28 listopada 2013

Trafostacja, Mińska 46

Stacja transformatorowa przy Mińskiej 46 jest znanym, wielokrotnie opisywanym w prasie i w internecie przykładem konfliktu na linii deweloper–zabytek; zabytek, który w dodatku nie może się doprosić o formalne uznanie go za to, czym jest. Ponieważ przypadkiem wszedłem na zamknięty na ogół teren, dodaję kolejną cegiełkę do tych opisów. Wszyscy kiedyś przeminiemy – przeminie rejestr zabytków, przeminie internet, przeminie ten blog, przeminie trafostacja, przeminie deweloper Rogowski. Co do kolejności przeminięć trudno cokolwiek przewidywać, gdyby jednak blog miał potrwać trochę dłużej niż któraś z istniejących stron o trafo, może na coś się przyda jako dokument.

Podstacja elektryczna złożona jest z dwóch budynków. Główny ma na fasadzie datę budowy: 1929. Drugi, mniejszy, pierwotnie zawierający warsztaty, magazyny i mieszkanie dozorcy, dobudowano w roku 1936. Między budynkami jest podwórze, na które prowadzi brama z ulicy. Na końcu podwórza stoi murowany niemiecki bunkier z czasów okupacji – dodatkowa atrakcja i dodatkowy zabytek.

Do początku lat 90. stacja działała zgodnie ze swą pierwotną funkcją. Potem wyłączono ją z eksploatacji, dużą jej część przerobiono na mieszkania. W roku 2007 od STOEN-u nabył ją deweloper Rogowski. Dalsze losy są proste i powtarzalne do znudzenia. Prostolinijny deweloper nie próbował nawet ukrywać zamierzeń. Stołeczna z 2 lipca 2008: "Planujemy tu wielorodzinne domy. Chcemy wyburzyć to, co tam teraz stoi. Te budynki są w złym stanie i nie mają szczególnej wartości. Możemy potem ewentualnie odbudować front trafostacji od strony ulicy – mówi Andrzej Januszko z firmy Rogowski Development". W paradę weszli społecznicy, którzy w roku 2008 doprowadzili do wpisania zespołu trafostacji w rejestr zabytków. Decyzja została zaskarżona; w roku 2012 mazowiecki wojewódzki konserwator zabytków Rafał Nadolny zmienił ją, obejmując ochroną rejestrową wyłącznie elewacje frontowe obu budynków.

W międzyczasie budynki te doznały głębokiej dewastacji, której narzędziem byli złomiarze korzystający z szeroko otwartej bramy. W pełni zachowane wyposażenie rozszabrowano, z budynków, jeszcze niedawno zamieszkanych, powyłamywano drzwi i okna. Bramę zamknięto, gdy obiekt zaczął przypominać ruinę stwarzającą zagrożenie dla życia, co w takich przypadkach stanowi ważny etap developmentu; w kolejnym etapie PINB wydaje pozwolenie na rozbiórkę. Na Street View wciąż można też zobaczyć nieaktualny widok z czasu budowy sąsiedniego bloku dewelopera Rogowskiego, podczas której podwórze trafostacji mieściło jakieś kontenery i służyło za zaplecze budowy.

Tyle historii, w uzupełnieniu kilka linków:
strona Rady Osiedla Kamionek ze zdjęciami z kwietnia 2008 (warto porównać ze zdjęciami niżej – dewastacja była dużo mniej zaawansowana); 

Na razie trwa stan zawieszenia. Deweloper postawił tuż obok blok (niczym się nie wyróżniający z masy innych bloków), a 7 marca 2013 wystąpił o warunki zabudowy dla terenu trafostacji; ta jeszcze stoi. Na zakończenie dodam, że w całej tej historii rzuca się w oczy nieobecność głównego czynnika powołanego do troski o interes publiczny, mianowicie samorządu, w tym wypadku – dzielnicy Praga-Południe m.st. Warszawy. Jeszcze jeden link do sprawozdania z rozmowy o trafostacji na posiedzeniu Komisji Zagospodarowania Przestrzennego tej dzielnicy w maju 2013. Z rozmowy wynika, że po prostu nic się nie da. Kilka cytatów – dopiski kursywą ode mnie:

"Radny K. Kowalczyk wyraził przypuszczenie, że kolejne zabytkowe obiekty znikną z mapy dzielnicy jak to miało miejsce z willą Marconiego, zabytkową parowozownią i innymi obiektami. I spojrzał w niebo.
Przewodniczący Komisji M. Suliborski wyraził opinię, że powodem tych wydarzeń jest zła konstrukcja prawa w tym zakresie, sankcjonująca stosowanie przez deweloperów metodę faktów dokonanych. Zamieszał herbatę i westchnął.

Kierownik Referatu A. Skrzypczak poinformowała, że po wydaniu decyzji o warunkach zabudowy należy liczyć się z protestami mieszkańców i być może w tym czasie, kiedy będą rozpatrywane protesty, uchwalony zostanie miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego Kamionka. Zostanie, nie zostanie, zostanie, nie zostanie, zostanie, nie zostanie – nuciła następnie, obrywając listki paprotce. 
Przewodniczący Komisji M. Suliborski zapytał, jakim błędem była obarczona decyzja Konserwatora Zabytków o wpisaniu tych obiektów do rejestru zabytków, że została zaskarżona i uchylona.
Kierownik Referatu A. Skrzypczak  wyjaśniła, że minister podważył zasadność  wpisania  tych obiektów do rejestru zabytków ze względu na ich wartość. Konserwator po przeanalizowaniu wartości tych obiektów podjął decyzję o skreśleniu ich z rejestru zabytków. Trudno dyskutować z decyzją Konserwatora, co do oceny wartości historycznej obiektu – powiedział, marszcząc brwi. (Przypomniał sobie jednak, że gdy straganiarz proponował mu jaja po pięć złotych sztuka, wszedł z nim w dyskusję, mimo że nie ma dyplomu ze sprzedaży jaj i nie musi ich kupować)".


Na koniec zwróćmy uwagę, że wszystko zaczęło się od sprzedaży trafostacji deweloperowi przez STOEN, niegdyś spółkę miejską.

Widok z ulicy:
Główny budynek od frontu:
Drugi budynek, moim zdaniem bardziej malowniczy:
Zdjęcia mają rozmaite barwy, gdyż powstawały w rozmaitych porach dnia w czerwcu i lipcu 2013.

Wchodzimy. Z miejskiego eksploratora mam tyle, ile przeciętny czytelnik Sienkiewicza z Bohuna, kieruję się jednak staropolską zasadą: Brama na oścież otwarta, przechodniom ogłasza... 
Podwórze, na końcu bunkier:
Budynek gospodarczo-mieszkalny:
Bunkier i tył podwórza:
Fragmenty głównego budynku – wnętrze jest doskonale opróżnione:
Wychodzimy.
Jeśli te budynki znikną, będzie mi bardzo szkoda. To nie jest wybitne dzieło architektury, ale jest to obiekt o charakterystycznym, niepowtarzalnym kształcie, mający swój urok i pochodzący z czasów, gdy architektura na ogół nie miała jeszcze na celu wgniecenia przechodnia w bruk. Obecność takich budynków, nawet jeśli same z siebie nie są niczym wybitnym, nadaje charakter miejscu, kształtuje ciekawe miasto. Zamiast tego pojawić się ma sztampowy blok. Prawdopodobny dalszy ciąg tej sytuacji jest moim zdaniem najgłupszy z możliwych – wyburzenie niechronionych rejestrem zabytków i odtworzenie elewacji frontowej "wkomponowanej" w blok, czyli to, co zdarzyło się na przykład odległej o dwieście metrów fabryce Kemnitza:
Od takiej konserwacji zabytków wolę ich zupełne burzenie. 

Na zakończenie tego długiego wpisu trochę liryki – bardzo mi się podoba kompozycja farby i rdzy na drzwiach głównego budynku trafostacji.

25 komentarzy:

  1. Mnie w tej historii najbardziej zabolało to rozkradzenie wyposażenia, zgodnie z obiegową opinią "A chu.. z tym. Stare żelastwo".
    Elewacje, a może i jakąś inną cześć budynków łatwiej zachować czy nawet odtworzyć, niż oryginalne wyposażenie stacji. Najgorze jest to, że za to zapewne nie ma jak i kogo pociągnąć do odpowiedzialności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to przykre jako schemat przebiegu wydarzeń. Z drugiej strony, nie znam się na tym i nie mam pojęcia, jak wyglądało wyposażenie stacji transformatorowej, poza tym, że na pewno było tam mnóstwo kabli. Zakładając, że byłaby wizja wykorzystania tego miejsca np. na restaurację, opróżnienie wnętrz byłoby konieczne, a kto byłby zainteresowany przejęciem wyposażenia w celu innym niż jako surowiec wtórny?

      Usuń
  2. smutne to w istocie.
    najsmutniejsze zaś wydaje mi się - co przyszło mi do głowy, zanim przeczytałem tekst, a już obejrzałem obrazki, a co częściowo pokrywa się z Twoją opinią, a częściowo wystaje - że ta architektura "bez specjalnej wartości" jest i tak o niebo lepsza, niż cokolwiek jakikolwiek deweloper mógłby dzisiaj w zamian (?) zaproponować.
    (ostatnio wyskoczyła mi reklama pewnej stołecznej inwestycji mieszkaniowej: serce mi żywiej zabiło na jej widok... ale, nie. to tylko zaadaptowana przedwojenna zabudowa poprzemysłowa. rozczarowanie.)

    po prostu ta stacja to relikt czasów, gdy architektura była sztuką królewską, a nie maszynowym procederem, developmentem owijania metrażu w bawełnę, to jest w styropian.

    mówię o budownictwie mieszkaniowym, a co, jeśli pomyśleć o takim temacie, jak trafostacja? (może wkrótce, w jednym przypadku, uda się zrobić maleńką dziurkę w tej rzeczywistości.)

    w przypadku prezentowanych obiektów, można by rzeczywiście odżałować wgłębną zabudowę barakową, ALE wszak ona wyznacza skalę i charakter tego zespołu. to racja, że odtworzona elewacyjka stacji, wklejona w blok, wyglądałaby głupio.
    aż by się prosiło o tych obiektów adaptację na restaurację! niestety, grunt pod "wyciskanie PUMu" nie śmierdzi.

    z drugiej strony - no właśnie, mamy jednak tę słabość do odrapanych baraków, i rdzy z przedmieść. nie każdy jest w stanie ją podzielać... :-)

    w drugich słowach mego listu chciałbym wyrazić uznanie dla artystycznej wizji posiedzenia organu samorządowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ta architektura "bez specjalnej wartości" jest i tak o niebo lepsza, niż cokolwiek jakikolwiek deweloper mógłby dzisiaj w zamian (?) zaproponować" - oczywiście się zgadzam, co gorsza, mam przygotowany post, w którym w związku z innym budynkiem padają niemal te same słowa. Teraz nie wiem, czy go wrzucać.

      "można by rzeczywiście odżałować wgłębną zabudowę barakową" - dla mnie ten młodszy budynek w kształcie statku z półokrągłym oknem na piętrze jest po prostu w dechę, niepowtarzalny.

      wiercić dziury w trafostacjach - chyba gumowym wiertłem?

      Usuń
    2. a co to, wykorzystałem limit złotych myśli? wrzucaj!

      chyba jednak nadal się zgadzamy, bo walor tej części leży w skali i układzie przestrzennym (i w półokrągłym oknie, i drabince). lecz nie nazwałbym tego budynku niepowtarzalnym, mimo jego zalet, które doceniam ;-)

      dlaczego gumowym? i dlaczego wiercić?

      Usuń
    3. A gdzie są inne takie?

      Gumowym – bo przy robieniu dziurek w trafostacjach może nieźle pokopać.

      Usuń
    4. a po różnych podwórkach, oficynach, terenach przemysłowych, np. Kolejowej, Armatniej.

      kto miałby robić dziurki w trafostacjach i dlaczego?

      Usuń
    5. Kolejowa ma ciut podobny klimat do Kamionka, choć tylko do jego mniej zabudowanych okolic, a Armatnią w skali Warszawy też uważam za niepowtarzalną, choć np. na Śląsku mają takich kilometry. To jeśli chodzi o okolice, ale pojedynczy budynek?...

      Dziurka w trafostacji - może już nie drążmy, międlenie jednego żartu nuży :)

      Usuń
    6. nie poznałem, że to żart.

      budynek taki, ale inny:
      http://warszawskiezagadki.blogspot.com/2012/09/x2553.html
      budynek inny, ale taki:
      http://warszawskiezagadki.blogspot.com/2013/05/x2670.html

      pierwsze lepsze z pamięci opublikowania w internecie

      Usuń
    7. Jakieś podobieństwo jest, podobnie jak między mną a Audrey Hepburn. Tę drugą zresztą pamiętam, a w czasach pierwszej nie czytywałem jeszcze blogów.

      Usuń
    8. Audrey Hepburn jest teraz pewnie garstką popiołów. więc raczej jak między Tobą a tym tu.

      Usuń
    9. Też odległe: rzadko noszę krawat i mam nierozdwojony ogon.

      Usuń
    10. znudziło mi się już pisać, co jest do czego podobne.

      Usuń
    11. W południowym kraju mógłbyś się zwiesić z okna jak zblazowany kot i zblazowanym okiem patrzeć na myszy leniwie przechadzające się po bruku. Tu możesz np. iść się wyspać, kiedyś czytałem kawałek jakiegoś dawnego opisu życia w Laponii, z którego wynikało, że zimą Lapończycy pogrążają się w ogólnej apatii i w kółko śpią. Jak się człowiek dobrze wyśpi, to potem świeżym okiem dostrzega nowe korespondencje, podobieństwa, analogie, chętnie dokonuje nowych anabaz i katabaz i w ogóle hula i wymiata.

      Usuń
  3. A mi się podoba liryczne zakończenie z rdzą wygrywającą pojedynek z farbą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiesz, te zdjęcia to wrzuciłem z myślą o tak zwanej pci ;)

      Usuń
  4. "Idzie nowe i my nie boimy się burzyć reliktów przeszłości"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnich latach zburzono w Warszawie nawet kilka reliktów przyszłości.

      Usuń
    2. Ale po nich chyba nikt nie płacze.

      Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy o kościołach :)

      Usuń
    3. No, niedawno na blogu Marcina niektórzy wyrażali żal np. po Orbisie na rogu Marsz. i Królewskiej (ja nie). Kościoły będą dopiero w styczniu, jeśli się uwinę, to może wcześniej wrzucę jeden niewarszawski, ale muszę obrobić zdjęcia.

      Usuń
  5. Równie zajebiste "odtworzenie" jest w lidlowskiej parowozowni przy Wileńskiej. Dramat i kupizm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale jest też dużo przykładów "zachowania fasady" i zmiażdżenia jej jakimś górującym nad nią biurowcem czy rezidąs - całość prawie zawsze wygląda pokracznie. Jeszcze nie widziałem Hożej 55 po ukończeniu, ale np. Ząbkowska 23/25 to spełniony nonsens.

      Usuń
  6. Miło popatrzeć na te zdjęcia i przy okazji powspominać. Na jednym z tych zdjęć jest mieszkanie w którym mieszkałem przez 12 Lat. No i ten bunkier który w dzieciństwie nie jedno krotnie był miejscem zabaw :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń