdę tego nie rozumiem. Swoją drogą, temat na post, nie na komentarz.
Stwórz post, to skomentuję :-)
UsuńNawzajem!
UsuńWielkość Paryża jest krytykowana, że za mały.
UsuńNie jestem specjalistą, ale dla mnie przyczyny są jasne.
Reforma gierkowska w państwie centralnie planowanym była czymś zupełnie odmiennym od doświadczeń państw kapitalistycznych. Dwustopniowy podział administracyjny, nacisk na przemysł i struktura partii komunistycznej sprzyjały powstawaniu dużych miast.
Centralnie sterowane planowanie przestrzenne połączone z niską ochroną własności prywatnej, które w dużych miastach objawiało się luźnymi i rozrzuconymi osiedlami z wielkiej płyty i ograniczeniem suburbanizacji, powodowało głód ziemi w dużych miastach.
Polskie miasta rozrastały się też w mniej zajętej przestrzeni niż miasta zachodnie.
Odniosę się też specyficznie do Bydgoszczy, bo to moje miasto.
Bydgoszcz rosła w zupełnie innych czasach niż Bruksela.,
Dużą część powierzchni miasta zajmują lasy, głównie państwowe.
Bydgoszcz w '90 była spójna urbanistycznie, bez przedmieść poza granicami miasta, z przemysłem przemieszanym z wielkopłytpowymi miastami.
Bydgoszcz nie miała, od 1772 roku co najmniej, żadnych administracyjnych/technicznych barier rozwoju.
Ba, nawet bydgoskie lotnisko jest w dużej części na terenie miasta!
Usuń"Centralnie sterowane planowanie przestrzenne połączone z niską ochroną własności prywatnej, które w dużych miastach objawiało się luźnymi i rozrzuconymi osiedlami z wielkiej płyty i ograniczeniem suburbanizacji, powodowało głód ziemi w dużych miastach" - to jest jakieś wytłumaczenie, ale tylko częściowe. To zjawisko nie dotyczy tylko dużych miast - dotyczy wszystkich od poziomu gierkowskiego miasta wojewódzkiego wzwyż, a i takich, które nie były miastami wojewódzkimi. Jarosław, który ma niespełna 40 tysięcy mieszkańców i nie był miastem wojewódzkim ani nie mieścił wielkiego przemysłu (tzn. miał dużo przemysłu, ale bez megazakładów typu kopalnie, elektrownie, huty stali), ma dokładnie taką samą powierzchnię jak francuskie Lille - 227 tysięcy mieszkańców (milion w aglomeracji) i stolica regionalna.
UsuńNie jestem specjalistą, a to temat specjalistyczny, a zarazem dziwnie mało znany.
Z prostego researchu na Wikipedii wynika, że duże terytorialnie miasta są chyba rzeczywiście specyfiką byłych demoludów.
Pozdrawiam Bydgoszcz! Bardzo lubię, choć nie byłem od ośmiu lat.
Jarosław ma dużą hutę szkła i 3/4 terenu zajętę przez łąki i pola nad Sanem, samo miasto jest b. zwarte.
UsuńSprawa dotyczy wszystkich miast.
Stworzyłem post (nawet dwa: na "Wynurzeniach" i na "Zagadkach"). Poproszę o komentarz.
UsuńTo ja się odniosę tylko do ostatniej części strit-wju'towskiej - chodzi mi o "taktykę niefotografowania obiektów zbyt oczywistych". Z jednej strony rozumiem, bo taką wieżę Ajfla obfocono z miliard razy albo i lepiej, ale z drugiej - dlaczego nie mieć czegoś 'własnego', własnym okiem i obiektywem objętym? Tak tylko pytam.
OdpowiedzUsuńPoprawię się :) Jak znów będę w BB, zrobię ratuszowi wczorajidzisia. Zresztą skłamałem - mam jego zdjęcia, ale tylko od tyłu, gdzie ma szkaradną dobudówkę z lat 90.
UsuńTe widoki ze street view są badziewne, ale po wpisaniu w gógla "bielsko biała ratusz" lub czegoś podobnego masz skolko ugodno przyzwoitych zdjęć tego budynku. Robię zdjęcia a) żeby się wyżyć twórczo, b) bo ich do czegoś potrzebuję, np. do napisania posta, c) bo chcę coś zanotować, udokumentować, zapamiętać - tu żadna z tych okoliczności nie zaszła, na ratuszu się akurat nie wyżywałem, nie przewidziałem, że będę o nim pisał, a dokumentować go z podanej wyżej przyczyny nie trzeba.
Drewniany kościół w Komorowicach nawiedzały pożary także wcześniej, przed przeniesieniem go do Krakowa - od dawna nie miał szczęścia :/ W miejscu jego położenia stoi pomnik Jana Chrzciciela, a jego wizualizacje można zobaczyć na witrażu nad wejściem do obecnego kościoła.
OdpowiedzUsuń42 year old Developer II Minni O'Hannigan, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like Claire Dolan and Glassblowing. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a McLaren F1. kliknij, aby przesledzic
OdpowiedzUsuń