Skoro byłem w Neapolu, pojechałem do Pompejów, położonych po drugiej stronie Wezuwiusza. Była już z nich pocztówka, czy raczej zestaw pocztówek – co do widocznej na nich stacji kolejowej, wypada zaznaczyć, że nie jest to stacja właściwych kolei włoskich, tylko podmiejskiej kolejki o nazwie Circumvesuviana, neapolitańskiego odpowiednika warszawskiej WKD, z tym że starszego i rozgałęzionego na kilka linii (linia do Pompejów była zelektryfikowana w 1905 roku!), a należącego do regionu Kampania. Stacji zasadniczych kolei włoskich widziałem sporo i żadna z nich nie przypominała stopniem zaniedbania stacyjki ze zdjęć – na ogół są bardzo zadbane.
Przejdźmy do sedna. Czytelnicy bloga wiedzą, że rzadko piszę o zabytkach czy innych atrakcjach z pierwszej ligi, tych najbardziej znanych i opisanych – co nie znaczy, że ich nie oglądam. Wycieczki do Pompejów nie żałuję, ale całkowicie szczerze za większą od nich atrakcję uważam neapolitańskie Muzeum Archeologiczne. Pompeje i inne lokalne wykopaliska były odkopywane od połowy XVIII wieku i systematycznie ogołacane ze znajdywanych w nich mozaik, rzeźb, malowideł, zdejmowanych ze ścian czy posadzek i przenoszonych zwłaszcza do kolekcji władców Neapolu, czyli królów Obojga Sycylii. Kolekcja ta przeszła do zbiorów obecnego Muzeum Archeologicznego, w którym co najmniej dział mozaik mnie zachwycił. W Pompejach tego wszystkiego już nie ma; poza nielicznymi wyjątkami zostały w nich tylko ceglane i kamienne mury, kolumny i bruk, uzupełnione niekiedy kopiami dzieł przeniesionych do muzeum, jak w przypadku najsłynniejszej z tamtejszych mozaik, zwanej Mozaiką Aleksandra czy też Bitwą Aleksandra z Dariuszem. O czym piszę dlatego, że to wątek warszawski – gdyż inna, lekko tylko mniej wierna kopia tej mozaiki znajduje się w naszym Muzeum Narodowym, w postaci Bitwy pod Grunwaldem niejakiego Matejki, pod względem kompozycyjnym niedaleko odchodzącej od pompejańskiego wzoru. Czego dowiedziałem się właściwie dopiero w Neapolu i Pompejach – bo wcześniej, w szkołach i na uniwersytecie nikt mnie tego nie nauczył, przynajmniej nie na tyle sugestywnie, bym to zapamiętał. A przecież wprowadzenie tej istotnej informacji daje wspaniałe perspektywy dydaktyczne, pozwalając rzutować wątki polskie – Matejkę i bitwę pod Grunwaldem – na uniwersalne: Pompeje, wulkanologię, historię starożytną itd.
W ogołoconych Pompejach jedna rzecz zrobiła jednak na mnie wrażenie. Skojarzyło mi się to z wcześniejszą o cztery lata wycieczką do Segesty na Sycylii – gdyż w obu przypadkach wrażenie wywarło na mnie to samo: nie antyczne zabytki, tylko ich położenie. Pejzaż, widok dookoła. Że blisko Pompejów jest Wezuwiusz, to było do przewidzenia; nie wiedziałem jednak, jaki jest widok w innych kierunkach.
Zatem po kolei. Pompeje, luty 2015, widok z forum na Wezuwiusz:
I wcześniejszy o czterdzieści minut (różnica światła) widok w przeciwną stronę, ze stałym bohaterem bloga biegnącym po murku:
Segesta, luty 2011, widok z amfiteatru:
I trzy widoki na świątynię:
Tak jakby starożytni, mając większe pole do manewru, ziemię jeszcze niezagospodarowaną, nie przypadkiem wybierali sobie do życia miejsca, w których sam pejzaż pozwala w każdej chwili, w każdej sekundzie czuć (...)*
Segesta, luty 2011, widok z amfiteatru:
I trzy widoki na świątynię:
Tak jakby starożytni, mając większe pole do manewru, ziemię jeszcze niezagospodarowaną, nie przypadkiem wybierali sobie do życia miejsca, w których sam pejzaż pozwala w każdej chwili, w każdej sekundzie czuć (...)*
* Co kto czuje, jego sprawa.
w morde, nowy Herbert nam tu rośnie i estetyzuje się włoszczyzną.
OdpowiedzUsuńnie znam tych terenów, a do Włoch jeżdżę najwyżej pod Warszawą.
przypomina mi się tylko wspomnienie ze wspomnień Rubinsteina: słyszawszy tyle o Neapolu - ze słynnym powiedzonkiem włącznie - uznał, że umrze jeśli go nie zobaczy. ale się rozczarował, a w Wezuwiuszu zgubił laskę. ergo: nie ma czego żałować. nie skusisz mnie tymi bajecznie zimowymi pejzażami... "-)
Staram się nadmiernie nie estetyzować, albo przynajmniej estetyzować nieoczywistą estetyką. Poza tym spokojnie, o Jelonkach i Tychach jeszcze tu będzie. Drugi z najbliższych postów, już gotowy i z podpalonym lontem, jest o familokach. Stej tjun.
UsuńWidoki - rewelka. Niczym z folderu. Choć okolica nieco wybuchowa.
OdpowiedzUsuńW tym jej urok.
UsuńZ włoszczyzny dobry bulion. A bulion pożywny jest i przydatny.
OdpowiedzUsuńTak jest. A teraz quiz: znajdź się na zdjęciu, albowiem na jednym z nich figurujesz :)
UsuńAle tam fajnie, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę, pozdrawiam!
UsuńWiosną to chyba nawet przyjemniej, niż latem.
OdpowiedzUsuńJak u nas - każdy lubi maj. Ale ja tam jeżdżę zimą :)
Usuń