22 września 2013

Kościół Opatrzności Bożej w Wesołej 4/4

Jak już pisałem w pierwszym poście o kościele w Wesołej, Nowosielski nie tylko pokrył w nim polichromiami absydę i przedsionek (narteks) oraz namalował drogę krzyżową, ale też zaprojektował bądź wykonał niemal wszystkie pozostałe elementy wystroju. Ich przedstawienie rozpocznę od sufitu, również on bowiem jest dziełem malarskim. Strop jest podzielony na kasetony i pomalowany na indygo – kolor dominujący w narteksie. Wewnątrz kasetonów umieszczone są według pewnego systemu, widocznego na pierwszym zdjęciu, jaśniejsze motywy ni to geometryczne, ni to organiczne, kolorystycznie odpowiadające z kolei absydzie. Być może mają one jakiś sens symboliczny, znany jednak tylko autorowi; w każdym razie dla oka są bardzo przyjemne.
Elementem do sufitu przeciwległym, z którym zresztą ma się więcej kontaktu zarówno cielesnego, jak i wzrokowego, nie tylko wskutek właściwej wiernemu postawy prostracji, ale też wskutek ostrożności, podpowiadającej, by zerkać czasem, gdzie się stąpa, jest posadzka z małych, kwadratowych kafelków.
W nawie ułożony jest prostokąt kafli białych (w odcieniu szarawo-żółtawym), między którymi nieregularnie rozsypane są czarne. Boki prostokąta wykreślają pojedyncze rzędy kafli czerwonych i szarych; na zewnątrz kafle czarne nieregularnie przeplatane są białymi i szarymi. Środek kościoła wyznacza kwadrat kafli czerwonych. Wreszcie prezbiterium wyodrębnione jest kaflami tylko jednej, rudej barwy.  

Posadzka ta ogromnie mi się podoba. Skądinąd jestem wielbicielem basenu na Inflanckiej, nasuwają się jednak i inne skojarzenia. Mimo że ułożona w latach siedemdziesiątych, posadzka w Wesołej przypomina klimatem międzywojenne posadzki z ceramiki spod szyldu Dziewulski i Lange, powszechne w warszawskich budynkach modernistycznych z lat trzydziestych. (Zresztą te kafelki to pewnie też Opoczno, już państwowe). Ówczesne projekty przywodzi na myśl zwłaszcza nieregularność wzoru – przykłady z lat trzydziestych we wspaniałych Warszawskich gorsecikach zanikających H. Faryny-Paszkiewicz i Z. Fruby oraz tu).
Widok w tył i w przód wzdłuż prawej ściany:
Stopnie prezbiterium – jego posadzkę widać też na zdjęciach w poście poświęconym absydzie:
Z jednej strony kojarzy się to, jak starałem się wskazać przez link do zdjęć z domów Żórawskiego, z kwiatem polskiego modernizmu; z drugiej strony nieco mozaikowa faktura tych posadzek może też nasuwać skojarzenia z budownictwem wczesnochrześcijańskim, późnostarożytnym – czyli z wzorcem architektury kościoła, do którego wyraźnie, lecz już nie naśladowczo nawiązują też polichromie w absydzie. 

Dodajmy na koniec, że ta posadzka z szarych basenowych kafelków, miejscami mocno już wypaczonych, jest bardzo skromna jak na standardy nowych polskich kościołów.

Kolejny element projektu Nowosielskiego to abstrakcyjne, geometryczne witraże we wszystkich oknach. Nie będę już chlapał klawiaturą, zdjęcia poniżej oddają mniej więcej ich charakter, łącznie z różową poświatą, którą witraże wypełniają kościół przy zgaszonym świetle. Zauważę tylko, że na przykładzie witraży nędza współczesnej sztuki sakralnej jest na ogół szczególnie widoczna; patrząc na nie – nie tylko w nowych kościołach, często też w szacownych zabytkach, które wcześniej witraży nie miały albo je utraciły – często trudno uwierzyć, że możliwe jest w tej dziedzinie coś niesztampowego. A zarazem prostego.
Na kolejnym zdjęciu okno nad chórem, jedyne potrójne i jedyne, w którym dominującym kolorem nie jest czerwień (w zgodzie z kolorystyką narteksu).
Wreszcie oświetlenie. W poście o absydzie było już zdjęcie lampki nad ołtarzem, niżej zaś żyrandole w nawie, skrajnie proste i w tej prostocie świetnie pasujące do całości:
Pomijam już szczegóły takie jak również zaprojektowana przez Nowosielskiego ambona (prosta, biała) czy ława dla służby liturgicznej przy ścianie absydy; widać je na zdjęciach we wcześniejszych postach, gdzie pisałem też o tronie biskupim. 

Podsumujmy: polichromie w absydzie i przedsionku, droga krzyżowa, polichromowany sufit, witraże, starannie zaprojektowana posadzka, przemyślane żyrandole, tabernakulum (to pierwotne), ambona, ława, tron biskupi, do tego białe ściany – to wszystko w języku współczesnym, a zarazem odwołującym się do tych samych źródeł co neoromańska architektura – i dzielące z nią prostotę.

Pisałem już także o proboszczu, który latach dwutysięcznych wprowadził do wnętrza kilka innowacji; spośród nich dotychczas mowa była o tabernakulum. Zdjęto już czerwony dywan rozpostarty przez owego księdza na posadzce, nazbyt widocznie skromnej; można go wciąż podziwiać za pomocą narzędzia turystyki wirtualnej, które linkuję powtórnie. Inny wkład tego proboszcza to nowe ławki; te są w porządku, nawiązują do architektury kościoła i nie stanowią dysonansu. Widać je na wielu wcześniejszych zdjęciach, niżej jeszcze jedno:
Gdyby ktoś był ciekaw, stare ławki, zastane przez Nowosielskiego – był to chyba jedyny element wnętrza, którego Nowosielski nie przekształcił – stoją obecnie w kaplicy sąsiedniego domu rekolekcyjnego. Największą z ingerencji jest jednak zawieszenie na wąskich ścianach wokół absydy standardowego, tandetnie wykonanego zestawu pobożnościowego: Matki Boskiej Częstochowskiej i JP2 po prawej stronie oraz Jezu ufam Tobie i św. Faustyny po lewej. Ta ingerencja jest odczuwalna, przy czym dwa obrazy po lewej stronie zastępuje obecnie plakat na Rok Wiary (z Chrystusem Pantokratorem z Cefalù), wiszący w tej chwili w mniej więcej wszystkich polskich kościołach. Rozumiem, że sprawa jest trudna: gdy raz zawiśnie jakiś element takiego standardowego zestawu, nie ma już jak go zdjąć, kto bowiem ośmieli się usunąć z kościoła Matkę Boską Częstochowską? Pomijając jednak kontekst tego konkretnego wnętrza, każdy z czterech wymienionych obrazów można namalować lepiej, a Matka Boska nie potrzebuje do świętości formatu na całą szerokość ściany i wielkich, złotych ram.
Tuż obok kościoła jest w Wesołej kaplica domu rekolekcyjnego z kolejnym zespołem polichromii Nowosielskiego; także jej opis planuję w ramach cyklu o udanych kościołach współczesnych. Ponieważ jednak wielokrotne pedałowanie tą samą trasą może znudzić, następny odcinek poświęcony będzie innemu miejscu.

17 komentarzy:

  1. wspaniale wyczerpujący wpis opisowy!
    podzielam zauroczenie wystrojem autorstwa Nowosielskiego, łącznie z bliskim mi "aleatorycznym" wykafelkowaniem.

    co do ingerencji - lepiej nie patrzeć, co wystawiono we wspomnianym już w komentarzach kościele św. Michała.

    poza tym, czy nie ma czasem odgórengo nakazu, żeby w każdym kościele umieścić zestaw MBCz + JPII + JuT?

    wreszcie, hasło "Rok Wiary" wydaje mi się dość nietrafione z propagandowego punktu widzenia, bo zawsze, gdy je widzę, głos wewnętrznego prześmiewcy dopowiada mi "...i chwacit".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie słyszałem o takim odgórnym nakazie, zresztą to chyba niemożliwe na poziomie innym niż diecezjalny, a diecezje są 42. Dziś byłem w ładnym neogotyckim kościele, w którym z wymienionej trójcy wisi tylko JUT w kruchcie (bo gdzie indziej nie było już na nie sensownego miejsca). Myślę, że to prawie zawsze jest w gestii proboszcza.

      Samo JUT to arcyciekawe zjawisko, można je interpretować jako ostateczny kres zachodniego pomysłu na sztukę sakralną i zupełny powrót ikony - w tym sensie, że recepta na obraz jest podana z góry, praca malarza ma polegać tylko na wypełnieniu recepty. I ten kult jest niewątpliwie żywy. Ale i tu są różne możliwości.

      Usuń
    2. Też mi się wydaje, że to oddolne, ale z chęcią zobaczę kościół, w którym ta "trójca" będzie niekompletna (szczególnie jeśliby wisiało tylko 1 z 3 - którekolwiek - lub nawet 0 z 3).

      Co do "... i chwacit". To (nieco z innej beczki) w 2009 na hali na Koszykach wisiało "1909-2009, 100 lat hali", a ja sobie pomyślałem "... i ani roku więcej".

      Usuń
  2. Skoro już o Żórawskim wspomniałeś, do czasu przeczytania jego biografii nie zdawałem sobie sprawy, jak smutna to była postać w okresie powojennym. Znaczy, jak smutne miał życie.

    A wpis rewelacyjny. Kasetony u góry kojarzą mi się z gigantyczną tabliczką czekolady, mniam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tej biografii, czytałem tylko o niej. Wiem, że po wojnie już mało co projektował, a co jeszcze?

      Usuń
  3. Wielki szacunek za wszystkie części wpisu, posadzka i sufit bardzo mi się podobają, szczególnie te kasetony, wyjątkowa rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. W kaplicy obok jest jeszcze fajniejszy sufit.

      Usuń
  4. Rewelacja w odcinkach! Nie powiem, że nie czekałem na łyżkę dziegciu na koniec, jako pesymista (realista) z zawołania. No bo jak - kościół bez MBCz i JPII?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest potrzeba nowego cyklu: JUT, MBCz i JP2 z sensem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byłby bardzo krótki serial.

      Usuń
    2. Czytajcie następny odcinek (w październiku).

      Usuń
    3. Mam(y) czekać AŻ do października?! To nawet ja dodałem odcinek serialu (też krótkiego) o ciekawych budynkach szkolnych powojennych.

      Usuń
  6. Kościół, wokół którego toczyło się moje dzieciństwo. Wakacje spędzane u babci w Wesołej oznaczały częste wycieczki na kościelną górkę, Nawet dla dziecka kościół był fascynujący, bo inny. Mroczny i nieco niezrozumiały. Nieprzystający do barokowych tendencji w polskim budownictwie sakralnym.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam serdecznie. Dziękuję za bardzo ciekawe wpisy i zdjęcia. I za przywołanie mojej książki w przypisie ;) Chciałabym się z Panem skontaktować poza blogiem - w sprawie związanej właśnie z Wesołą. Ponieważ nie umiem tego zrobić poza ogólnodostępnym komentarzem - zaryzykuję. Będę wdzięczna za kontakt mailowy: czerni@znak.com.pl
    Pozdrawiam serdecznie z Galicji.
    Krystyna Czerni
    PS. Tylko z tą 'kolonizacją' Krakowa w I odcinku Pan przesadził, no naprawdę, że! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń