Przyjrzyjmy się budynkowi stacji Goczałkowice-Zdrój. Tak to wyglądało 11 października tego roku – widok od strony torów:
Samo istnienie tej przybudówki jest pierwszym powodem zdziwienia, jej obecny sposób wykorzystania – drugim.
Samo istnienie tej przybudówki jest pierwszym powodem zdziwienia, jej obecny sposób wykorzystania – drugim.
Widok od przeciwnej strony, czyli z parku zdrojowego:
Na dość
złożonej mapie historyczno-kulturowej linii kolejowej 139
Goczałkowice-Zdrój są ostatnią – od strony Katowic – stacją
w dawnych Prusach, czyli w tej lwiej części Śląska, która w roku 1742
odpadła od habsburskiej Austrii na rzecz państwa ze stolicą w
Berlinie. Nieco ponad siedemset metrów dalej jest most kolejowy na
Wiśle, dawnej granicy prusko-austriackiej.
Stacja następna, Czechowice-Dziedzice, leży już na Śląsku Cieszyńskim,
austriackim aż do roku 1918 (czy nawet zimy 1919).
Linia kolejowa na tym odcinku została uruchomiona w roku 1868, dwa lata po zakończeniu wojny prusko-austriackiej; pierwotnie była łącznikiem między austriackim węzłem kolejowym w Dziedzicach, z połączeniami do Wiednia i Krakowa (dzisiejsza linia 93) oraz do Bielska (dzisiejsza linia 139), a kolejami pruskimi łączącymi główne miasta Górnego Śląska z Wrocławiem i dalej Berlinem, z możliwymi połączeniami także do Warszawy (od granicy Koleją Warszawsko-Wiedeńską) i Krakowa (Koleją Krakowsko-Górnośląską).
W roku 1868 Goczałkowice Dolne – dzisiejsze Goczałkowice-Zdrój – były, zdaje się, zwykłą wsią przygraniczną, wkrótce jednak to się zmieniło. Zacytuję Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich z roku 1881: „G.-Dolne, niem. Nieder-Goczalkowitz, o 0.69 mil na płd. od Pszczyny, nad Wisłą [...]. Wieś niedawno jeszcze mała, wzrosła skutkiem odkrycia zdroju leczniczego (solanka jodowa). Jest tu też komora celna pruska i austryacka, stacya kwarantanowa dla bydła i stacya drogi żelaznej prawego brzegu Odry, zwana urzędownie Bad-Goczalkowitz”.
W necie można znaleźć dawne rozkłady Kolei Prawego Brzegu Odry, Rechte-Oder-Ufer-Eisenbahn. W rozkładzie z zimy 1883 z Bad Goczalkowitz są trzy dziennie bezpośrednie pociągi do Wrocławia (o 7.22, 10.13 i 2.44 po południu) przez m.in. Pszczynę, Chorzów, Bytom, Tarnowskie Góry, Kluczbork, Namysłów i Oleśnicę. Pociąg o 7.22 tą okrężną trasą jedzie do głównej stacji we Wrocławiu (dziś nieistniejącej) 7 godzin i 12 minut. Kolej Górnośląska krótszą trasą przez Gliwice, Opole, Brzeg łączyła jednak owej zimy Katowice z Wrocławiem w 4 godziny 39 minut. Dziś Wrocław to inny układ orbitalny; regionalnym centrum grawitacji są Katowice. Niemniej przyznajmy, że po 130 latach niezmordowanego postępu komunikacyjnie jest lepiej: z Goczałkowic-Zdroju brak bezpośrednich połączeń z dawną regionalną stolicą, ale najkrótsze możliwe, z przesiadką w Katowicach, zajmuje tylko 3 godziny i 34 minuty.
Nie udało mi się za to znaleźć żadnej ścisłej informacji o dacie budowy dworca Bad Goczalkowitz. Niepamięć ta sama w sobie jest interesująca. Dworzec nie jest wpisany do rejestru zabytków; zakładam, że jest w ewidencji, niedostępnej jednak w sieci, a ochronie podlega jako część zespołu uzdrowiska. Pochodzi zapewne z początku lat 70. XIX wieku.
Historia najnowsza: jeszcze na początku XXI wieku budynek dworca był czynny, działały kasy. Wyłączony z eksploatacji został w roku 2003 czy 2004. Mniej więcej od tego czasu trwa mozół związany z próbami jego sprzedaży przez PKP i przejęcia przez gminę (próbami markowanymi czy też rzeczywistymi). W roku 2013 PKP dwukrotnie organizowało przetarg z ceną wywoławczą 330 tys. zł., nie znajdując nabywcy. Stan zawieszenia trwa, na stronie gminy najnowsze wieści na ten temat, pozbawione jednak konkluzji, są z 12 września. Posłużę się jeszcze jednym ciekawym cytatem, tym razem z artykułu Małgorzaty Goślińskiej Jak kupowałam od PKP dworzec kolejowy, katowice.gazeta.pl, 26 maja 2013. Dziennikarka udawała zainteresowaną kupnem przed pierwszym z nieudanych przetargów:
„– Wejdziemy dziurą, inaczej się nie da – mówi na powitanie pracownik PKP. Na stacji zachwyt miesza się z żalem. Budynek dworca jest zdewastowany. Nieczynny od ponad 10 lat, kiedy w poczekalni wybuchł pożar. – Były trzy pożary, jeden za drugim – mówi kolejarz. Prawdopodobnie od niedopałka, bo poczekalnia służyła głównie bezdomnym. Dworzec opuściły wtedy kasjerki, lokatorzy mieszkań na piętrze i bramy zamurowano.
Przeciskamy się z boku do klatki schodowej i na tym koniec zwiedzania. Kręte drewniane schody urywają się po kilku stopniach. Przez dziurę w tylnej bramie wchodzę jeszcze do pomieszczenia, które kiedyś było poczekalnią i holem z kasami. Na podłodze walają się fotele i krzesła. Ciemność rozprasza słońce przebijające się przez dziury w dachu. Z kątów podrywają się ptaki. Budynek opanowuje przyroda, na dachu wyrastają drzewa. [...]
Tylko mury są zdrowe, z ceramicznej cegły, nie skruszały. Wystarczy wyczyścić z białej farby, którą kiedyś ktoś je wysmarował. – I na wszystkim łapę trzyma konserwator zabytków – zniechęca mnie na koniec pracownik PKP. Nie wierzy, że ktoś wystartuje w przetargu. [...]
Szukam rady w goczałkowickim urzędzie gminy, jaki interes rozkręcić na dworcu, który właśnie zamierzam kupić. – Restauracje mamy, pensjonaty też – mówi sekretarz. Może wypożyczalnia lornetek? Jezioro znajduje się w dolinie górnej Wisły, mekce ornitologów. [...] To bardzo trudne pytanie, nie chcę, żeby potem miała pani do mnie pretensje – sekretarz odsyła mnie do wójta.
Gabriela Placha cieszy się z zainteresowania dworcem. Budynek jest niechlubną wizytówką gminy. Goczałkowice już dawno chciały go przejąć, ale za symboliczną złotówkę. PKP przystały na to w zeszłym roku, pod warunkiem jednak, że budynek będzie spełniać funkcję transportową. Gmina nie chce prowadzić kas. PKP też na tym nie zależy. Ten warunek to czysta formalność. Podobnie przetarg. Placha: – Jeśli się nie uda, zostanie wykazane, że nie ma interesu ekonomicznego i wtedy dostaniemy dworzec za darmo”.
Znalazłem kilka dawniejszych widoków dworca; trzema z nich kończę ten post. W kolejnym przyjrzymy się okolicy i postaramy o jakieś podsumowanie.
Pierwszy widok jest na goczałkowickiej pocztówce z roku 1898 (? – cyfra w dacie niezbyt czytelna), drukowanej w Wiedniu, którą ściągam z Fotopolski; dworzec (Bahnhof) jest po lewej stronie na wysokości środkowego napisu:
Kolejne dwa zdjęcia są z serwisu Baza kolejowa. Znów pocztówka, niewątpliwie z międzywojnia:
Ostatnie pozwala ocenić postęp erozji przez minionych dziewięć lat:
Linia kolejowa na tym odcinku została uruchomiona w roku 1868, dwa lata po zakończeniu wojny prusko-austriackiej; pierwotnie była łącznikiem między austriackim węzłem kolejowym w Dziedzicach, z połączeniami do Wiednia i Krakowa (dzisiejsza linia 93) oraz do Bielska (dzisiejsza linia 139), a kolejami pruskimi łączącymi główne miasta Górnego Śląska z Wrocławiem i dalej Berlinem, z możliwymi połączeniami także do Warszawy (od granicy Koleją Warszawsko-Wiedeńską) i Krakowa (Koleją Krakowsko-Górnośląską).
W roku 1868 Goczałkowice Dolne – dzisiejsze Goczałkowice-Zdrój – były, zdaje się, zwykłą wsią przygraniczną, wkrótce jednak to się zmieniło. Zacytuję Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich z roku 1881: „G.-Dolne, niem. Nieder-Goczalkowitz, o 0.69 mil na płd. od Pszczyny, nad Wisłą [...]. Wieś niedawno jeszcze mała, wzrosła skutkiem odkrycia zdroju leczniczego (solanka jodowa). Jest tu też komora celna pruska i austryacka, stacya kwarantanowa dla bydła i stacya drogi żelaznej prawego brzegu Odry, zwana urzędownie Bad-Goczalkowitz”.
W necie można znaleźć dawne rozkłady Kolei Prawego Brzegu Odry, Rechte-Oder-Ufer-Eisenbahn. W rozkładzie z zimy 1883 z Bad Goczalkowitz są trzy dziennie bezpośrednie pociągi do Wrocławia (o 7.22, 10.13 i 2.44 po południu) przez m.in. Pszczynę, Chorzów, Bytom, Tarnowskie Góry, Kluczbork, Namysłów i Oleśnicę. Pociąg o 7.22 tą okrężną trasą jedzie do głównej stacji we Wrocławiu (dziś nieistniejącej) 7 godzin i 12 minut. Kolej Górnośląska krótszą trasą przez Gliwice, Opole, Brzeg łączyła jednak owej zimy Katowice z Wrocławiem w 4 godziny 39 minut. Dziś Wrocław to inny układ orbitalny; regionalnym centrum grawitacji są Katowice. Niemniej przyznajmy, że po 130 latach niezmordowanego postępu komunikacyjnie jest lepiej: z Goczałkowic-Zdroju brak bezpośrednich połączeń z dawną regionalną stolicą, ale najkrótsze możliwe, z przesiadką w Katowicach, zajmuje tylko 3 godziny i 34 minuty.
Nie udało mi się za to znaleźć żadnej ścisłej informacji o dacie budowy dworca Bad Goczalkowitz. Niepamięć ta sama w sobie jest interesująca. Dworzec nie jest wpisany do rejestru zabytków; zakładam, że jest w ewidencji, niedostępnej jednak w sieci, a ochronie podlega jako część zespołu uzdrowiska. Pochodzi zapewne z początku lat 70. XIX wieku.
Historia najnowsza: jeszcze na początku XXI wieku budynek dworca był czynny, działały kasy. Wyłączony z eksploatacji został w roku 2003 czy 2004. Mniej więcej od tego czasu trwa mozół związany z próbami jego sprzedaży przez PKP i przejęcia przez gminę (próbami markowanymi czy też rzeczywistymi). W roku 2013 PKP dwukrotnie organizowało przetarg z ceną wywoławczą 330 tys. zł., nie znajdując nabywcy. Stan zawieszenia trwa, na stronie gminy najnowsze wieści na ten temat, pozbawione jednak konkluzji, są z 12 września. Posłużę się jeszcze jednym ciekawym cytatem, tym razem z artykułu Małgorzaty Goślińskiej Jak kupowałam od PKP dworzec kolejowy, katowice.gazeta.pl, 26 maja 2013. Dziennikarka udawała zainteresowaną kupnem przed pierwszym z nieudanych przetargów:
„– Wejdziemy dziurą, inaczej się nie da – mówi na powitanie pracownik PKP. Na stacji zachwyt miesza się z żalem. Budynek dworca jest zdewastowany. Nieczynny od ponad 10 lat, kiedy w poczekalni wybuchł pożar. – Były trzy pożary, jeden za drugim – mówi kolejarz. Prawdopodobnie od niedopałka, bo poczekalnia służyła głównie bezdomnym. Dworzec opuściły wtedy kasjerki, lokatorzy mieszkań na piętrze i bramy zamurowano.
Przeciskamy się z boku do klatki schodowej i na tym koniec zwiedzania. Kręte drewniane schody urywają się po kilku stopniach. Przez dziurę w tylnej bramie wchodzę jeszcze do pomieszczenia, które kiedyś było poczekalnią i holem z kasami. Na podłodze walają się fotele i krzesła. Ciemność rozprasza słońce przebijające się przez dziury w dachu. Z kątów podrywają się ptaki. Budynek opanowuje przyroda, na dachu wyrastają drzewa. [...]
Tylko mury są zdrowe, z ceramicznej cegły, nie skruszały. Wystarczy wyczyścić z białej farby, którą kiedyś ktoś je wysmarował. – I na wszystkim łapę trzyma konserwator zabytków – zniechęca mnie na koniec pracownik PKP. Nie wierzy, że ktoś wystartuje w przetargu. [...]
Szukam rady w goczałkowickim urzędzie gminy, jaki interes rozkręcić na dworcu, który właśnie zamierzam kupić. – Restauracje mamy, pensjonaty też – mówi sekretarz. Może wypożyczalnia lornetek? Jezioro znajduje się w dolinie górnej Wisły, mekce ornitologów. [...] To bardzo trudne pytanie, nie chcę, żeby potem miała pani do mnie pretensje – sekretarz odsyła mnie do wójta.
Gabriela Placha cieszy się z zainteresowania dworcem. Budynek jest niechlubną wizytówką gminy. Goczałkowice już dawno chciały go przejąć, ale za symboliczną złotówkę. PKP przystały na to w zeszłym roku, pod warunkiem jednak, że budynek będzie spełniać funkcję transportową. Gmina nie chce prowadzić kas. PKP też na tym nie zależy. Ten warunek to czysta formalność. Podobnie przetarg. Placha: – Jeśli się nie uda, zostanie wykazane, że nie ma interesu ekonomicznego i wtedy dostaniemy dworzec za darmo”.
Znalazłem kilka dawniejszych widoków dworca; trzema z nich kończę ten post. W kolejnym przyjrzymy się okolicy i postaramy o jakieś podsumowanie.
Pierwszy widok jest na goczałkowickiej pocztówce z roku 1898 (? – cyfra w dacie niezbyt czytelna), drukowanej w Wiedniu, którą ściągam z Fotopolski; dworzec (Bahnhof) jest po lewej stronie na wysokości środkowego napisu:
Kolejne dwa zdjęcia są z serwisu Baza kolejowa. Znów pocztówka, niewątpliwie z międzywojnia:
Ostatnie pozwala ocenić postęp erozji przez minionych dziewięć lat:
Dworce w Polsce są jak zalizygalibizowanie marihnuanen - nikomu nie potrzebne.
OdpowiedzUsuńOoooo, znam kilka osób, którym by pomogło zalegizowanie.
Usuńo, blog przyspieszył.
OdpowiedzUsuńŚmigażledwgowidać
UsuńTe dworce zdrojowe coś mają... tak samo jak Jedlina-Zdrój, który pokazywałem w wakacje. Rozkład... ale nie jazdy.
OdpowiedzUsuńNie mogę się temu rozkładowi nadziwić.
UsuńTam gdzie zaszedł też rozkład jazdy, rozkład dworców jest łatwiejszy do zrozumienia, ale akurat tu jazda jest niezła.
Na polskiej kolei częstotliwość przystawania pociągów pryz peronie i liczba ludności wsiadająca/wysiadająca na danym przystanku nie ma nic do stanu za(nie)dbania -> patrz Dworzec Zachodni.
UsuńNa co ta przybudówka jest wykorzystywana?
OdpowiedzUsuńWewnątrz jest siano i śmieci, więc sądzę, że na barłóg, czy jak to niepogardliwie nazwać. Na noclegi.
UsuńMoże to okolicznościowa instalacja bożonarodzeniowa?
UsuńW październiku?
Usuń37 year old Financial Analyst Werner Rowbrey, hailing from Noelville enjoys watching movies like Blood River and Sculpting. Took a trip to Primeval Beech Forests of the Carpathians and drives a Corvette. kliknij na zrodla
OdpowiedzUsuń