Na święta odcinek specjalny cyklu o kościołach współczesnych z sensem. Pisząc w blogu o miejscach, budynkach, kościołach, raczej nie zajmuję się obiektami bardzo szeroko znanymi, jak na przykład Wawel, Pałac na Wodzie, Tęcza na placu Zbawiciela itd. Nie żebym uważał, że są całkiem nieciekawe – są już jednak opisane dość dobrze, na pewno lepiej, niż ja bym zdołał. Kaplica w Ronchamp należy do tej właśnie kategorii – jest to, sadzę, najsłynniejszy i najbardziej emblematyczny – w skali świata – kościół nowoczesny, modernistyczny. Z drugiej strony, jest to obiekt położony poza zwykłymi szlakami turystycznymi, na uboczu, w związku z tym odwiedzany, myślę, rzadko jak na swą sławę. Ponieważ kilka lat temu – dokładnie zimą roku 2008, było to w styczniu lub może na początku lutego – tam dotarłem (zresztą koleją, dodaję w nawiązaniu do poprzednich postów), wrzucam zdjęcia, ale wbrew swym zwyczajom komentarz ograniczam do minimum.
Moja ogólna opinia o Le Corbusierze – a właściwie o całej formacji, której jest on symbolem, bo jego własnych dzieł teoretycznych i praktycznych prawie nie znam – pokrywa się ze strofą czy też wierszykiem Josifa Brodskiego, którego nauczyłem się kiedyś z tego powodu na pamięć – cytuję też z pamięci, nie pamiętając tytułu (przekład zapewne Barańczaka):
Południe. Lipiec. Kapią wafle
na czyjeś spodnie. Gwar dziecięcy wokół.
Gdzie spojrzeć, rosną bryły nowych bloków.
Le Corbusiera to łączy z Luftwaffe,
że i on działał z werwą, bez ogródek
na rzecz przemiany oblicza Europy.
O czym zapomną gniewne cyklopy,
tego dokończy wesoły ołówek.
Nie widziałem Jednostki Mieszkaniowej w Marsylii, ale widziałem Superjednostkę w Katowicach. Mam dla niej w pokornym darze pięknego, ozdobnego ptaka – pawia, okaz wyjątkowy, bo maści jednolicie szarej, nieco chorobliwie spienionej. Żywe pragnienie mordu budzi też we mnie corbusierowski Plan Voisin dla Paryża, a to dlatego, że mieszkam w Warszawie, gdzie pokrewne plany udało się, w przeciwieństwie do Paryża, zrealizować. Tyle na ten temat, Ronchamp to jednak co innego.
Dane podstawowe:
obiekt: kaplica Notre-Dame-du-Haut (coś w rodzaju: Matki Boskiej Górnej)
miejsce: Ronchamp, Francja
data budowy: 1950–55
architekt: Le Corbusier
materiał: beton, kamień odzyskany z kaplicy zburzonej w tym miejscu podczas II wojny, tynk.
Zdjęcia to skany z czarno-białego negatywu. Na początek widok z dołu, z miasteczka Ronchamp. Kaplica to kształcik pośrodku kadru, trochę na lewo od słupa.
Zdjęcia to skany z czarno-białego negatywu. Na początek widok z dołu, z miasteczka Ronchamp. Kaplica to kształcik pośrodku kadru, trochę na lewo od słupa.
Wbrew nazwie knajpy nie jest to Alzacja, tylko Franche-Comté. Droga prowadząca z miasteczka do kaplicy:
Widok na miasteczko z parkingu na zboczu poniżej kaplicy. Według rozpiski na drzwiach neogotyckiego kościoła parafialnego, widocznego na zdjęciu, były w nim dwie msze w miesiącu, z tego jedna po polsku.
(Jakaś uparta turystka nie chciała mi wyjść z kadru). Kaplica od południowo-wschodniego narożnika i od strony południowej, z której jest najczęściej fotografowana:
Strona północna, chyba najrzadziej fotografowana, i zachodnia z gargulcem odprowadzającym deszczówkę z dachu:
Na drugim ze zdjęć wnętrza widoczny jest betonowy konfesjonał (wygląda na zdjęciu jak sześcian z krzyżem, choć w istocie nie jest sześcianem, po bokach są wnęki z klęcznikami, jak to w konfesjonale). Warto zwrócić uwagę na ambonę, świadczącą, że ten arcynowoczesny kościół jest jeszcze przedsoborowy. Są zresztą także – inny element przedsoborowy – ołtarze boczne w kaplicach pod wieżami; ich dobrych zdjęć nie mam z powodu trudnego światła. W oknie nad ołtarzem stoi widoczna też z zewnątrz figura Matki Boskiej. Okienka w głębokich otworach w południowej ścianie są w większości przezroczyste, niektóre jednak kolorowe, w barwach podstawowych – żółte, czerwone, zielone. Ostatnie zdjęcie ma oczywiście większy kontrast światła i cienia, niż to się widzi w rzeczywistości:
Czytelnikom życzę szczęśliwych świąt i wesołego nowego roku. Kolejne wpisy w styczniu.
o w mordę, ale przyspieszył ten blog
OdpowiedzUsuńale fajne to! :)
UsuńZatem raz jeszcze życzę Wam wesołych, niespiesznych świąt.
UsuńO, pani (na)turystka była bardzo uparta, wchodząc w parę innych kadrów ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsiejszego! Oby dzieci nie łapały się samolotów*
Wszystkiego dobrego, w tym wolnych pięciu minut na blogowanie - o ile to dobre...
UsuńWesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku.
OdpowiedzUsuńA kaplica utwierdza mnie w niechęci do Le Corbusiera.
Nawzajem. Mnie się ta kaplica podoba, a z chęcią/niechęcią do Corbusiera i modernizmu o tyle jej nie łączę, że wydaje mi się ona z ducha mało corbusierowska...
UsuńTa akurat kaplica jest efektowna, ale to nie tak chyba, że należy padać ryjem na glebę w orgazmicznych spazmach tylko dlatego, że Korbózje. W końcu nawet Andrzej Rybiński miał słabsze płyty.
OdpowiedzUsuńAleż ja nie padam. Myślałem, że dość wymownie napisałem, jaki mam ogólny stosunek do Corbusiera jako ideologa modernizmu. Choć każda generalizacja jest bez sensu. Ale ten kościółek jest niemal zaprzeczeniem tego, co sam Corbusier głosił, o ile wiem, jako swój program. Robi wrażenie rękodzieła, rzeźby, nie ma w nim żadnego z pięciu punktów, nie ma standaryzacji, nie ma w bryle kątów prostych - pewnie można tak długo wymieniać, ale musiałbym w tym celu więcej poczytać o Corbusierze, na co nie mam ochoty. Nawet nie jest betonowy - zasadniczo betonowy jest tylko dach. Poza tym nieprzypadkowo nie tytułuję tego cyklu "Piękne kościoły współczesne", "Genialne kościoły współczesne", "Kościoły współczesne, przed którymi padam na twarz" itd. Kiedy wchodzę np. do większości kościołów na Ursynowie, mam po prostu wrażenie ciężkiego nonsensu, a tu, przeciwnie, jest przemyślana forma, od której po 60 latach ani się nie chce niczego odejmować, ani nic nie trzeba do niej dodawać.
UsuńNiestety nie wiem, kto to Andrzej Rybiński (o_0)
wiesz, znów chyba muszę się z Tobą niestety zgodzić. chociaż nigdy nie byłem w Ronchamp, to zawsze mi się ta kaplica ze zdjęć dość podobała. te ciastowate formy, losowo zakomponowane okienka - trochę coś, jak się rysuje słuchając wykładu lub lekcji (lub prelekcji).
Usuńale w ogóle cenię romantyczny nurt modernizmu, zwłaszcza w wydaniu betonowym, czemu także dawałem wyraz i nablożnie.
lecz z drugiej strony - można mieć pretensje do le Corbusiera za stworzenie precedensu polegającego na tym, że archtektura zostaje pomyślana jako jakaś dowolna gra jakichś dowolnych brył kształtowana w jakiś dowolny sposób. że zaczęto po prostu myśleć, że budynek może być traktowany jak abstrakcyjna rzeźba.
spowodowało to ogromne spustoszenia zwłaszcza w dziale architektury sakralnej!
tymczasem dowcip z Ronchamp - świeży jednorazowo! - nie każdy architekt potrafi bowiem opowiedzieć własnymi słowami.
ostatecznie też, dzieła modernizmu i tego, co mamy dziś, a co nie wiem, jak nazwać, wyglądają o niebo lepiej, gdy są wyjątkiem na tradycyjnym tle, rodzynkiem w kontekście normalnego tła zwykłej tkanki miejskiej. albo odizolowane w pejzażu, jak przykład z Twojego wpisu.
gdy mamy ich wiele obok siebie, ów natłok przygniata zupełnym totalizmem tej architektury.
Dziękuję za mądre słowa, z którymi niestety chyba muszę znowu się zgodzić.
UsuńCóż, gdyby wszyscy potrafili przewidzieć konsekwencje swych czynów, dokonanych dla szczęścia ludzkości, to może Nietzsche nie tworzyłby Zaratustry, Marks Kapitału, Le Corbusier kaplicy, a niejedna teściowa śledziowej sałatki.
Oczywiście, jak wiesz, nie jestem fanem Le C., siedziałem kiedyś w Strasburgu, to się dla rozrywki wybrałem do Ronchamp, mam stamtąd zdjęcia, które mi się podobają i pasują do cyklu, to je wrzuciłem.
27 grudnia o 12:32 zostałeś autorem tysięcznego komentarza na tym blogu. Piwko? Winko z Biedry? Nalewka?
jestem otwarty na takie propozycje. może być wino z Biedry, nasze wino powszednie. przejdź więc do konkretów.
Usuńnie musisz tłumaczyć się z (genezy) wpisu.