6 czerwca 2013

Pasy rowerowe na połowie Tamki

Dwa miesiące temu pisałem, że dzięki wykładni dopuszczającej pasy rowerowe na drogach bez zakazu parkowania powinno takich pasów w Warszawie przybywać. No i są! Dwa! Jeden w górę, drugi w dół, a oba na Tamce, na połowie jej długości, tej pochyłej, od Kruczkowskiego do Kopernika. Ich pojawienie się nie ma wprawdzie związku z ową wykładnią, bo parkować tam od dawna nie wolno. To jednak wydarzenie: na połowie Tamki jest rowerowy pierwszy świat.

Trzy pierwsze zdjęcia robiłem w lekkim pośpiechu wczoraj około piątej po południu. Jechałem w górę, ale nie odmówiłem sobie przyjemności zawinięcia w dół, wzdłuż korka rozciągniętego na całej długości ulicy. Pierwsze zdjęcie tuż zza rogu Kopernika:
Drugie sprzed Pałacu Ostrogskich:
Na trzecim widać już skrzyżowanie z Kruczkowskiego:
Widać, mam nadzieję, jaka to frajda. Te kilkadziesiąt centymetrów asfaltu wystarczy, by śmignąć wzdłuż purkających nerwowo samochodów w miejscu, gdzie dotychczas nie było wiadomo, co robić - ćwiczyć hamulce między przechodniami na wąskim chodniku czy stać w korku, w którym zawsze ktoś nie zostawiał przy krawężniku dość miejsca, by go wyminąć.

Dwie godziny później wracałem - miałem już czas, by wejść na kładkę i z niej zrobić zdjęcia. Tak było w górę:
A tak w dół, gdzie trwał korek:
Swoją drogą, jak ten korek jest możliwy? Główna ulica dostarczająca samochody na Tamkę, czyli Świętokrzyska, w tej chwili nie istnieje. Krakowskie i Nowy Świat są zamknięte dla zwykłych samochodów. Wygląda więc na to, że wszyscy kierowcy z ulic Kopernika, Bartoszewicza i Sewerynów zmówili się, by mi pozować do zdjęć, i karnie czekali dwie godziny na mój powrót. A może wniosek jest inny? Świętokrzyska jest otwarta i ma trzy pasy w jedną stronę - na jej przedłużeniu są korki. Świętokrzyska nie istnieje - na jej przedłużeniu nadal są korki. Może więc żeby zaradzić korkom, nie trzeba się brać za ulice, tylko za drugi czynnik: samochody?

Pasy są naprawdę wspaniałe. Jeśli w ich wytyczeniu maczał palce pan pełnomocnik Puchalski - wyrazy uznania. Pytanie tylko, co dalej? Gdy już zjedziemy do Kruczkowskiego, ulica się poszerza, co znaczy, że znalezienie na niej miejsca dla rowerów staje się potwornie skomplikowane. Na krótkim odcinku od Kruczkowskiego do Solca sytuacja jest trudna do ogarnięcia, niby po dwa pasy w każdą stronę, ale naprzeciw siebie dwa przystanki, jeden pas zdąża pojawić się i zniknąć... 
Wytyczenie pasa rowerowego wzdłuż przystanku to na razie, domyślam się, coś jak całki na etapie przyswajania twierdzenia Pitagorasa. Ale między Solcem a Dobrą sytuacja się klaruje. Wyraźniejszy od zdjęć jest chyba schemacik:
W stronę Mostu Świętokrzyskiego trzy pasy, w tym jeden do skrętu w Dobrą, w drugą stronę jeden pas. Przystanków brak. Dalej, za Dobrą, Tamka staje się jednokierunkową miniautostradą: są tylko trzy pasy w stronę mostu. Jeden z nich pod koniec jest zarezerwowany dla skrętu w prawo:
Ten końcowy odcinek jest dla rowerów beznadziejny. Między Kruczkowskiego a Dobrą pedałuję ze spokojem: skomplikowany układ samochodowo-autobusowy powoduje, że wszyscy jadą powoli, więc idzie sobie poradzić. Za Dobrą nie wiem natomiast, co robić, gdy jadę na most, jak wszyscy rowerzyści w tym miejscu. Zgodnie z przepisami i kierunkiem jazdy powinienem jechać środkowym pasem. Ale trzy pasy w jedną stronę, zero w drugą i perspektywa mostu - to powoduje, że kierowcy natychmiast jadą dwa razy szybciej, niż im wolno, i środkowy pas wybieram tylko w wisielczym humorze. Poza tym szczerze nie wiem, jak bez łamania przepisów dostać się ze środkowego pasa na ścieżkę na moście, odgrodzoną od jezdni krawężnikiem i płotkiem (teraz jest inaczej z uwagi na budowę pompowanie metra). Jazda chodnikiem to pomysł równie kiepski, gdyż jest on w tym miejscu wąski i pełen pieszych (przystanek). Zwyczajowo jadę więc na przełaj: pasem do skrętu w prawo, następnie na skrzyżowaniu prosto i tak dojeżdżam do ścieżki na moście. 

To zajmujący przykład dla badaczy umysłowości warszawskich inżynierów ruchu: pasy rowerowe dało się wytyczyć tam, gdzie dla samochodów był w zasadzie jeden pas ruchu w każdą stronę, nie ma zaś na nie miejsca tam, gdzie w jedną stronę są trzy pasy. Gdyby jednak pas rowerowy pojawił się na całej długości Tamki - łącznie z Mostem Świętokrzyskim i Świętokrzyską po remoncie byłaby to pierwsza nieprzerwana droga rowerowa z Pragi do centrum miasta.

6 komentarzy:

  1. No, jest to jakiś krok do przodu. Czekam jeszcze z utęsknieniem na nieuniknione - powrót rogatek i płacenie za wjazd autem do Śródmieścia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam prostsze rozwiązanie. zamiast zużywać litry cennej farby na malowanie kresek i rowerków na asfalcie i głowić się nad rozwiązaniami inżynierii ruchu, wprowadzić w całym mieście strefę "30", zlikwidować wszelkie pasy ruchu, uprzywilejowanie uprzywilejowanych dróg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł dobry, ale w Warszawie nie przejdzie. Za szerokie ulice po wojnie wyrąbali.
      Na Krakowskim jest ograniczenie do 30 - nawet autobusy go nie przestrzegają.

      Usuń
  3. Wypróbowałem - sprawdzają się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W międzyczasie był o nich duży tekst na Zielonym Mazowszu:
      http://www.zm.org.pl/?a=pasy_tamka-135

      Co do ich szerokości - mnie ona wystarczy, natomiast po wielokrotnym już przejechaniu zupełnie nie rozumiem, czemu niczego nie można zrobić porządnie, w całości, od początku do końca, tzn. w tym wypadku od mostu do Nowego Światu.

      Usuń