Kościół Jezusa Chrystusa Odkupiciela w Czechowicach-Dziedzicach projektu Stanisława Niemczyka – czwarty kościół, który opisuję w cyklu o kościołach współczesnych „z sensem” – przedstawiam w nietypowym porządku, mianowicie w dzisiejszym poście same zdjęcia, w kolejnym – prawie sam tekst. Robię tak, by uniknąć za długiego posta.
Teraz jak zwykle kilka wstępnych zastrzeżeń: pomysł tego cyklu nie polegał na prezentacji kościołów pod każdym względem cudownych i zachwycających. Chodziło mi raczej o program minimum, o współczesne kościoły, które swą formą nie przeciwstawiają się swemu celowi. Odbiór może być inny ze względu na niską częstotliwość – po trzynastu miesiącach doszedłem do czwartej pozycji. Ta niska częstotliwość jest z kolei skutkiem pewnego maksymalizmu – kościoły w Wesołej i w Międzylesiu opisałem dość szczegółowo, co jest czaso- i pracochłonne. Tym razem będzie inaczej, z dwóch przyczyn.
Teraz jak zwykle kilka wstępnych zastrzeżeń: pomysł tego cyklu nie polegał na prezentacji kościołów pod każdym względem cudownych i zachwycających. Chodziło mi raczej o program minimum, o współczesne kościoły, które swą formą nie przeciwstawiają się swemu celowi. Odbiór może być inny ze względu na niską częstotliwość – po trzynastu miesiącach doszedłem do czwartej pozycji. Ta niska częstotliwość jest z kolei skutkiem pewnego maksymalizmu – kościoły w Wesołej i w Międzylesiu opisałem dość szczegółowo, co jest czaso- i pracochłonne. Tym razem będzie inaczej, z dwóch przyczyn.
Po pierwsze, nazwisko i architektura Stanisława Niemczyka jest, jeśli mowa o „dobrej” współczesnej architekturze sakralnej, największym truizmem; zawsze gdy pojawia się ten temat, pojawia się też to nazwisko. Z tego powodu uważam się za zwolnionego z podawania wielu informacji łatwo dostępnych w internecie, w bibliotekach i księgarniach; w następnym poście wskażę kilka pozycji bibliograficznych, gdyby ktoś chciał o Niemczyku poczytać.
Po drugie, Czechowic-Dziedzic nie mam pod ręką. Do Wesołej jeździłem, jeśli dobrze pamiętam, czterokrotnie, żeby zrobić zdjęcia; w Międzylesiu też byłem kilka razy. W kościele w Czechowicach byłem kilkanaście razy, z czego większość przypada jednak na czasy sprzed początku bloga. Stąd nieco inny charakter zdjęć; są one mniej dokumentacyjne, bardziej wrażeniowe. W szczególności nie mam prawie żadnych zdjęć wnętrza; nigdy nie miałem tam ze sobą statywu, a wnętrze kościoła jest ciemne, co zresztą należy do stałych motywów architektury Niemczyka (półmrok ma sprzyjać skupieniu). Wbrew jednak wcześniejszej deklaracji w tym konkretnym przypadku wnętrze nie jest dla mnie najważniejsze; najbardziej przemawia do mnie zewnętrzna architektura.
Tyle zastrzeżeń, teraz zdjęcia. Numeruję je, żeby móc łatwo się do nich odwoływać w kolejnym poście. Pierwsza część zdjęć, czarno-biała, analogowa, pochodzi z lat 2007–09. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że numery 7–13 nie są dziełem moim, tylko mojej Asystentki. Przywłaszczam je sobie bez mrugnięcia okiem; raz że używaliśmy tego samego aparatu, dwa że to ja zrobiłem postprodukcję. Kolorowe zdjęcia są mniej więcej sprzed roku, z października 2013. Byłem w Czechowicach-Dziedzicach w lipcu; zapewniam, że od zeszłego października nic ważnego się nie zmieniło.
1:
2:
3:
4:
5/6:
7/8/9:
10:
ceglano rozrzeźbione ściany są bardzo malownicze, co ładnie ukazują zdjęcia Autora (wpisu).
OdpowiedzUsuńNiemczyk zaś bez wątpienia zasługuje na miano polskiego Gaudiego (ech, ta skłonność do analogii polsko-niepolskich...).
z drugiej strony, daje się w tym odczuć pewien nadmiar. "za dużo nut" jak powiedział cesarz austriacki o muzyce Mozarta w filmie "Amadeusz".
nie miał racji?
gdyby tak te wieże z brabanckich ceglanych koronek wyłaniały się z powściągliwiej opracowanego masywu...
z trzeciej strony, moja wypowiedź miałaby większy sens, gdybym wreszcie zobaczył te obiekta na własne oczy.
Nigdy nie miałem w kościołach Niemczyka wrażenia nadmiaru, zwłaszcza z zewnątrz (we wnętrzu w Cz-Dz może rzeczywiście mogłoby być parę ceglanych ścianek mniej). Zwróć uwagę, że jego detal - ażury wież - jest z jednej strony fantazyjny, a z drugiej bardzo zdyscyplinowany, oszczędny, niemal minimalistyczny - wszystko sprowadza się do ażurów i przepalonych cegieł wystających ze ściany, są też powtarzalne kształty i regularny rytm.
UsuńBryła tego kościoła jest w gruncie rzeczy prosta: to jedna nawa na planie trójkąta z trzema wieżami ustawionymi u trzech wierzchołków i czwartą, nazwijmy to, sygnaturką nad prezbiterium. Boczne ściany są, jak widzisz, bardzo proste. Dolną część ściany od ulicy zajmują okna, ale żeby odseparować wnętrze od ulicy, wzdłuż nich jest ustawiony mur mniej więcej tej samej wysokości co okna.
Kościół w Tychach - ten pierwszy, św. Ducha - jest niemal minimalistyczny: z zewnątrz widzi się tylko ogromny czterospadowy dach i wyrastające z niego krzyże, też o kształcie fantazyjnym, a zarazem geometrycznym i powtarzalnym.
Przykłady tej oszczędności masz też w W-wie - zrobione prze Niemczyka części wnętrza Św. Kaloryfera, że tak się wyrażę (chyba od Ciebie to kiedyś słyszałem).
Polski Gaudi - nie lubię tego porównania, bo mi się Gaudi, którego znam tylko ze zdjęć, nigdy nie podobał. Gaudi to - sądząc po zdjęciach - rozbuchane przedłużenie secesji w jej najgorszym, najmniej zdyscyplinowanym wydaniu. Sądzę, że co najwyżej Gaudi może być nazywanym hiszpańskim Niemczykiem :)
Gaudi w znaczeniu nie secesji, a oryginalności dorobku wyrastającego na tle.
Usuńczy Gaudi to w ogóle secesja, tak poza tym?
zwróciłem uwagę na detal ażurów - widzę, że są fantazyjnie zdyscyplinowane, dlatego nazwałem je koronkami - wszak one też są zdyscyplinowane techniką wykonawstwa.
ale co z tego?
spójrz na sam mur - 50 różnych form na 50 metrach.
Nie znam się, ale baaardzo mi się podobało, zwłaszcza po intrygującym tytule sugerującym prezentację 1/2 zdjęcia ;-)
OdpowiedzUsuńZewnątrz mi się bardzo podoba, ale wewnątrz pomieszanie form i ich nadmiar mnie razi.
OdpowiedzUsuń