25 marca 2013

Targowa 14, część 3: drugie podwórze

Kilka informacji o budynku. Czerpię je wyłącznie z internetu, najwięcej z artykułu Janusza Sujeckiego. Czynszową kamienicę zbudował w latach 1899–1902 Władysław Karszo-Siedlewski, właściciel destylarni wódek w oficynie przy Mokotowskiej 62 oraz kamienicy przy Placu Trzech Krzyży 3, tej, która do dziś stoi po jego południowej stronie, między Alejami a Mokotowską. 

(Dygresja: Karszo-Siedlewski – szlacheckie nazwisko Karszo pochodzi z Węgier – był warszawiakiem, wykształconym gorzelnikiem uprawiającym z sukcesami swój zbożny fach, prezesem luterańskiego konsystorza. Z dwóch jego synów jeden był senatorem II RP, poległ od bomby w 1939, drugi dyplomatą, konsulem w Opolu, Charkowie, Teheranie i Bejrucie, zmarł na emigracji, córka zaś wyszła za Sylwina Strakacza, kompozytora i dziennikarza, sekretarza i spadkobiercę Ignacego Paderewskiego, podczas wojny konsula w Nowym Jorku – ów też skończył na emigracji. Smutne to dzieje, ale wniosek z nich ten, że wbrew części opinii Praga nie była wówczas osobnym miastem ­– nawet warszawiacy z dobrych sfer dostrzegali jej istnienie).

W międzyczasie przez trzecią bramę przechodzimy na drugie podwórze. Spojrzenie w przód:
Spojrzenie w tył:
Karszo-Siedlewski sprzedał kamienicę w roku 1920, zmieniała ona kilkakrotnie właścicieli, wojnę przeszła bez uszczerbku, a w roku 1950 zagarnęło ją państwo. Ostatnim właścicielem był wg ksiąg hipotecznych Stanisław baron Ruziczka de Rosenwerth, który ją kupił w roku 1942 od browaru Haberbuscha. Ten baron, zmarły w 1955, w źródłach występuje też jako zwykła polska Rużyczka de Rosenwerth.
(Troszkę o baronie, bo też są malownicze dane. Był to właściciel majątku w Cieleśnicy nad Bugiem, w którym bardzo prężnie gospodarował i także destylował. Wydał jedną książkę po niemiecku w roku 1910, jako dwudziestopięciolatek, pod tytułem Die zusammenlegung der grundstücke in Russisch-Polen – przypuszczam, że to tytuł rozprawy dyplomowej z prawa. Najbardziej fantastyczna jest informacja o podróży poślubnej, którą Stanisław z Julią z Mirskich odbyli rzekomo konno do Chin przez Syberię i Mongolię – brzmi to zupełnie nieprawdopodobnie, skoro miało się dziać w roku 1919. Ponadto baron był w roku 1923 współzałożycielem i głównym udziałowcem Podlaskiej Wytwórni Samolotów Sp. z oo. – piękna nazwa – która do roku 1939 wyprodukowała – a jakże! – 1506 sztuk samolotów. Wg Wikipedii po wojnie „baron został przez władzę ludową oskarżony o współpracę z okupantem”, skazany na 15 lat, uwięziony we Wronkach, skąd wyszedł w 1954, zapewne w żałosnym stanie, i wkrótce zmarł; w 1960 go zrehabilitowano. Być może, ale to tylko mój poszlakowy domysł, skoro miał niemieckie wykształcenie, półniemieckie nazwisko z alternatywną ortografią i w 1942 roku kupował sobie kamienice, był foksem; w takim razie kamienicy nie dotyczy zabawa w reprywatyzację, co się chyba zgadza. Jego żona i wszyscy czterej synowie zmarli w późnym wieku na emigracji. Czyli zagłada elit cd.).

Teraz widoki drugiego podwórka:
Dalsze dzieje do lat ostatnich są proste: sześćdziesięcioletnie rządy polskiego państwa reprezentowanego przez jakiś ZGN albo jakąś ADM doprowadziły kamienicę do dzisiejszego stanu. Cały wystrój fasady skuto w latach 50. Nowa perypetia zaszła dopiero w grudniu 2009, kiedy decyzją nadzoru budowlanego (PINB) kamienicę wyłączono z użytkowania i zdecydowano o wykwaterowaniu około stu zamieszkujących ją rodzin.

(Dygresja: o tym PINB mam wyrobioną opinię, odkąd niedawno przeczytałem, że decyzję nakazującą opuszczenie mieszkań przy Targowej 70, nad budowanym metrem – decyzję motywowaną tym, że przebywanie w mieszkaniach zagraża życiu – decyzję, której przysługuje rygor natychmiastowej wykonalności – PINB wysyła pocztą, która doręcza ją po dwóch tygodniach. Wynika stąd, że literalna treść takich decyzji jest fikcją; w istocie chodzi tu, mniemam, o jakąś podkładkę czy też przykrywkę).

Rok 2009 – przypomnę, jaki to był czas: elektroniczne zegary odmierzają dni, godziny i minuty do Euro!!! Najwyraźniej z kamienicą postanowiono coś zrobić. (Kiedy się stoi pod nowym, dużym stadionem od strony Zielenieckiej i patrzy na północ, w porze bezlistnej kamienicę widać jak na dłoni, a z peronu Dworca Stadion wręcz nie sposób jej nie dostrzec). W tym celu trzeba było wysiedlić ludzi; na bardziej skomplikowane działania nie starczyło już pary, a wykwaterunek trwa do dziś – w budynku nadal zamieszkanych jest około dziesięciu mieszkań (i oczywiście nikomu sufit na głowę nie spadł). Rodzą się nawet nowe pokolenia:
Znalazłem na stronach miasta dokument, z którego wynika, że na lata 2008­–10 przeznaczono na rewitalizację Targowej 14 ponad sześć i pół miliona złotych, przedsięwzięcie odłożono jednak na później, wydając z rzeczonej kwoty tylko 62 220 – ciekawe, co za nie rewitalizowano? (Może silnik w czyimś SUV-ie?)

W roku 2010, w trakcie tych działań, budynek został wpisany do rejestru zabytków. Według linkowanego wyżej artykułu Janusza Sujeckiego jest to dziś jedyna zachowana w Warszawie kamienica czteropodwórzowa oraz jedyna zachowana kamienica czynszowa z drewnianym gzymsem koronującym (zachowanym w dobrym stanie, choć pożar na strychu sprzed kilku dni mógłby to zmienić, gdyby sobie raźniej poczynał).

Optymistyczne jest w tej historii, że kamienica jest prawnie chroniona, nie ma iść do rozbiórki. Ale czy w toku „rewitalizacji” zachowane będzie np. parterowe trzecie i czwarte podwórko? Oczywiście sprawa stanie się nieaktualna, jeśli kolejny pożar lepiej się uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz