Zgodnie z zapowiedzią do zdjęć czechowickiego kościoła dołączam dziś tekst. Post dla zainteresowanych tematem.
Opis: kościół zbudowany jest z cegły, pewne elementy – fundamenty, nadproża, belki podtrzymujące dach itd. – są z betonu, na ogół pozostawionego w stanie surowym. Cegła, z której wzniesiono kościół, pochodzi z odległej o półtora kilometra cegielni we wsi Bestwina. Ważnym dla końcowego efektu i niespotykanym w zasadzie materiałem – choć zakładam, że pomysł znalazł naśladowców – są cegielniane odrzuty, przepalone cegły, niekiedy różniące się tylko kolorem, niekiedy całkiem stopione i przypominające kawałek zastygłej lawy. Z nich, na zasadzie intarsji w murze, zrealizowany jest detal. („Niektóre cegły, które Pan stosuje, są »brzydkie«, czy przez to ten materiał jest tańszy? – On był tańszy w momencie, jak myśmy go wybierali, nawet ze śmietnika – przepalone, krzywe, połamane. Powiedzieliśmy ceglarzowi, żeby te wszystkie, co mu się brzydko zrobią, nam odłożył, a my zabierzemy. W drugim sezonie on je wykładał na paletę i kasował nas...”. Krajobraz pierwotny. Rozmowa ze Stanisławem Niemczykiem, „Architektura & Biznes”, grudzień 2002). Detal stanowią ponadto różnej wielkości otwory w murze, prześwity, ażury, a także wzory powstałe z ułożenia cegieł (1–9, 19–21; numery w nawiasach odsyłają do zdjęć w poprzednim poście).
Słowo o tym detalu: jest go dużo, ale na pewno nie nadmiar. Biorąc element po elemencie, detal jest bardzo prosty, oszczędny: wysunięta cegła, kilka cegieł ułożonych inaczej, krzyżyk z pięciu cegieł, niewielki otwór. Zarazem czuje się, że żadne miejsce w kościele nie jest „puszczone” – każde jest za pomocą detalu, choćby najprostszego, dopieszczone, dopracowane (24). Nic też nie jest mechanicznie powtórzone, zreprodukowane, jak powielona milion razy perforacja.
Opis: kościół zbudowany jest z cegły, pewne elementy – fundamenty, nadproża, belki podtrzymujące dach itd. – są z betonu, na ogół pozostawionego w stanie surowym. Cegła, z której wzniesiono kościół, pochodzi z odległej o półtora kilometra cegielni we wsi Bestwina. Ważnym dla końcowego efektu i niespotykanym w zasadzie materiałem – choć zakładam, że pomysł znalazł naśladowców – są cegielniane odrzuty, przepalone cegły, niekiedy różniące się tylko kolorem, niekiedy całkiem stopione i przypominające kawałek zastygłej lawy. Z nich, na zasadzie intarsji w murze, zrealizowany jest detal. („Niektóre cegły, które Pan stosuje, są »brzydkie«, czy przez to ten materiał jest tańszy? – On był tańszy w momencie, jak myśmy go wybierali, nawet ze śmietnika – przepalone, krzywe, połamane. Powiedzieliśmy ceglarzowi, żeby te wszystkie, co mu się brzydko zrobią, nam odłożył, a my zabierzemy. W drugim sezonie on je wykładał na paletę i kasował nas...”. Krajobraz pierwotny. Rozmowa ze Stanisławem Niemczykiem, „Architektura & Biznes”, grudzień 2002). Detal stanowią ponadto różnej wielkości otwory w murze, prześwity, ażury, a także wzory powstałe z ułożenia cegieł (1–9, 19–21; numery w nawiasach odsyłają do zdjęć w poprzednim poście).
Słowo o tym detalu: jest go dużo, ale na pewno nie nadmiar. Biorąc element po elemencie, detal jest bardzo prosty, oszczędny: wysunięta cegła, kilka cegieł ułożonych inaczej, krzyżyk z pięciu cegieł, niewielki otwór. Zarazem czuje się, że żadne miejsce w kościele nie jest „puszczone” – każde jest za pomocą detalu, choćby najprostszego, dopieszczone, dopracowane (24). Nic też nie jest mechanicznie powtórzone, zreprodukowane, jak powielona milion razy perforacja.
Kościół ma plan trójkąta, którego podstawa stoi na skos wąskiej działki – dzięki temu uzyskano dłuższy wymiar. Ta najdłuższa ściana rozbudowana jest o niewielką absydę. U trzech wierzchołków trójkąta stoją trzy wieże (czwarta, niewielka, wyrasta z dachu nad prezbiterium jak rodzaj sygnaturki; 13). Dwie wyższe wieże są jednakowej wysokości (27 metrów) i chyba jednakowego kształtu (1, 4, 10, 16). Przez trzecią wieżę, niższą i bardziej pękatą, prowadzi wejście do kościoła (2, 3, 16, 17). Wieża ta nazywana jest „papieską” ze względu na kształt kopuły swobodnie nawiązujący do tiary i umieszczony na niej krzyż, którego zagięcie (15) może się kojarzyć z pastorałem; zgódźmy się, że są to nawiązania mniej oczywiste niż w przypadku lornetki Franka Gehryʼego. Można tu zapewne mówić o inspiracji, ale nie o natrętnej symbolice.
Skośne ustawienie kościoła do ulicy powoduje, że dwie wyższe wieże wydają się różnej wysokości (10). Cały budynek jest w odbiorze naraz prosty i bardzo nieregularny, inny z każdej perspektywy. Ściany boczne są bardzo proste; jest to po prostu ceglany mur ożywiony inkrustacjami z przepałek, sugerującymi trochę okno, trochę krzyż (4, 12, 15–17). Dolną część ściany od ulicy zajmują okna doświetlające wnętrze. Między nimi a ulicą ustawiony jest parkan separujący wnętrze od ruchu ulicznego (4, 12, 14, 16). Tylna ściana z absydą ma kształt mniej regularny, ale w ogóle nie jest wyeksponowana – tuż za nią stoi dom parafialny, zbudowany wcześniej i niezależnie od kościoła. Charakterystycznym elementem całości jest ponadto wyodrębniona z bryły kościoła zakrystia, której zewnętrzną ścianę pokrywa intarsja przywołująca tablice Dekalogu i kształt drzewa (1, 7, 11).
Teren kościelny otoczony jest ceglanym parkanem (15, 16, 18–23). Parkan ten jest otwarty – ma prześwity i szerokie przejścia pozbawione jakiegokolwiek ogrodzenia. Sens jest jasny: nie chodzi o to, by odgradzać, lecz by wyznaczyć miejsce sacrum. Takie otwarte mury czy parkany dookoła kościołów są zresztą stałym motywem architektury Niemczyka.
Po wewnętrznej stronie parkanu w kącie działki stoi niewielka kaplica pogrzebowa – jej miejsce wskazuje z zewnątrz ślepy betonowy portal (18). Od wewnątrz w parkan wkomponowane są też elementy podyktowane po części pobożnością parafian: grota na figurę Matki Bożej przywiezioną przez nich z Lourdes (20), stacje drogi krzyżowej z portugalskich kafelków, zapewne niedrogich i seryjnych, ale ładnych (19–23). Gdzieniegdzie w mur wprawione są polne kamienie. Większą część przykościelnego placu zajmuje trawnik, będący przyjemnym, zenicznym tłem dla spaceru wzdłuż muru.
W lekturze tego opisu można się podeprzeć „wirtualnym spacerem” dostępnym na stronie parafii; w odniesieniu do wnętrza, do którego teraz przechodzę, trzeba uwzględnić, że w tym spacerze wygląda ono na zdecydowanie jaśniejsze niż w rzeczywistości (stąd zupełnie prześwietlone okna). W rzeczywistości, o czym już pisałem, we wnętrzu panuje półmrok.
Wnętrze jest jednoprzestrzenne, pozbawione podziałów. Tak samo jak zewnętrze, jest w zasadzie ceglane z domieszką betonu. Od wewnątrz dużo lepiej widać, że kościół jest nieduży (kubatura 4850 m³, ale nie wiem, z czym to porównać). Sufit jest drewniany, z oknem pośrodku, w wieżyczce, którą nazwałem „sygnaturką”. Wzdłuż bocznych ścian biegnie obszerny chór z ceglaną balustradą, zapewne znacznie zwiększający pojemność kościoła. Pod chórem jest coś w rodzaju wewnętrznych sobót: podcień z sufitem wyłożonym deskami bejcowanymi na błękitno. Chór podtrzymują regularnie ustawione filary o podstawie prostokąta. Oprócz okien w ścianie od ulicy i w suficie źródłami światła naturalnego są tylko przeszklone drzwi wejściowe i nieliczne, niewielkie okna na poziomie chóru.
Powiedziałbym, że to kameralne wnętrze z jednej strony jest ciepłe i przytulne, łatwe do oswojenia, z drugiej strony – w pewien sposób amorficzne, przez co nie rozumiem niczego pejoratywnego. Ze ścian widać właściwie tylko tylną. Pozostałe ściany nikną gdzieś za filarami, schodami na chór, balustradą chóru. Paradoksalnie – bo, jak pisałem, w jednonawowym wnętrzu brak jakichkolwiek podziałów – kojarzy się to odrobinkę, w sposób, rzecz jasna, odległy, z wnętrzami w typie katedry w Kordobie (gdzie skądinąd nie byłem).
Na wyposażenie składa się stolarka zaprojektowana przez Niemczyka i wykonana przez stolarzy z nieodległej Brennej, kamienny ołtarz i ambonka również zaprojektowane przez architekta, organy kupione okazyjnie w Niemczech, siedemnastowieczna chrzcielnica otrzymana przez parafię w darze. Wszystkie elementy stolarskie oprócz sufitu i ławek – konfesjonały, obramienia polichromii i ołtarza, podest pod organami itd. – są bejcowane na zielono lub czerwono, przy czym dla miejsc związanych z sakramentami zarezerwowana jest zieleń.
W bocznym ołtarzu w załomie muru umieszczony jest obraz Jezu, ufam Tobie przeniesiony z dawnej tymczasowej kaplicy (zob. niżej), obudowany obrazami Anny Niemczyk-Wojteckiej, córki architekta. Obok stoi seryjna figura Matki Boskiej Fatimskiej sprowadzona przez parafian w roku 1996, w początkach budowy kościoła. W absydzie za ołtarzem głównym konstrukcja z dębowych płyt również pokryta jest polichromiami Anny Niemczyk, w osobistym stylu przetwarzającymi malarstwo bizantyńskie. (Właśnie mi przyszło do głowy, że neobizantyński styl malarstwa – jeśli kto woli prościej: wzorowanie się na ikonach – łączy trzy z czterech kościołów, jakie dotychczas opisałem; w Ronchamp malarstwa w zasadzie nie ma). Na cykl polichromii składają się stacje drogi krzyżowej namalowane nietypowo na dwóch pionowych płytach bocznych, Ostatnia Wieczerza dookoła tabernakulum i kilka wizerunków świętych. W centrum kompozycji znajduje się jednak kopia Matki Boskiej Częstochowskiej, również przeniesiona z dawnej kaplicy (zob. niżej), a na szczycie umieszczony jest także przejęty stamtąd krucyfiks (z tym że krzyż pomalowany został na czerwono).
Bezpośrednio nad tabernakulum w okrągłym prześwicie widać mały okrągły witrażyk z krzyżem na czerwonym tle, umieszczony w oknie w ścianie absydy. Jest to naturalna wieczna lampka. W ostatnich latach w prezbiterium i po jego bokach umieszczono też cztery barokowe rzeźby; nie wiem, skąd się one wzięły, ale nie przeszkadzają mi.
Wystrój prezbiterium na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie pewnej niespójności; znając pochodzenie poszczególnych obrazów i rzeźb, mających swoje miejsce w pobożności tutejszych parafian, nie czuję czegoś podobnego.
Informacje historyczne, które czerpię z książki ...i Bóg zamieszkał z nami. Kościół pod wezwaniem Jezusa Chrystusa Odkupiciela w Czechowicach-Dziedzicach, oprac. zbiorowe, Czechowice-Dziedzice 2000.
W miejscu kościoła stała wcześniej stolarnia – ceglany, parterowy budynek na planie wydłużonego prostokąta, kryty dwuspadowym dachem, własność rodziny Wieczerzaków. W peerelu stolarnię upaństwowiono. W roku 1982 państwo zwróciło ją dzieciom pierwotnych właścicieli: dwu siostrom Wieczerzakównom i ich bratu, księdzu Józefowi Wieczerzakowi, zamieszkałemu wówczas w Wiedniu. Swoją drogą – nie wiedziałem, że takie zwroty w ogóle się w peerelu zdarzały. Odzyskaną stolarnię rodzeństwo ofiarowało Kościołowi z przeznaczeniem pod budowę nowej świątyni. Podobno biskup nie był zachwycony, bo działka jest mało atrakcyjna: wąska i przy torach. Jesienią roku 1983 ustanowiono nową parafię; jej proboszczem został i do dziś jest ksiądz Andrzej Raszka, którego plecy obejrzeć można na zdjęciach 25/26. Stolarnię adaptowano na kaplicę. Miejscowy malarz wymalował do niej obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który umieszczono w kaplicy przed pierwszym nabożeństwem różańcowym 1 października 1983 roku; ten właśnie obraz wisi obecnie w ołtarzu głównym kościoła. W roku 1985 parafia kupiła sąsiednią działkę z domem jednorodzinnym, w którym urządzono probostwo. W latach 1988–93 dobudowano do niego dom parafialny. Projektantką tego budynku, bezpośrednio sąsiadującego dziś z kościołem, była miejscowa parafianka Ewa Stachura, obecnie, jeśli dobrze ustaliłem, profesor architektury w Raciborzu.
W roku 1994 ksiądz Raszka postanowił budować nowy kościół. Projekt zlecił Stanisławowi Niemczykowi, urodzonemu w tej parafii, zamieszkałemu w Tychach. (Niemczyk, rocznik 1943, mieszkał w Czechowicach do matury). Gotowy na wiosnę 1995 roku projekt został odrzucony przez Komisję ds. Budownictwa i Sztuki Sakralnej diecezji bielsko-żywieckiej. Zadziałało jednak jakieś wstawiennictwo u biskupa, który w czerwcu 1995 roku ostatecznie wyraził zgodę.
Budowa, której początek proboszcz ogłosił parafianom w niedzielę 6 sierpnia tego roku, rozpoczęła się dwa dni później. Kościół od początku do końca budowany był przez pracujących ochotniczo mężczyzn z parafii; tylko przy elementach wymagających specjalistycznej wiedzy pracowali zatrudnieni zbrojarze, cieśle, blacharze itd. Parafianki-ochotniczki gotowały budowniczym (jednorazowo ponad stu) posiłki w domu parafialnym. Architekt był na co dzień obecny na budowie.
Teraz cytuję słowo w słowo: „Na zakończenie sezonu budowlanego 15 listopada 1995 r. wszyscy mężczyźni pracujący przy budowie – 112 osób – zgromadzili się na dziękczynnej Mszy Świętej, po której Zespół Charytatywny urządził w salkach katechetycznych radosne spotkanie, a zarazem świniobicie”. Podobne fiesty kończyły dwa kolejne sezony budowlane; już w połowie drugiego, we wrześniu 1996 roku kościół był zadaszony. Aż do tego czasu istniała pierwotna kaplica, którą rozbierano etapami, tak by na co dzień – pod koniec już bez większości ścian, jedynie ze ścianą tylną i zadaszeniem – wciąż odprawiać w niej msze.
W trzecim sezonie budowlanym w roku 1997 wykańczano wnętrze i budowano wieże. Znowu cytuję: „Ze względu na znaczne wysokości prace były poważnie utrudnione. Pracowało trzech murarzy, panowie: Florek, Franek i Józek”. Ci trzej panowie dokonali, sądzę, rzeczy dużo większej niż niejeden pan znany również z nazwiska.
W roku 1998 budowano jeszcze kaplicę pogrzebową i parkan. Na koniec tego roku kościół miał już komplet dzwonów i organy. W latach kolejnych we wnętrzu wykonywano stolarkę i malowano wystrój prezbiterium. Ukończony kościół konsekrowano w roku 2000.
Teraz parę cytatów. W poprzednim poście zapowiedziałem kilka pozycji bibliograficznych. Dwie już cytowałem. Trzecia to monograficzny artykuł Anny Cymer Stanisław Niemczyk – postmodernista średniowieczny, w: Postmodernizm polski. Architektura i urbanistyka, red. L. Klein, Warszawa 2013. Cytuję dwa fragmenty:
„»Daliśmy sobie odebrać wolność używania różnych materiałów – uznano, że skoro cegła czy kamień były stosowane w dawnych czasach, to nam już nie wypada po nie sięgnąć« – mówi architekt [autorka cytuje własną z nim rozmowę]. [...] Niemczyk przywiązuje wielką wagę do tradycyjnego budulca, ale nie kopiuje za jego pomocą form historycznych. [...] »Chcę projektować tak, aby cegła pozostała cegłą, a kamień kamieniem, ale nie powtarzając czy naśladując przeszłość. Staram się współczesnym językiem form wydobyć z tego materiału to, co powodowało, że przez wieki wciąż miał on swoją wartość«” (s. 306–07).
„Stanisław Niemczyk projektuje, jakby w dziejach architektury modernizm w ogóle nie istniał – pomija dorobek tego okresu, tworząc obiekty będące współczesną kontynuacją osiągnięć budownictwa i urbanistyki poprzednich stuleci. [Zdanie o urbanistyce dotyczy osiedli zaprojektowanych przez Niemczyka jeszcze w peerelu]. Nie powiela średniowiecznych form, ale przekłada je na język współczesności, nie kopiuje, nie parodiuje, nie miesza dla formalnego efektu detali z minionych epok, ale zachowując ich ducha, szuka form, które zaistniałyby, gdyby trwała naturalna ewolucja stylów historycznych nieprzerwana rewolucją modernistyczną” (s. 324).
Z kolei cytaty z samego Niemczyka, z cytowanego już wywiadu pod tytułem Krajobraz pierwotny. O początkach swej pracy i studiach w latach 60.:
„Wyrastaliśmy wtedy na modernistycznym myśleniu, funkcjonalistycznym. Na wszystkim, co było związane z Kartą Ateńską, która stała się normatywem w krajach takich jak nasz. Ona wyrastała z ideologicznego myślenia o idealnym społeczeństwie. Nie przez przypadek ideologia modernizmu narodziła się w tym samym czasie co faszyzm i komunizm. [...] ideologie [...] w niektórych miejscach korzystają z jakiejś prawdy, zbliżają się do niej. Ale generalnie przyjęcie linii ideologa prowadzi do czegoś, z czego już ideolog nie może zejść. On nie może powiedzieć: »pomyliłem się« [...]. Idzie i wszystko walcuje”.
„Proszę mi pokazać jeden element, dla którego człowiek od zarania zmienił się na tyle, żeby środki wyrazu czy cechy, dzięki którym dobrze się czuje, musiały być zupełnie odrzucone albo diametralnie inne. Ani wzrostu swojego nie zmieniliśmy, ciepłoty ciała, skóry, dotyku, węchu, patrzymy tymi samymi oczami. Słowo »nowoczesność« jest, przynajmniej dla mnie, nierozpoznane”.
„Przyjmuję z pokorą jedną rzecz. Istotą nie jest to, że ja wybudowałem ścianę. Ja wgryzam się w przestrzeń z konieczności [...]. Czyli architekturą nie jest ta ściana, architekturą jest ta przestrzeń, w której my możemy architekturę jak gdyby skonsumować”.
Z kolei cytaty z samego Niemczyka, z cytowanego już wywiadu pod tytułem Krajobraz pierwotny. O początkach swej pracy i studiach w latach 60.:
„Wyrastaliśmy wtedy na modernistycznym myśleniu, funkcjonalistycznym. Na wszystkim, co było związane z Kartą Ateńską, która stała się normatywem w krajach takich jak nasz. Ona wyrastała z ideologicznego myślenia o idealnym społeczeństwie. Nie przez przypadek ideologia modernizmu narodziła się w tym samym czasie co faszyzm i komunizm. [...] ideologie [...] w niektórych miejscach korzystają z jakiejś prawdy, zbliżają się do niej. Ale generalnie przyjęcie linii ideologa prowadzi do czegoś, z czego już ideolog nie może zejść. On nie może powiedzieć: »pomyliłem się« [...]. Idzie i wszystko walcuje”.
„Proszę mi pokazać jeden element, dla którego człowiek od zarania zmienił się na tyle, żeby środki wyrazu czy cechy, dzięki którym dobrze się czuje, musiały być zupełnie odrzucone albo diametralnie inne. Ani wzrostu swojego nie zmieniliśmy, ciepłoty ciała, skóry, dotyku, węchu, patrzymy tymi samymi oczami. Słowo »nowoczesność« jest, przynajmniej dla mnie, nierozpoznane”.
„Przyjmuję z pokorą jedną rzecz. Istotą nie jest to, że ja wybudowałem ścianę. Ja wgryzam się w przestrzeń z konieczności [...]. Czyli architekturą nie jest ta ściana, architekturą jest ta przestrzeń, w której my możemy architekturę jak gdyby skonsumować”.
Czas na krótką część subiektywną. Kościół ten zobaczyłem po raz pierwszy w roku 2007; nazwisko Niemczyka już wtedy
znałem, ale żadnej jego realizacji nie widziałem. Kościół mnie zachwycił i wrażenie to nie osłabło po wielu kolejnych wizytach. Ażury w górnych częściach dwóch jego wież nadal uważam za
miejsce, w którym architektura przechodzi w poezję i wzbija się,
wyrastając gdzieś wysoko ponad swój kontekst. Ale konkretniej: kościół ten – ta architektura – nie będąc modernizmem, jawnie z nim zrywając, zarazem nie jest w żadnym stopniu powtórką, cytatem z przeszłości. Konia z rzędem temu, kto znajdzie tam (oczywiście nie piszę o rzeczach przygodnych, jak postawiona gdzieś rzeźba) jakiś barokowy detal wykonany ze styropianu i dolepiony do ceglanej ściany, albo cytat z gotyku wykonany z
żywicy i przywiercony do betonu... w skrócie, coś takiego (zdjęcie jednego z polskich kościołów „postmodernistycznych” kradnę ze strony Polska Niezwykła):
Czechowicki kościół jest zbudowany z cegły i ma wieże przykryte miedzianymi hełmami, wyrastające ponad sąsiedztwo i dominujące w lokalnym krajobrazie, ale nie jest przejawem prostej naśladowczości w stosunku do tradycji. Tradycja katolickiej architektury sakralnej nie zna kościołów na planie trójkąta, w których jedyne źródła światła umieszczone są u szczytu dachu i na poziomie podłogi (co jest skutkiem poszukiwania przez architekta optymalnych warunków do modlitwy, zapewniających naraz intymność i poczucie wspólnoty – zob. wywiad Krajobraz pierwotny). Podobnie architektura Niemczyka nie jest w żadnym stopniu eklektyzmem (w którym, co do zasady, nie widzę nic złego). Jest to własny, niepowtarzalny styl, widoczny w każdym elemencie, lecz ani trochę nie podporządkowany samemu poszukiwaniu oryginalności.
Ze stosunkiem do modernizmu rzecz nie jest zresztą taka prosta. Myślę, że jego dobre strony Niemczyk świetnie sobie przyswoił, odrzucając doktrynalne skrajności.
Czechowicki kościół jest zbudowany z cegły i ma wieże przykryte miedzianymi hełmami, wyrastające ponad sąsiedztwo i dominujące w lokalnym krajobrazie, ale nie jest przejawem prostej naśladowczości w stosunku do tradycji. Tradycja katolickiej architektury sakralnej nie zna kościołów na planie trójkąta, w których jedyne źródła światła umieszczone są u szczytu dachu i na poziomie podłogi (co jest skutkiem poszukiwania przez architekta optymalnych warunków do modlitwy, zapewniających naraz intymność i poczucie wspólnoty – zob. wywiad Krajobraz pierwotny). Podobnie architektura Niemczyka nie jest w żadnym stopniu eklektyzmem (w którym, co do zasady, nie widzę nic złego). Jest to własny, niepowtarzalny styl, widoczny w każdym elemencie, lecz ani trochę nie podporządkowany samemu poszukiwaniu oryginalności.
Ze stosunkiem do modernizmu rzecz nie jest zresztą taka prosta. Myślę, że jego dobre strony Niemczyk świetnie sobie przyswoił, odrzucając doktrynalne skrajności.
Godny uwagi jest też sposób, w jaki w tej architekturze wyraża się „regionalizm”. Niemczyk sięga po to, co tutejsze, ale znów – nie za pomocą formalnego naśladownictwa. Kościół zbudowany jest z cegły wyrabianej półtora kilometra dalej (kościół franciszkanów w Tychach – z kamienia wydobywanego w kamieniołomie odległym o piętnaście kilometrów). W zieleni i czerwieni dopełniających we wnętrzu barwę cegły ktoś może dostrzec nawiązanie do dwóch barw, na jakie w śląskich familokach malowane są parapety i ościeże okien (tradycyjnie okna hutnicze na zielono, górnicze na czerwono) – ale tu nie ma takich okien. Jeśli nawiązanie faktycznie jest, to raczej podprogowe. W kościele nagromadzone są elementy różnego pochodzenia – jak seryjna figura i seryjne kafelki z Portugalii – które jednak przynieśli czy przywieźli ze sobą sami parafianie jako wyraz swej wiary. Elementy te dało się skomponować w jedną całość. Ten kościół niczego nie udaje, jest tak autentyczny jak to możliwe.
Oprócz przyjemności obcowania z tą architekturą wizyty na południowo-wschodnich peryferiach Czechowic-Dziedzic były dla mnie ważne z innego jeszcze powodu – żeby to przekazać, streszczałem powyżej historię budowy kościoła. Jako urodzony warszawiak, nie mogę nic poradzić na zaburzoną perspektywę poznawczą: wiadomo, że jakieś zabytki z podręcznika są w Krakowie, a morze nad Bałtykiem, lecz niełatwo się uwolnić od myślenia w kategoriach centrum/peryferie, ze wszystkimi implikacjami tych pojęć. Trudno dostrzec, że to, co najlepsze, może być na głębokich peryferiach, nie w centrum – i nie wskutek jakiegoś przypadku, tylko dlatego, że z tego dokładnie miejsca to coś wyrasta, że jest w nim do szpiku kości tutejsze.
Ponieważ nie było na tym blogu posta bez ilustracji, na zakończenie jeszcze widok na wieże kościoła od wschodu, zza torów. Po drugiej stronie linii kolejowej 139 jest rzeczka Biała i wzdłuż niej stawy. Na południe jest elektrociepłownia; na wschód za stawami (już w historycznej Małopolsce) są wzgórza; na wzgórzach są obrzeża Bestwiny, jeszcze dalej w tym samym kierunku – Stara Wieś z pięknym szesnastowiecznym drewnianym kościołem, będąca w zasadzie przysiółkiem miasteczka Wilamowice, znanego z własnego języka o nazwie wymysiöeryś. Zdjęcia, na których widać dwie najwyższe wieże kościoła, są z obrzeży Bestwiny. Dodam jeszcze, że takie właśnie kościelne wieże – będące znakiem w przestrzeni, wyrastające ponad otoczenie, ale nie walczące z nim – mają sens. Przez większość dzieciństwa miałem z okna widok na zbudowany w latach 80. ceglany kościół, którego strzelistą dzwonnicę zasłaniał sąsiedni olbrzymi blok – jej czubek wystawał zza niego jak tajemniczy peryskop...
Skoro to nie jest postmodernizm (który jest kupą i kojarzy mi się bardziej z "Solpolem" Jarząbka we Wrocławiu), to może odpowiednią nazwą tego stylu byłby amodernizm, ewentualnie bezmodernizm?
OdpowiedzUsuńAmodernizm - podoba mi się. Ale wszystko zależy od tego, jak sobie ten postmodernizm zdefiniujesz.
UsuńTo, że sama nazwa zyskała ujemny wydźwięk, to osobna rzecz - pamiętam czasy, gdy tak nie było.
Nawiasem mówiąc, np. w filozofii postmodernizm oznacza w obiegowym rozumieniu coś dokładnie odwrotnego niż w architekturze. Nie oznacza w żadnym wypadku powrotu do form przednowoczesnych, które są martwe jak trup. Ale to nawias.
Z powodu, który Piotr H. wymienił powyżej, trochę mnie drażni używanie sformułowania "postmodernizm" w architekturze. Swoją drogą nazewnictwo, opierające się na nawiązaniach do istniejących dawniej stylów i polegające na przyporządkowaniu im kolejnych prefiksów, musi doprowadzić do absurdu. Neosecesja? Asecesja? Niesecesja? Jeb.
UsuńWczesny niemczykizm ;-)
UsuńW ogóle słowo "postmodernizm" się tu pojawiło wyłącznie dlatego, że dobry monograficzny artykuł o Niemczyku jest w antologii z postmodernizmem w tytule. Mogłem nie cytować albo ograniczyć się do kryptocytatu... Mnie też to słowo nie leży, skoro pierwsze skojarzenia z postmodernizmem to rzeczy typu Solpolu, jak wskazał H-Piotr, czy nowego gmachu telewizji. Ale nawet to, co w nim uważane za najlepsze, czyli np. architektura Budzyńskiego, jest dla mnie grubo poniżej Niemczyka i stylistycznie nie ma z nim wiele wspólnego.
UsuńSam Niemczyk się od postmodernizmu czy w ogóle przynależności do jakiegoś nurtu odżegnuje, ale to akurat mało istotne.
Jeśli chcecie zobaczyć coś ciekawego, to poszukajcie w necie zdjęć osiedla Nad Jamną w Mikołowie (w Street View trudno coś zobaczyć). To jest małe osiedle projektu Niemczyka zbudowane jeszcze w Peerelu, w latach 80. Bloczki z wielkiej płyty są obłożone cegłą, rozbudowane o ceglane przybudówki i szczyty, każdy blok ma osobny projekt, inaczej podostawiane wykusze, balkony, coś tam. Jak na lata 80., efekt wydaje się rewelacyjny, chociaż tam nie byłem, znam to tylko ze zdjęć. To jest nie tyle postmodernizm, co raczej antymodernizm - wymuszona przez epokę wielka płyta jest spasożytowana i obrócona w swoje przeciwieństwo.
Widziałem foty, nie najgorsze. W każdym razie jak na lata 80 to pewnego rodzaju wypas.
Usuńteż cenię sobie oryginalność architektury sakralnej.
OdpowiedzUsuńhttp://www.mapofpoland.pl/zdjecia-32417/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82-Nowy-S%C4%85cz.jpg
Cóż, np. Nela i Fela pieką z tych samych składników, Feli wychodzi ciasto, a Neli zakalec.
UsuńPomijając, że tu akurat składniki nieco inne, więc komentarz niezbyt na temat.
no dobrze, chyba wkrótce przeczytam Twój wpis, bo widzę tam ciekawe sformułowania, które wpisują się w dyskurs podskórny, i podobnie zostały sformułowane przez koryfeusza tegoż (dyskursu). robi się ciekawie. dopóty, dopóki się za okno nie wyjrzy.
UsuńWyraźnie zaznaczam, że wpis jest dla zainteresowanych tematem. Co nie jest namową do czytania. Ale dodałem też obrazki.
UsuńZa oknem piękna pogoda.
Nie tak wiele osób docenia architekturę kościołów i sposób ich wykończenia, zdobnictwa... Przez to, że jest to miejsce oddawania czci, zwraca się uwagę na każdy detal. Rzadko który kościół jest zaniedbany.
OdpowiedzUsuńcześć, bardzo ciekawy i świetnie opracowany wpis - dla mnie - ponieważ o sakralnej architekturze Stanisława Niemczyka przygotowuję obecnie doktorat - przydatne źródło źródeł:) Artykułu "Średniowieczny postmodernista" nie znałam dotąd - już zamówiłam w bibliotece - tak więc dzięki!
OdpowiedzUsuńteż się zastanawiam jak określić realizacje Niemczyka - wersje robocze to "architektura metafizyczna" albo "architektura kontemplacji". Na razie napisałam artykuł, w którym między innymi uzasadniam, dlaczego określanie Niemczykowych realizacji mianem postmodernizmu nie do końca (a może i w ogóle) nie oddaje ich charakteru.
Artykuł ukazał się w Architecture et artibus Białostockiej Politechniki
Gdyby ktoś chciał poczytać - linkuję:
http://www.wa.pb.edu.pl/uploads/downloads/Architektura-3-2016---artykul-2--do-internetu-.pdf
pozdrawiam,
Ewa
Zarzuciłem tego bloga i już do niego nie wrócę, ale to przyjemne, kiedy komentarz daje znać, że moja praca nie trafiła w zupełną próżnię. Co do Niemczyka, w przedostatnią niedzielę byłem w Paprocanach obejrzeć, jak to teraz wygląda - myślę, że to jest na tyle osobny twórca, że przyporządkowania do jakiegoś stylu zawsze będą dyskusyjne. A czy znasz jego realizacje u dominikanów na Służewie w Warszawie? Też polecam. Pozdrawiam,
UsuńPiotr
może w ogóle u SN kategoria stylu powinna odpaść - jeszcze się zastanawiam nad wernakularyzmem - nie tylko sposób, w jaki buduje, z kim buduje - szczególnie kościoły, kategoria potrzeby jako kluczowa u niego... Dużo w tym podejściu takiego zdrowego pragmatyzmu, który jednak nie jest płaski, ale przeciwnie, prześwietlony transcendencją. W Paprocanach już powoli finiszują ;) Wieże robią wrażenie - prawda? Co do do warszawskich dominikanów - jeszcze nie dotarłam - dzięki za podpowiedź, pozdrawiam!
UsuńEwa
Tak, wieże robią wrażenie.
UsuńU dominikanów na Służewie Niemczyk projektował fragmenty wnętrza w kościele, który jako całość jest dziełem bardzo wybitnego architekta Władysława Pieńkowskiego. Niemczyk zaprojektował m.in. kaplicę z obrazem Matki Bożej Żółkiewskiej, która jest zupełnie osobną stylistycznie całością, ale także wykończenie prezbiterium, ciekawe przez swoją prostotę, jakby architekt zupełnie się schował, w ogóle nie ingerując w zastaną architekturę. Zresztą w prezbiterium w tym kościele wisi też krucyfiks Nowosielskiego. Polecam.
37 yr old Dental Hygienist Douglas Blasi, hailing from Mont-Tremblant enjoys watching movies like Catch .44 and Vacation. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Ferrari 250 GT SWB Berlinetta Competizione. Spojrz na to
OdpowiedzUsuń