12 stycznia 2015

Głucha

W bliskiej przyszłości planuję systematycznie przesuwać się po linii kolejowej 139, penetrując też jej okolice – dawno jednak nie wrzucałem nic z Warszawy. Żeby bloga zupełnie z niej nie wyprowadzać, dziś trochę zdjęć z ulicy Głuchej, najulubieńszej mojej ulicy na Kamionku.

Gdy raz tamtędy przechodziłem, z okna narożnej kamienicy przy Mińskiej odezwał się nade mną zachrypnięty głos:
– Te... jaki dziś jest dzień tygodnia?
– Czwartek – odpowiedziałem zgodnie z prawdą i poszedłem dalej.

Idąc znów tamtędy kilka miesięcy później, z daleka zobaczyłem na rogu dwóch policjantów i stertę rupieci. Okna, z którego ktoś zadał mi tamto pytanie, już nie było, ziała tam czarna, osmalona dziura. Przypomniałem sobie, że rano tego dnia mignął mi nagłówek o pożarze przy Mińskiej, w którym zginęły dwie osoby.

Ta ulica jest też miejscem – jednym z miejsc – w których przekonałem się niezbicie, że oprócz świata materialnego istnieje świat duchowy, ale to zbyt skomplikowana opowieść.

Jedenaście zdjęć z lat 2012–2013. Jedenaście oczywiście dlatego, że dziewiątka jest już zarezerwowana dla Francuskiej, odległej od Głuchej w prostej linii o tysiąc trzysta metrów.

22 komentarze:

  1. Czy to jest z kategorii "Jak nie w Warszawie", czy właśnie z "Jak w Warszawie"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznać trzeba, że wygląd ulicy i jej nazwa wyjątkowo do siebie pasują.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli dwie osoby zginęły, to nie dziw, że jest życie duchowe.
    cha cha cha, żarty z pogrzebu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajnie, szczególnie w cz-b. Fajnie też dlatego, że to się ogląda, bo rozumiem, że mieszkanie tam nie musi być aż tak fajne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie wiem, nie ćwiczyłem. Ale jestem pewien, że ulica się z czasem zgentryfikuje. Jej róg z Mińską jest dokładnie naprzeciw głównego wjazdu do Soho.

      Usuń
    2. Jedna z tych, gdzie boję się chodzić wieczorami.

      Usuń
    3. Rzeczywiście, strategicznie biorąc, uliczka jest dość zamknięta i łatwa do zabarykadowania :)

      Usuń
  5. Zdjęcia jakby z innego świata.
    Mieszkać bym tam nie chciała, ale jako obiekt fotografii jest piękna.
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie wyobrażam, że mógłbym tam mieszkać. Nie wiem, na ile znasz Warszawę - to jest Praga w szerokim znaczeniu, ale w wąskim znaczeniu Kamionek, czyli niewielka dzielnica o zupełnie innym charakterze niż najstarsza i najzwarciej zabudowana część Pragi. Tak jak napisałem w poprzedniej odpowiedzi - dzielnica się zmienia, właściwie na Głuchej ten proces już postępuje, bo na jednym z rogów (nie widać na zdjęciach) jest całkowicie wyremontowany budynek. Mnie tam się naprawdę podoba, to nie żadna poza, uliczka jest bardzo kameralna, cicha, niesamowita z tymi zachowanymi kocimi łbami, a zarazem, patrząc z dzisiejszej perspektywy, to właściwie środek miasta, choć warszawiacy z lewego brzegu inaczej na to patrzą. Tyle że nie wiadomo, czy w dobrym kierunku pójdą tam zmiany, bo jedną stronę Głuchej tworzy mur Polskich Zakładów Optycznych, których teren pewnie za jakiś czas zostanie zabudowany przez jakiegoś dewelopera.

      Usuń
    2. "choć warszawiacy z lewego brzegu inaczej na to patrzą"

      ... którzy uciskają prażan (lub szerzej - warszawiaków prawobrzeżnych) wobec czego Praga (lub szerzej - Warszawa prawobrzeżna) powinna się odłączyć, lub co najmniej uzyskać autonomię. Skąd ja to znam?

      Uprasza się o niegeneralizowanie na ok. 1 133 000 ludzi.

      Usuń
    3. Ale nic takiego nie napisałem, chodziło mi tylko o rozumienie "środka miasta". Sprawdziłem to w praniu, kiedyś byłem na Głuchej z lewobrzeżnym kolegą, powiedziałem mniej więcej: "zobacz, coś takiego w środku miasta", na co on gwałtownie zaprotestował, że to żaden środek miasta. Jak się jedzie z Grochowa czy Wawra, to Kamionek jest już blisko środka, a jak się jedzie z Ochoty, to trzeba najpierw ten środek minąć, żeby się na Kamionek dostać - na tym polega różnica perspektywy.

      Natomiast, skoro zacząłeś - tak, uważam, że Praga jest w pewnym sensie "uciskana", ale nie chcę się rozpisywać.

      Usuń
    4. To znak, że trzeba się spotkać i porozmawiać na żywo.

      Usuń
    5. Albo porowo żyzmawiać.

      Usuń
  6. Na Twoje pytanie: na ile znam Warszawę, odpowiadam szczerze: Że nie znam Warszawy. Niestety. Zwykle byłam przejazdem i za krótko. Trochę dłużej byłam wiosną 2013 r. i mogłam w końcu troszkę sobie pospacerować po stolicy, co zaowocowało zakochaniem się w Waszym mieście. Wiele nie widziałam, ale to, co udało mi się zobaczyć, bardzo mnie zainteresowało.
    W tym roku będę ponownie, wprawdzie znowu zawodowo, ale będę miała trochę czasu dla siebie, więc nastawiam się na kolejny etap znajomości z miastem.
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakochanie się naszym mieście - bardzo mi miło, ale spokojnie, to zwykle przechodzi ;)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń