Gdy szedłem Mokotowską, wydało mi się, że coś jest inaczej niż było, w sposób jednak przyjemny, porządkujący spojrzenie. Wcześniejszy widok odnalazłem w Street View. Kamienica przy Mokotowskiej 40 – ostatnia po wschodniej stronie przed skrzyżowaniem z Piękną – do niedawna wyglądała tak:
W ostatnią niedzielę zaś tak:
Kamienicy przywrócony został eklektyczny wystrój, skuty po roku 1945 (nie wiem, kiedy dokładnie, może znacznie później). W atlasie Jarosława Zielińskiego (Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy, t. 11, s. 384–86) dom ten figuruje jako zbudowana w latach 1895–96 kamienica Abrama Truskiera, choć ów był jej właścicielem tylko przez rok (nazwiska późniejszych sprzed '45: Aleksander Puzyna, Ryszard Zych, Jan Czarniecki). Dekorację fasady, obecnie przywróconą, a w chwili redagowania tej części Atlasu nieistniejącą, autor opisuje jako "dość przeciętny w wyrazie wystrój sztukatorski"; szczególnie mało uznania ma dla dwóch jońskich pilastrów "niezbyt sensownie ustawionych przy krawędziach elewacji".
Ach, jak miło mi Cię powitać, przeciętny wyrazie! Jakże mnie cieszycie, o bezsensowne pilastry! Witajcie, gzymsy, opaski, imposty, girlandy, obeliski, konsole, balustrady, naczółki trójkątne, łukowe i gzymsowe! Jak cudnie zabłysnąć mogą na waszym niefinezyjnym tle sąsiednie skarby architektury nowoczesnej!
Ach, jak miło mi Cię powitać, przeciętny wyrazie! Jakże mnie cieszycie, o bezsensowne pilastry! Witajcie, gzymsy, opaski, imposty, girlandy, obeliski, konsole, balustrady, naczółki trójkątne, łukowe i gzymsowe! Jak cudnie zabłysnąć mogą na waszym niefinezyjnym tle sąsiednie skarby architektury nowoczesnej!
Jak to się stało, że do ponadstuletniej rudery przylepiono na powrót pełne bezguścia sztukaterie? (W dodatku nie na styropian – nie ma go, pukałem?) Jak się dowiedziałem z rozmów z zagadniętymi mieszkańcami, kamienica w dalszym ciągu jest w części komunalna; część mieszkań należy do miasta, inne są własnościowe. W ramach remontu, którego zakres był dużo szerszy niż tylko odtworzenie elewacji, firma Ipeco nadbudowała dwie kondygnacje; wnioskuję, że w zamian wyłożyła środki na cały remont. Dzięki cofnięciu od ulicy nadbudowane kondygnacje są z niej niemal niewidoczne. Nieco gorzej jest właściwie z jednego miejsca, mianowicie z przejścia między dawnym Metalexportem a nowym biurowcem w narożniku Pięknej, Mokotowskiej i Kruczej:
W porównaniu z dziesiątkami innych nadbudów ta wydaje mi się nieszkodliwa, a zważywszy na jej skutki uboczne – zdecydowanie korzystna. Na nadbudowanych piętrach mieszczą się duże, luksusowe mieszkania, zwane teraz po polsku "penthausami". Można je znaleźć w zestawieniach najdroższych mieszkań na rynku pierwotnym w Warszawie; jedno z nich, wielkości 332 metrów, z tarasem, położone na najwyższej kondygnacji, ma w ogłoszeniu z sierpnia 2013 cenę 7 milionów 306 tysięcy PLN, co daje 22 tysiące za metr. Zajrzyjmy teraz tam, gdzie nam się uda zajrzeć.
Wystrój bramy z gipsowymi tondami był zachowany, został tylko uzupełniony i odświeżony; odtworzono czy też stworzono na motywach historycznych drzwi, które niebawem, po zakończeniu remontu, zostaną zapewne trwale zamknięte przed spacerowiczami.
W podwórku, w którym dobudowane kondygnacje są naprawdę ładnie spojone z resztą, postawiono całkowicie przeszklony szyb windy, ponadto odtworzono balustrady balkonów, położono kostkę, tynk itd.
W głównej klatce schodowej licznie zachowane są piękne drzwi:
(Żabia perspektywa to skutek poszukiwań czegoś, z czego dało się zrobić nieporuszone zdjęcie). Jest też kuta balustrada schodów; te są z piaskowca, a na piętrach i półpiętrach leżą kafelki w kolorach piaskowcowym i bladoniebieskim:
Ostatnie zdjęcie przedstawia taką samą balustradę dorobioną na najwyższej kondygnacji, czyli jednej z dobudowanych – tej, gdzie mieszkanie kosztuje siedem baniek. Posadzka jest tam z piaskowca, nie ma kafelków. Tak się przedstawia widok przez szyb windowy stamtąd:
Widać podwórko, a w dalszej perspektywie m.in. pałacyk przy Al. Ujazdowskich 6a, pylony Mostu Siekierkowskiego i bloki Gocławia (przypominam: zdjęcie powiększa się po kliknięciu).
Na zakończenie pierwszej części spaceru zanotujmy ten fakt: jedne z najdroższych, a więc najbardziej pożądanych mieszkań w Warszawie są w kamienicy z podwórkiem zamkniętym oficynami, przy ciemnej, wąskiej ulicy, zabudowanej głównie niedoburzonymi kamienicami, której powojennym urbanistom nie udało się doświetlić, poszerzyć, przewietrzyć. A teraz pójdźmy dalej, gdyż widok sprzed słomianki siedmiu baniek ukazuje nam w dole inną budowlę: oficynę o adresie Piękna 16A, stojącą po drugiej stronie podwórka.
Gwoli dokładności widok dalej na prawo, na tyły bloku przy Pięknej:
Blok z galeriami to Piękna 16. Po lewej i prawej widoczne są boczne oficyny Pięknej 16A, której główny budynek nie istnieje; jego miejsce zajął ten blok. Na ortofoto i planach wygląda to tak:
Większa oficyna wschodnia (zachodniej, niższej, dokładnie się nie przyjrzałem) jest całkowicie wykwaterowana i – znowu według informacji od mieszkańców – przeznaczona do wyburzenia, którego jednak miastu nie udaje się przeprowadzić, rzekomo z uwagi na sprzeciw ambasady USA; jej teren (parking) rozpoczyna się zaraz po drugiej stronie oficyny. Zajrzyjmy do wnętrza tego bezpośredniego sąsiada ambasady Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Widać windę z naprzeciw, którą będą jeździli właściciele mieszkania za siedem baniek. Miło na nich z góry popatrzeć, spożywając pół litra przy parapecie.
Napis na zaplombowanych drzwiach: "Ponowna próba bezprawnego wejścia do lokalu będzie skutkowała wezwaniem policji".
Im wyżej, tym bardziej widoki przypominają obrazy miejsc porzuconych w popłochu, znane czytelnikom wybitnego bloga, do którego link można znaleźć po prawej stronie ekranu.
Większa oficyna wschodnia (zachodniej, niższej, dokładnie się nie przyjrzałem) jest całkowicie wykwaterowana i – znowu według informacji od mieszkańców – przeznaczona do wyburzenia, którego jednak miastu nie udaje się przeprowadzić, rzekomo z uwagi na sprzeciw ambasady USA; jej teren (parking) rozpoczyna się zaraz po drugiej stronie oficyny. Zajrzyjmy do wnętrza tego bezpośredniego sąsiada ambasady Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Widać windę z naprzeciw, którą będą jeździli właściciele mieszkania za siedem baniek. Miło na nich z góry popatrzeć, spożywając pół litra przy parapecie.
Napis na zaplombowanych drzwiach: "Ponowna próba bezprawnego wejścia do lokalu będzie skutkowała wezwaniem policji".
Im wyżej, tym bardziej widoki przypominają obrazy miejsc porzuconych w popłochu, znane czytelnikom wybitnego bloga, do którego link można znaleźć po prawej stronie ekranu.
Raz jeszcze: to nie Praga, gdzie lekki bałagan elegancki warszawiak tłumaczy sobie charakterem półkoczowników zaludniających tę azjatycką, zakordonową przestrzeń. To budynek bezpośrednio sąsiadujący z ambasadą USA, położony w okolicy spływającej śmietanką warszawskiej mody, pośrodku między knajpą Najsztuba, butikiem Zienia i Słodkim Słonym Magdy Gessler.
Podsumujmy teraz dwie części spaceru. Godny uwagi jest fakt, że mieszkania z czołówki najdroższych w Warszawie znajdują się w dziewiętnastowiecznej kamienicy czynszowej z podwórkiem zamkniętym oficynami, przy jednej z niewielu ulic, którym charakter i skalę takie kamienice wciąż nadają. Polecam to zwłaszcza uwadze wszystkich, którzy wciąż powtarzają – kilka dziesięcioleci temu był to, zdaje się, dogmat – że takie kamienice to fatalne miejsca do życia – że nie ma co się dziwić ich powojennemu wyburzaniu ani żałować burzonych obecnie oficyn, a nawet frontowych "ruder". (Podobnie atrakcyjne mieszkania można by oczywiście urządzić na górnych kondygnacjach wykwaterowanej oficyny, a na kawalerkę na parterze też mało który student by się obraził). Wszystkim natomiast, którzy wzruszają ramionami na stan kamienic przy Brzeskiej czy Stalowej, wskazując na charakter społeczny tych okolic – proponuję się zastanowić nad powyższymi obrazkami z centrum warszawskiego hajlajfu.
Rzecz jasna sam myślę inaczej. Stare kamienice w gęsto zabudowanych dzielnicach, wyjąwszy drobną ich część z naprawdę głębokimi, wąskimi i ciemnymi podwórzami, mogą być świetnym miejscem do życia, pod warunkiem że nie są totalnie zapuszczone i zdegradowane technicznie po kilkudziesięciu latach państwowej administracji – co nie jest ich cechą wrodzoną, tylko spadkiem po socjalizmie realnym, z którym III RP, ogólnie biorąc, niezbyt dobrze sobie radzi. Temat szeroki, więc na pewno będzie kontynuowany.
Podsumujmy teraz dwie części spaceru. Godny uwagi jest fakt, że mieszkania z czołówki najdroższych w Warszawie znajdują się w dziewiętnastowiecznej kamienicy czynszowej z podwórkiem zamkniętym oficynami, przy jednej z niewielu ulic, którym charakter i skalę takie kamienice wciąż nadają. Polecam to zwłaszcza uwadze wszystkich, którzy wciąż powtarzają – kilka dziesięcioleci temu był to, zdaje się, dogmat – że takie kamienice to fatalne miejsca do życia – że nie ma co się dziwić ich powojennemu wyburzaniu ani żałować burzonych obecnie oficyn, a nawet frontowych "ruder". (Podobnie atrakcyjne mieszkania można by oczywiście urządzić na górnych kondygnacjach wykwaterowanej oficyny, a na kawalerkę na parterze też mało który student by się obraził). Wszystkim natomiast, którzy wzruszają ramionami na stan kamienic przy Brzeskiej czy Stalowej, wskazując na charakter społeczny tych okolic – proponuję się zastanowić nad powyższymi obrazkami z centrum warszawskiego hajlajfu.
Rzecz jasna sam myślę inaczej. Stare kamienice w gęsto zabudowanych dzielnicach, wyjąwszy drobną ich część z naprawdę głębokimi, wąskimi i ciemnymi podwórzami, mogą być świetnym miejscem do życia, pod warunkiem że nie są totalnie zapuszczone i zdegradowane technicznie po kilkudziesięciu latach państwowej administracji – co nie jest ich cechą wrodzoną, tylko spadkiem po socjalizmie realnym, z którym III RP, ogólnie biorąc, niezbyt dobrze sobie radzi. Temat szeroki, więc na pewno będzie kontynuowany.
Celny post!
OdpowiedzUsuńCo do jednego się zgodzę i nie zgodzę zarazem - oczywiście zaruderzone kamienice są nie tylko na Pradze, ale i w samym Śródmiesciu i zniesienie wiz nic tu nie pomoże, ALE w obu przypadkach powody stanu są te same - komunalno-kwaterunkowe.
Ale to w czym się nie zgadzamy? (o opiniach "eleganckiego warszawiaka" o Pradze piszę oczywiście ironicznie)
UsuńPanie H_Piotr co to ma za znaczenie kwaterunkowo komunalne. Sam mieszkałem w komunalnym na mokotowskiej do puki miasto nie sprzedało kamienicy wraz z lokatorami .Teraz dowalili nam czynsz . Czy uważa pan za zasadne takie sytuacje , gdzie kamienice najpierw się rujnuje by za bezcen sprzedać ? Przykład na mokotowskiej 73 , stała rudera ,wywalono ludzi. a teraz ogłasza się ,że firma Famex zrobi rewitalizacje kamienicy - hmm. Znaczy zburzy i postawi coś o nazwie apartamenty.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy dobrze Pana rozumiem. Sytuacje, gdy kamienice się rujnuje, by uzyskać tytuł do ich wyburzenia czy w inny sposób się pozbyć, są oczywiście skandalem, i już kilkakrotnie na tym blogu próbowałem o tym pisać, najobszerniej na przykładzie kamienic przy Targowej 19 i 21. Ale cała ta chora sytuacja, w której tkwimy, gdy np. największym kamienicznikiem w Polsce jest miasto Łódź, jest przede wszystkim spadkiem po komunizmie i zaborze prywatnej własności - sądzę, że o to chodziło H_Piotrowi.
UsuńTo zafundowałeś kontrast. Jak ja tam ostatnio przechodziłam, to na Mokotowskiej 40 jeszcze trwały prace z tego co pamiętam:)
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie zauważyłem prac, ale akurat trafiłem na odsłonięcie kurtyny...
Usuńszacun, bo ja bym nie poznał, że jakaś kaminica nabrała rumieńców. no właśnie: zdecydowanie wolę kolor od podwórka, niż od frontu. ale co robić.
OdpowiedzUsuńnie sądzę, że najdroższe = najbardziej pożądane. wręcz przeciwnie. bo skąd bloki polne po Ożarowach?
a firmie IPECO można powiedzieć tylko to.
Ten kolor jest OK, może na przedzmierzchowych zdjęciach wygląda nieco mocniej niż w rzeczywistości.
UsuńNajdroższe - pożądane - przyjąłem, że w przypadku mieszkań ceny dyktuje rynek, czyli popyt.
dla mnie to dziwne, bo dysponując bańkami siedmioma, wystawiłbym sobie dom w podwarszawskiej miejscowości. nawet już mam upatrzoną, tylko siedmiu baniek się jeszcze nie mogę doliczyć.
UsuńBardzo miły pan stróż z Mokotowskiej 40 powiedział mi słowo w słowo to samo :)
UsuńA gdybyś miał pod ręką czternaście albo czterdzieści baniek?
zająłbym się filantropią, bo po co jednej komórce społecznej tyle forsy?
Usuńnawet na dom w podwarszawskiej miejscowości wystarczyłyby bańki ze dwie. z reszty zostanie na bilety do miasta, i może na coś dobrego dla ludzkości.
a gdybym był Bogiem, wyburzyłbym spore połacie Warszawy, by wznieść je na nowo.
(raz już się to stało, ale i zburzenie, i odbudowa były dziełem szatana)
UsuńObserwowałem z ciekawością (i niepokojem) "przywracanie świetności" tej kamienicy i mogło być gorzej (mówię o sztukateriach). Szkoda tylko, że kontrastuje z nią syfny blok.
OdpowiedzUsuńA obrazki w II części posta jak z penetratotów rodem...
Sztukaterie są odtworzone bardzo wiernie, o ile można to ocenić na podstawie zdjęcia małego formatu i kiepskiej jakości w atlasie Zielińskiego - innego nie znam.
UsuńCiekawy wpis. Ładnie odnowiona kamienica cieszy oczy.
OdpowiedzUsuńAż wziąłem się za mycie podłóg i doczyszczanie listew w mojej chacie, żeby poczuć luks, bez kitu.
Pozdrawiam.
To bardzo się cieszę, że się na coś przydałem. Co do mnie, generalne porządki w mieszkaniu ostatnio robiłem półtora roku temu :/
UsuńElewacja kamienicy przy Mokotowskiej 40 rzeczywiście robi wrażenie… Kompleksowe renowacje elewacji wykonuje między innymi ta warszawska firma https://www.hijob.pl/elewacje/mycie-elewacji-odgrzybianie-elewacji-czyszczenie-elewacji-prace-alpinistyczne/ . Wykonuje czyszczenie i odgrzybianie, uzupełnienie ubytków, zabezpieczanie odpadających tynków, mycie dachów, impregnacje. Wszystkie prace alpinistyczne na elewacjach wykonuje za pomocą specjalnie dobranych środków chemicznych.
OdpowiedzUsuń