Dzisiejszy post jest uzupełnieniem posta sprzed pół roku z czterema widokami na nowy wieżowiec przy Placu Unii – dalej: na Nową Pałę Unii, ukończoną wówczas od zewnątrz, ale nie w środku, a teraz już otwartą. Pomyślałem wtedy, że ciekawy byłby również widok z kopca Powstania Warszawskiego, podjechałem więc tam (na sam czubek prowadzi serpentyną dzika ścieżka wyjeżdżona przez amatorów skoków rowerowych – może też motocyklowych – ze skoczniami i innymi wertepami), ale zamiaru nie mogłem zrealizować, gdyż kopiec jest obrośnięty zielenią, która latem całkowicie zasłania widok na śródmieście (odsłonięty jest tylko przeciwny kierunek: Siekierki i dalej). To zresztą temat sam w sobie. Uwielbiam przyrodę, chodzę po górach, pływam kajakiem, jem warzywa i owoce, znam nazwy drzew i ptaków itd. itd., ale uważam, że w mieście zieleń nie powinna być puszczona na żywioł – skoro jest takie miejsce jak kopiec Powstania, z którego rozciąga się atrakcyjny widok na miasto, w tym lepszy od widoków z czterdziestych pięter wieżowców, że ogólnodostępny, to zarośnięcie tego widoku przez zupełnie niepielęgnowaną zieleń jest doprawdy głupie. Wracając do tematu – Nowa Pała:
Widać stąd, że w swej okolicy wyrasta ona w sposób dość brutalny, jako pała samotna, znajdująca towarzystwo co najwyżej w peerelowskich blokach, nieskładnie powstawianych tu i ówdzie na skarpie.
Przy okazji dwie rzeczy. Pierwsza: gmach ten przez bardzo długi czas – jego budowa zaczęła się w roku 2010, a na forum Skyscrapercity pierwszy poświęcony mu wpis (jeszcze jako mglistemu projektowi, Supersam wciąż stał) jest z sierpnia 2005 – określany był w mediach (na pewno również w materiałach inwestora, z których media czerpią wiedzę) jako "biurowiec" (początkowo zdecydowanie najczęściej), "wieżowiec", "kompleks biurowo-handlowy", "budynek handlowo-biurowy", "centrum biurowo-handlowe", "biurowiec/centrum biurowe z galerią handlową". (Nawiasem mówiąc, początkowo projekt nazywał się: "Plac Unii Lubelskiej"). Tak było aż do niedawna; jeszcze w tekstach prasowych z października 2013 mowa o "kompleksie biurowo-handlowym" (Stołeczna z 12.10), "wielofunkcyjnym kompleksie Plac Unii", "biurowcu Plac Unii" (po drodze z nazwy wyleciał Lublin, została unia nieokreślona – jaka się komu podoba). Nie twierdzę, że te nazwy nie są adekwatne do rzeczywistości. Zapewne są; przyznajmy jednak, że ich wymowa jest inna niż gołych wyrażeń: "centrum handlowe", "galeria handlowa". Obecnie, już po oficjalnym otwarciu, całość nazywa się – tak głosi dość duży szyld nad wejściem – Plac Unii City Shopping i powszechnie odbierany jest jako galeria handlowa, nawet jeśli jest w nim również biurowiec (tak samo jak w kilku innych galeriach handlowych). Wydaje się więc, że przez długi czas mieliśmy do czynienia po prostu z eufemizmami, przesłaniającymi fakt, że w centrum miasta – i to w jednym z niewątpliwie najlepszych urbanistycznie jego fragmentów – buduje się kolejną galerię handlową.
Zresztą co do mnie – z pojawienia się CH w takim miejscu, przyjemnym spacerowo, dobrze skomunikowanym, pięć minut piechotą od Łazienek (jak wiadomo, Nowa Pała jest z nich świetnie widoczna), jestem akurat zadowolony. Z kilku podróży po zachodniej Europie znam zjawisko ulicy handlowej, zupełnie nieznane warszawiakowi niewychylającemu nosa poza swe miasto (nie mówię: poza Polskę, bo zbyt rzadko bywam np. w Trójmieście, by wiedzieć, jak tam jest pod tym względem). Nie lokalnej ulicy ze spożywczakami, kwiaciarnią i pocztą, tylko centralnej, wielkomiejskiej ulicy handlowej pełną gębą, po której spaceruje się, oglądając wystawy najlepszych marek – ulicy, jakiej dziś w Warszawie nie ma ani kawałka. Dzieje, kierowane na swe tory zapewne nie jedną decyzją, lecz przez tysiące skumulowanych decyzyjek i zaniechań, tak się potoczyły, że naszą karmą nie ma być spacer po wielkomiejskiej ulicy handlowej, tylko jazda bryką do malla na peryferiach, parkowanie bryki w podziemnym parkingu, spacer po mallu i jazda bryką nazad. Taki model kultury jest uznawany za najlepszy przez urzędników, których dziełem jest ów ciąg tysięcy decyzyjek i zaniechań, a ci urzędnicy są odbiciem tego, jacy my jesteśmy. Skoro więc mleko się rozlało i na zakupy, które co jakiś czas robić trzeba – kiedy ma się np. dziecko rosnące półtora centymetra miesięcznie, to zakupy odzieżowe wypada robić nawet dość często – nie ma po co się udawać na ulice inne niż ulica św. Arkadii, św. Promenady czy św. Galerii Mokotów – to już lepiej i wygodniej mieć takie "ulice" w centrum niż na jakichś wietrznych zadupiach. (Zresztą kto wie, może paradoksalnie ta galeria przyczyni się do ożywienia zamarłej Marszałkowskiej). Witaj więc, Nowa Pało Unii City Shoppingu!
Druga rzecz: wiem, że w miejscu Nowej Pały przed wojną planowany był siedemdziesięciometrowy (czyli, było nie było, dwadzieścia metrów niższy) wieżowiec Polskiego Radia – co jest koronnym argumentem na rzecz słuszności budowy wieżowca w tym miejscu. Sądzę jednak, że powoływanie się na te plany jest w swoim anachronizmie zupełnie chybione. Mówiąc krótko – Warszawa wyglądała wówczas troszkę inaczej niż dziś.
Przy okazji dwie rzeczy. Pierwsza: gmach ten przez bardzo długi czas – jego budowa zaczęła się w roku 2010, a na forum Skyscrapercity pierwszy poświęcony mu wpis (jeszcze jako mglistemu projektowi, Supersam wciąż stał) jest z sierpnia 2005 – określany był w mediach (na pewno również w materiałach inwestora, z których media czerpią wiedzę) jako "biurowiec" (początkowo zdecydowanie najczęściej), "wieżowiec", "kompleks biurowo-handlowy", "budynek handlowo-biurowy", "centrum biurowo-handlowe", "biurowiec/centrum biurowe z galerią handlową". (Nawiasem mówiąc, początkowo projekt nazywał się: "Plac Unii Lubelskiej"). Tak było aż do niedawna; jeszcze w tekstach prasowych z października 2013 mowa o "kompleksie biurowo-handlowym" (Stołeczna z 12.10), "wielofunkcyjnym kompleksie Plac Unii", "biurowcu Plac Unii" (po drodze z nazwy wyleciał Lublin, została unia nieokreślona – jaka się komu podoba). Nie twierdzę, że te nazwy nie są adekwatne do rzeczywistości. Zapewne są; przyznajmy jednak, że ich wymowa jest inna niż gołych wyrażeń: "centrum handlowe", "galeria handlowa". Obecnie, już po oficjalnym otwarciu, całość nazywa się – tak głosi dość duży szyld nad wejściem – Plac Unii City Shopping i powszechnie odbierany jest jako galeria handlowa, nawet jeśli jest w nim również biurowiec (tak samo jak w kilku innych galeriach handlowych). Wydaje się więc, że przez długi czas mieliśmy do czynienia po prostu z eufemizmami, przesłaniającymi fakt, że w centrum miasta – i to w jednym z niewątpliwie najlepszych urbanistycznie jego fragmentów – buduje się kolejną galerię handlową.
Zresztą co do mnie – z pojawienia się CH w takim miejscu, przyjemnym spacerowo, dobrze skomunikowanym, pięć minut piechotą od Łazienek (jak wiadomo, Nowa Pała jest z nich świetnie widoczna), jestem akurat zadowolony. Z kilku podróży po zachodniej Europie znam zjawisko ulicy handlowej, zupełnie nieznane warszawiakowi niewychylającemu nosa poza swe miasto (nie mówię: poza Polskę, bo zbyt rzadko bywam np. w Trójmieście, by wiedzieć, jak tam jest pod tym względem). Nie lokalnej ulicy ze spożywczakami, kwiaciarnią i pocztą, tylko centralnej, wielkomiejskiej ulicy handlowej pełną gębą, po której spaceruje się, oglądając wystawy najlepszych marek – ulicy, jakiej dziś w Warszawie nie ma ani kawałka. Dzieje, kierowane na swe tory zapewne nie jedną decyzją, lecz przez tysiące skumulowanych decyzyjek i zaniechań, tak się potoczyły, że naszą karmą nie ma być spacer po wielkomiejskiej ulicy handlowej, tylko jazda bryką do malla na peryferiach, parkowanie bryki w podziemnym parkingu, spacer po mallu i jazda bryką nazad. Taki model kultury jest uznawany za najlepszy przez urzędników, których dziełem jest ów ciąg tysięcy decyzyjek i zaniechań, a ci urzędnicy są odbiciem tego, jacy my jesteśmy. Skoro więc mleko się rozlało i na zakupy, które co jakiś czas robić trzeba – kiedy ma się np. dziecko rosnące półtora centymetra miesięcznie, to zakupy odzieżowe wypada robić nawet dość często – nie ma po co się udawać na ulice inne niż ulica św. Arkadii, św. Promenady czy św. Galerii Mokotów – to już lepiej i wygodniej mieć takie "ulice" w centrum niż na jakichś wietrznych zadupiach. (Zresztą kto wie, może paradoksalnie ta galeria przyczyni się do ożywienia zamarłej Marszałkowskiej). Witaj więc, Nowa Pało Unii City Shoppingu!
Druga rzecz: wiem, że w miejscu Nowej Pały przed wojną planowany był siedemdziesięciometrowy (czyli, było nie było, dwadzieścia metrów niższy) wieżowiec Polskiego Radia – co jest koronnym argumentem na rzecz słuszności budowy wieżowca w tym miejscu. Sądzę jednak, że powoływanie się na te plany jest w swoim anachronizmie zupełnie chybione. Mówiąc krótko – Warszawa wyglądała wówczas troszkę inaczej niż dziś.
Może i krzaki zasłaniają miasto, ale za to jakie niebo!
OdpowiedzUsuńNic takiego, ale lepsze niż dziś.
UsuńZetnij jeden krzaczek, od razu się rzucą z wrzaskiem, że ziemia umiera a Ty niszczysz tlen itp.
OdpowiedzUsuńAkurat w tym miejscu, myślę, mało kto by się rzucał. Chyba większość tych, co tam wchodzą, a jest ich sporo, odczuwa na górze zawód, że nic nie widać (latem).
Usuńno tak, typowy przykład, że nie ma komu z "czynników decydujących" o tym pomyśleć.
OdpowiedzUsuńa jeszcze z 10 lat temu robiłem foty nocne na dałntałn.
co do pały, nie pierwsza to i nie ostatnia pała, która spadnie na ciało Warszawy, więc...
zawsze można sie wyprowadzić, choćby do miasta mniej niż dwustutysięcznego.
Ja nie narzekam, tylko opisuję.
UsuńPały budowane w zachodnim Śródmieściu mnie nie ruszają, uznaję tę okolicę za spałowaną na wieki. Ale jeśli się pojawią pały w Porcie Praskim, to rzeczywiście będzie mi ciężko przywyknąć.
Dostojna to i dorodna pała, która przyćmiewa inne starsze pałki. jakby tego nie komentować, coś się w mieście dzieje. czy pała była potrzebna, czy nie, to zależy od ustalenia jej przeznaczenia. Szkoda, by się zmarnowała.
OdpowiedzUsuń