W Żyrardowie blog dotąd nie był. Zdjęcia wrzucam głównie po to, by nieco zasilić tag „Kolonie robotnicze itd.”, który jest odbiciem mojej głównej fascynacji turystycznej ostatnich dwóch lat. Poza tym – z pocztówkami ze Śląska ta, choć nieśląska, dobrze gra.
Kawałek Górnego Śląska w Gorollandii.
OdpowiedzUsuńJa.
UsuńGratuluję odwagi. Żyradowscy tubylcy donoszą, że wchodzenie obcych do klatek czasem kończy się tam w szpitalu :>
OdpowiedzUsuńPewnie wszędzie tak może być. Ja jestem niski, ubrany pospolicie, łysiejący - dość trudno mnie zauważyć.
UsuńOdpukać, ale dotąd jeden jedyny raz w życiu mi się zdarzyło, że krewki miejscowy próbował mnie bić za chęć obejrzenia budynku - po prostu uciekłem - i to mimo że nie miałem ze sobą aparatu i nie wszedłem na klatkę schodową - to było na ulicy Solariego na Starej Ochocie, nie na Śląsku, Pradze ani w Żyrardowie :)
była to ochrona Najwyższej Izby Kontroli?
Usuńco do Żyrardowa, zdziwiłem się przejeżdżając przezeń pierwszy raz w życiu lata temu - "o, drugi taki sam dom. o, trzeci. o. czwar..., o..."
Solariego 5.
UsuńGdybyś w dzieciństwie mieszkał na blokowisku, nie dziwiłbyś się, że budynki mogą być podobne ;)
a, bo tam Jaruzelski mieszkał (kiedyś).
UsuńO. Dowiedziałem się później, że mieszkali czy mieszkają tam wojskowi, przypisałem zajście zawodowej krewkości. Ale o Jaruzelu nie wiedziałem.
UsuńHę? Trzeba chyba krzyczeć "Widzew/Legia to pedały". Cały czas się szlajam to tu to tam, jest bezpieczniej niż na Pradze. :)
UsuńNo właśnie.
UsuńA jakie przeznaczenie tych drewnianych budynków jest?
OdpowiedzUsuńDziś pewnie ogólnokomórkowe.
UsuńPierwotnie pewnie oborowo-stodołowe.
Bardzo ładne komórki:)
UsuńKomórki. Te na parterze są ludzi mieszkających na piętrach, te na pięterku należą do parterowców. Część jest odbudowana, część niestety wyburzono/spalono, część jest bardzo stara.
UsuńO, Żyrek to ja bardzo teges! I też mi miasta ślunskie przypomina, nawet nie tyle samą architekturą familiokopodobną, co atmosferą, nawet jeśli z fabryk już niewiele zostało.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to ja też mam dużo szczęścia, bo mnie jeszcze nikt nawet gonić nie próbował, choć różne zaczepko-dyskusyjki się zdarzały. Faktem jest jednak, że nieczęsto pakuję się w obce klatki, zwłaszcza solo.
Taki Marcin - ten to ma pewnie czapkę-niewidkę.
UsuńO wilku mowa (nie było mnie parę dni). NIestety, focenie klatek to strategia dość trudna i włąśnie solo udaje mi się spokojnie je fotografować, ale na wszelki wypadek telefonem, bo człowiek z aparatem to wróg klasy pracującej.
UsuńZ nieco innej beczki - ze zdumieniem odkryłem, że np. z Wiednia w ogóle nie ma Street View, bo w Austrii były przeciw niemu protesty prawne i Google się wycofał.
UsuńGeneralnie całe Niemcy i Austria poza niektórymi miastami zniknęły. Szkoda. :(
UsuńNiby tak się lubimy grodzić, a u nas chyba nikomu nie przeszło przez myśl, że się można Googlowi postawić.
Usuń