10 stycznia 2014

F O T O Zwycięzców 25

Zawieszona na rogu Francuskiej i Zwycięzców gablota zakładu fotograficznego jest dla mnie wspomnieniem spacerów po Saskiej Kępie, które odbywałem jako dziecko w towarzystwie dziadka. Musiało to być w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych; później chyba nie dawałbym się już prowadzić za rękę po warzywa czy do jordanka. Gablota jest jednym ze wspomnień, które odżyły i utrwaliły się w mojej pamięci, gdy zamieszkawszy na stałe na Kępie w roku 1998, odnalazłem ich przedmioty w niezmienionej postaci – w przeciwieństwie do pustych haków w jakimś sklepie mięsnym, na Francuskiej czy gdzie indziej, albo kocich łbów, napotykanych jeszcze na trasach dziecinnych spacerów, a w międzyczasie pokrytych późnopeerelowskim asfaltem. Z tego, co w 1998 roku odnalazłem, dziś większość także już nie istnieje, ale gablota trwa. Jestem do niej przywiązany – śniła mi się nawet – dlatego nie wiem, czy ją sobie mitologizuję, czy naprawdę ma ona jakiś retro-szyk, w swej kolorystycznej lapidarności i w połączeniu pewnego ubóstwa koncepcyjnego i materiałowego ze swoistą elegancją.
Oprócz gabloty jest jeszcze witryna zakładu, także łącząca swoistą elegancję i kolorystyczną siłę z pewnym ubóstwem wykonawczym. Wszedłem tam kiedyś tylko po to, by spytać, od jak dawna istnieją zakład, gablota i witryna. Dowiedziałem się, ale już zapomniałem – bodaj od późnych lat siedemdziesiątych.

Prędzej czy później zakład zniknie, ale czy musi zniknąć gablota? Może któraś z tutejszych instytucji kultury mogłaby ją zamienić w artystyczną akcję, wystawę, punkt informacyjny? Punkt jest dobry, ruchliwy. Oczy społeczeństwa stojącego w kolejce po kebab siłą rzeczy błądzą po czarno-białych twarzach ze zdjęć. 

15 komentarzy:

  1. Teraz każdy jest tak wrażliwy na punkcie swojego wizerunku, danych osobowych itp, że pewnie ciężko będzie zachować taką gablotę...
    "Dowiedziałem się, ale już zapomniałem" dodało wielkiego uśmiechu do porannej kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, szczęśliwa osobo. Ja dziś musiałem zacząć dzień pracy o 5.00 (rzadko tak mam, ale bywa), w dodatku wczoraj kawa mi się skończyła :/

      Usuń
    2. Bo ja to nie piję kawy na przebudzenie tylko na deser :) 5 rano - okrutna godzina o tej porze roku:(

      Usuń
  2. "czy naprawdę ma ona jakiś retro-szyk, w swej kolorystycznej lapidarności i w połączeniu pewnego ubóstwa koncepcyjnego i materiałowego ze swoistą elegancją"
    - ma go.
    te ramki takie cienkie (dziś już takich nie robią!), to oblepienie narożnego filaru takie pasujące do nastroju całego budynku. no i wartość pamiątkowa.
    ale może my jesteśmy szczególnie pierdolnięci na punkcie wyszukiwania retroszyku.
    skrzywiłem się z niesmakiem, gdy drewniane drzwi z mosiężnym uchwytem giętym wymieniono ostatnio w pobliskiej aptece na takie z aluminiowych profili. może doceni się te drugie za kolejne 40 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rozwianie moich wątpliwości i potwierdzenie przeczuć. Istotnie, ciekawe, co będę cenił za 40 lat. Albo raczej, co będę cenił bardziej: aparat słuchowy, sztuczną szczękę czy aluminiowe profile.

      Usuń
  3. Gablota przyda się na reklamy banków i parabanków a w ogóle te podcienia to marnotrawstwo - zabudować, zrobić ciuchland i naród będzie kontent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciuchland w kebabie Efez??? Chyba by sprzedawał kindżały :)

      Usuń
    2. To wcale nie jest taki zły pomysł. Wręcz przyszłościowy!

      Usuń
    3. I mydło i popielniczki.

      Usuń
    4. Popielniczki – to u Turków rozumiem, a dlaczego akurat mydło?

      Usuń
  4. Też mi się ta wystawka narożna rzuciła ostatnio na kliszę. Pardą, matrycę. Ma stajla!

    OdpowiedzUsuń
  5. Istnieje od 1975 roku, troche mierzi mnie to, ze ktos sie prejmuje, szuka informacji, pisze tekst, a tego nie pamieta i nie sprawdzi. Nie wiem czy czegos nie zrobiono z ta gablota ostatnio, bo Efes zgospodarowal te podcienia i rozbudowal sie. A nie bylam tam juz kilka miesiecy, a nie mieszkam w okolicy od wielu lat, chociaz ten zaklad to wlasnie pamiatka z lat 80 i poznych 90 dla mnie, z okolicy biegania do Prusa codziennie...
    Jedno mnie tylko drzuca od tego zakladu, a raczej maniera wlascicielki - ze nie daje negatywow i trzyma je w archiwum jakims swoim. Juz nawet nie to, ze teraz na cos takiego musialaby miec moja zgode i podpis, ale po prostu robiac sobie takie zdjecie, chce posiadac negatyw takze, zebym mogla z niego kiedy wykonac kolejne. Dlatego mimo artyzmu i samej z siebie poiadanego sentymentu do takiej fotografii, a nie cyfrowej, od lat 80 tez nia sie zajmuje, we wlasnej ciemni po staroswiecku, czuje niechec do osoby, ktora zabiera ot tak, bo chce czesc mojego wizerunku, duszy i wspomnien. Przeciez moze porobic kopie i jedna mi oddac.
    R

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry, proszę o kontakt kuciewicz@centrala.net.pl Pracujemy nad poradnikiem "Architektura jako nosnik reklamy", broszurą popularyzującą dawne formy min. gabloty fasadowe. Bylibyśmy wdzięczni za licencję do pierwszego zdjęcia. pozdrawiam, Gosia Kuciewicz 887 14 15 94

    OdpowiedzUsuń