7 lipca 2013

Ulica Jakubowska wczoraj i dziś, część 6 / Ulica Miedzeszyńska wczoraj i dziś, część 1

Nie jest to ostatnia część cyklu o Jakubowskiej; na koniec (przynajmniej tymczasowy) zostawiłem jeszcze jedną, najciekawszą. Otwieram już jednak inny temat, a kolejność taka dlatego, że w poprzedniej części oglądaliśmy widoki z niemal tego samego miejsca co dziś. Dzisiejsze zdjęcia pokazują nieistniejące już skrzyżowanie Jakubowskiej i Miedzeszyńskiej, czyli obecnego Wału Miedzeszyńskiego. Zrobione zostały albo ze schodów wieżyczki (strażnicy) Mostu Poniatowskiego, tej samej, z której we wrześniu '39 sytuację dokumentował Julien Bryan, albo z mostu tuż za nią. Ścisłe powtórzenie ujęć bywa trudne za sprawą drzew, zasłaniających wszystko lub przynajmniej główne punkty orientacyjne ze starych zdjęć. Zestawienie tych sześciu zdjęć i ich współczesnych odpowiedników nie jest jednak dokumentacją porostu zieleni, tylko czegoś zupełnie innego w charakterze, mianowicie dewastacji przestrzeni miejskiej przez samochód i podporządkowaną mu urbanistykę.

Wszystkie zdjęcia historyczne oprócz jednego z NAC biorę z Pragi Południe XX Wieku. Pierwsze datowane jest tam na rok 1938. Przedstawia perspektywę ulicy Miedzeszyńskiej w kierunku południowym, od rogu Jakubowskiej. Po prawej stronie widoczne są zapewne tyły jakichś drewnianych budynków plażowych - w tym miejscu była plaża Poniatówka, nie potrafię jednak rozpoznać tu jej zabudowań znanych mi ze zdjęć od frontu, czyli od strony Wisły:
Dziś w takim samym kadrze widać tyle:
W tym samym miejscu z dokładnością kroku w przód czy w bok stał autor kolejnego zdjęcia, a właściwie stopklatki, nie wiem, skąd zaczerpniętej, pokazującej też fragment samej wieżyczki. Na Pradze Południe XX Wieku zdjęcie datowane jest ze znakiem zapytania na rok '39. Różnice między nim a poprzednim są jednak duże: widać nowe latarnie, posadzone drzewka i bardziej zadbany wał, a zarazem uderza brak owych zabudowań plażowych, z wyjątkiem kiosku czy budki na drugim planie. Na podstawie tych zmian z pewnością można się dogrzebać dokładnej daty powstania, ale nie byłem tak wnikliwy; przyjmuję, że zdjęcie pochodzi z lat '38-'44.
Pierwszą wersję tego "dzisia" zrobiłem jeszcze w porze bezlistnej:
Nie całkiem mi wyszło, bo stanąłem sobie i cyknąłem, tymczasem autor historycznego zdjęcia czy też filmu używał statywu; chcąc uzyskać tę samą perspektywę co on, trzeba przykucnąć albo trzymać aparat na wysokości biodra. Żeby było widać coś poza klonem jesionolistnym samosieją, zszedłem niżej:
Wczoraj wyhaczyłem jeszcze jedno zdjęcie z tego samego miejsca, datowane tym razem na rok 1947:
Latarniom trochę się, jak widać, dostało, a kiosk czy może budka z piwem (?) to już zupełnie inna budka. Kolejne zdjęcie jest z roku 1957, a jego odpowiednik - z czerwca 2013. W latach wczesnopowojennych róg Jakubowskiej i Miedzeszyńskiej przebudowano, przerabiając zakręt na łagodniejszy:
Archaicznego zamiatacza ulic zastąpiły nowocześniejsze modele, tylko po co ich tyle? Prawie ten sam widok przedstawia zdjęcie datowane w NAC na lata '57-'65, a dokumentujące jakiś wyścig kolarski, zapewne Wyścig Pokoju (więc znów można by ustalić datę co do dnia). Na odpowiedniku z 17 kwietnia 2013 perspektywa jest celowo nieco szersza:
Z ortofotomap wynika, że ulica Miedzeszyńska biegła w miejscu dzisiejszego chodnika i pasa zieleni między chodnikiem a wschodnią jezdnią Wału, zatem podczas jego przebudów i poszerzeń, których było wiele - ich dokładnego kalendarium nie ma sensu odtwarzać - poszerzono go głównie na zachód, w kierunku Wisły.
 
Na ostatnim zdjęciu historycznym nie widać już Jakubowskiej, chyba że drogę z wału nad Wisłę (albo w Wisłę) uznać za jej przedłużenie. Miejsce jest jednak to samo co na poprzednich zdjęciach - fotograf stał kilkanaście metrów dalej w stronę rzeki. Zdjęcie pokazuje falę powodziową w 1960 roku (w poprzedniej części oglądaliśmy, przypomnę, podobną falę z roku '34):
Zastanówmy się na koniec, co powyższe zdjęcia mówią nam o życiu na Saskiej Kępie w latach 30. XX wieku. Spróbujmy sobie wyobrazić, że jesteśmy wówczas, o tej porze roku co dziś, mieszkańcami jakiejś willi albo kamieniczki przy Walecznych, Berezyńskiej czy Dąbrowieckiej. Wychodzimy z domu (w szlafroku?), przechodzimy sto czy dwieście metrów, przekraczamy wąską i spokojną ulicę Miedzeszyńską i schodzimy na plażę, gdzie za sympatycznymi, drewnianymi budynkami plażowymi z przebieralniami, kawiarnią itd. trafiamy w zwykły plażowy tłum, obok innych igraszek cieszący się zwłaszcza kąpielą w Wiśle. Można poczuć trochę słodyczy życia, prawda? Co więcej, zamieszkiwanie w pobliżu plaży nie oznaczało wówczas sąsiedztwa nocnej dyskoteki nagłośnionej tak, by rytm niósł się do Zakroczymia i cała okoliczna wieś słyszała, że Warszawa - tu się nie śpi. Do tańca przygrywały głównie harmonie... Oczywiście wiem doskonale, że w obecnym systemie warszawskiego życia poszerzony Wał Miedzeszyński jest komunikacyjnie niezbędny, z perspektywy słodyczy jednak - taki hipotetyczny spacer zamieniliśmy na gumę do żucia za kierownicą.

19 komentarzy:

  1. A gdyby tak ten ruch biegł w jakimś tunelu albo po prostu dalej od Wisły? To naprawdę musiało być wspaniałe miejsce do życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba. Tunel - to by było optymalne, ale przecież zupełnie nierealne. Już prędzej skończy się ropa i rozwiąże problem hałasu (samochody na baterie są ciche) niż znajdą na to pieniądze. A wielka trasa dalej od Wisły, czyli coś w rodzaju Trasy Tysiąclecia, też strasznie demolowałaby miasto.

      Usuń
    2. z utęsknieniem czekamy na wyczerpanie złóż!
      chociaż będziem jeszcze płakać za spalinami i życiem, jakie znamy...

      Usuń
    3. Za spalinami - nie sądzę. Chociaż znam opowieść, jak w małym miasteczku w latach 50. po przejeździe samochodu okoliczne dzieciaki wybiegały na ulicę, żeby powąchać spaliny. Ale czy ktoś płacze np. za rynsztokami i gnojem na ulicach?

      Usuń
    4. miałem na myśli wygodne życie z zapasem ropy naftowej w lodówce.
      ale może jednak coś wymyślą? szejkowie powinni już dziś inwestować w innowacyjne badania naukowe, a nie budować najwyższe hotele świata. ale oni jak zwykle mnie nie słuchają.

      tak, pokazywanie spokojnych uliczkek, które przeobraziły się w komunikacyjne monstra może boleśnie zaboleć. coś jak brukowana Wawelska na wysokości pomnika Marii Skłodowskiej-Curie.

      drugie zdjęcie-stopklatka raczej nie może być okupacyjne. autobus?

      Usuń
    5. Tak, Wawelska i w ogóle Trasa Ł. + Wisłostrady po obu stronach. Nie mówiąc o tym, że z pomniejszych ulic np. Targowa ma w najszerszym miejscu 9 (słownie dziewięć) pasów ruchu dla samochodów (0 dla rowerów). Cóż.
      Pewnie wiesz, że w Paryżowie właśnie rozwalają tamtejszą Sekwanostradę. No ale trudno jednak porównywać.

      Nie jestem hipsterem, więc nie trzymam ropy w lodówce.

      Podczas okupacji autobusy jeździły, ale dokładnych tras nie znam. Zresztą wg zarysu historii na stronie ZTM część autobusów była zarekwirowana i wykorzystywana do transportów wojskowych, więc ten na zdjęciu, gdyby to była okupacja, wcale nie musiał przewozić ludzi po normalnej trasie.

      Usuń
    6. tak? myślałem, że tylko tramwaje i riksze, bo ropa szła do czołgów. szok. tym bardziej mnie utwierdzał w przekonaniu okupacyjny obrazek krakowskiego autobusu z przyczepką generującą gaz drzewny.

      Usuń
  2. Fajne zestawienia. Pora bezlistna to jest to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak, patrząc z perspektywy blogera z aparatem.

      Usuń
    2. Nie martwcie się, to już niedługo.

      Usuń
    3. bodaj cię zabito, jak mawiali w takiej sytuacji bohaterowie Trylogii.

      Usuń
    4. O nie! Bodaj żyło wiecznie.

      Usuń
    5. No a jaki rodzaj ma Zorro? To pudło, to zgrzebło, to Zorro.

      Usuń
    6. no jakżeż, jaki rodzaj? przecież el zorro. czyli on-lis
      zresztą, kto tu się uczył hiszpańskiego u tragicznie zresztą zmarłego ostatnio iberysty?

      Usuń
    7. Weź mi nie przypominaj. Poza tym vino jest po hiszp. męskie, on-wino, a po polsku jest to wino.

      Usuń
    8. tak? a w opowieściach piszą np. "Zorro wskoczyło na konia i śmiejąc się triumfalnie odjechało ku zachodzącemu słońcu"?

      Usuń
  3. Gdybyż to zbudowanie Trasy Tysiąclecia na odcinku saskokępskim nieuchronnie łączyło się z rozwałką Wałostrady w wersji obecnej, to byłbym pierwszym za tą inwestycją. Ale jak doświadczenie życiowe mówi, zbuduja Tysiąclatkę, a Miedzeszynkę zostawią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzieja w kryzysie, tzn. w tym, że zanim znajdą się pieniądze, nowoczesne plany staną się zacofane.

      Usuń