Warszawa. Nie-Warszawa. Indeks po prawej stronie ekranu
8 lipca 2014
Pocztówka nr 30 (stara, analogowa)
Jednym słowem, odgrzewane kotlety wakacyjne; w tym wypadku siedmioletni kotlet z Ochrydy w Macedonii. Obiekt na zdjęciu jeszcze starszy – naprawdę grzyb, wysuszony na podeszwę w tym słońcu.
nie mogę pojąć, czemu nie jeździliśmy z towarzystwem do Rumuniiserbiimołdawiiukrainybułgariimacedonii w czasach studenckich. czy tylko dlatego, że się nie chciało?
To skomplikowane. Jest to za każdym razem splot okoliczności finansowo-ogólnożyciowo-towarzysko-charakterologicznych, nie mówiąc o politycznych, bo tereny serbsko-bośniacko-kosowskie bywały przecież okresowo dostępne wyłącznie dla bardzo zdeterminowanej turystyki, tak jak teraz wschodnia Ukraina. Mnie np. przez dłuższy czas blokował brak towarzystwa - w pojedynkę zamiast dalszych podróży wolałem w wakacje leżeć na łóżku i czytać książki, i właściwie bardzo dobrze to wspominam, bo lektura też bywa podróżą godną polecenia. A gdy towarzystwo się pojawiło, pojawiła się też praca i związane z nią ograniczenia czasowe, tak że np. na Bałkanach byliśmy dotąd tylko dwa razy przez tydzień, za każdym razem dlatego, że ktoś nas zapraszał i namawiał - były to genialne podróże, ale żadnej z nich nie rozwinęliśmy wskutek wymienionych ograniczeń.
nie było splotu, był wybór: jechać gromadnie do Rumuniiserbiimołdawiiukrainybułgariimacedonii, albo z młodzieżą szkolną, lub w ścisłym gronie w polskie góry.
Z młodzieżą szkolną nigdy nigdzie nie byłem od czasu ukończenia szkoły. A możliwości wczasowych miałem zawsze więcej: Tybet, Nordkapp, Buenos, Konstancin-Jeziorna... Nie wszystkie z nich zrealizowałem.
Siedmioletni kotlet z maka podobnież wygląda zupełnie tak samo, jak nówka sztuka. A w tej okolicy to mnie jeszcze nie widzieli - kiedy mogłem jechać, to kręcili tam filmy wojenne bez kaskaderów, a później jakoś drogi nie prowadziły w te okolice. Ale się kiedyś jeszcze wybiorę!
nie mogę pojąć, czemu nie jeździliśmy z towarzystwem do Rumuniiserbiimołdawiiukrainybułgariimacedonii w czasach studenckich. czy tylko dlatego, że się nie chciało?
OdpowiedzUsuńA może to towarzystwo było dla Was problemem?
UsuńTo skomplikowane. Jest to za każdym razem splot okoliczności finansowo-ogólnożyciowo-towarzysko-charakterologicznych, nie mówiąc o politycznych, bo tereny serbsko-bośniacko-kosowskie bywały przecież okresowo dostępne wyłącznie dla bardzo zdeterminowanej turystyki, tak jak teraz wschodnia Ukraina. Mnie np. przez dłuższy czas blokował brak towarzystwa - w pojedynkę zamiast dalszych podróży wolałem w wakacje leżeć na łóżku i czytać książki, i właściwie bardzo dobrze to wspominam, bo lektura też bywa podróżą godną polecenia. A gdy towarzystwo się pojawiło, pojawiła się też praca i związane z nią ograniczenia czasowe, tak że np. na Bałkanach byliśmy dotąd tylko dwa razy przez tydzień, za każdym razem dlatego, że ktoś nas zapraszał i namawiał - były to genialne podróże, ale żadnej z nich nie rozwinęliśmy wskutek wymienionych ograniczeń.
UsuńSkomplikowane, ale chyba rozumiem istotę rzeczy.
Usuńnie było splotu, był wybór: jechać gromadnie do Rumuniiserbiimołdawiiukrainybułgariimacedonii, albo z młodzieżą szkolną, lub w ścisłym gronie w polskie góry.
UsuńZ młodzieżą szkolną nigdy nigdzie nie byłem od czasu ukończenia szkoły. A możliwości wczasowych miałem zawsze więcej: Tybet, Nordkapp, Buenos, Konstancin-Jeziorna... Nie wszystkie z nich zrealizowałem.
UsuńSiedmioletni kotlet z maka podobnież wygląda zupełnie tak samo, jak nówka sztuka. A w tej okolicy to mnie jeszcze nie widzieli - kiedy mogłem jechać, to kręcili tam filmy wojenne bez kaskaderów, a później jakoś drogi nie prowadziły w te okolice. Ale się kiedyś jeszcze wybiorę!
OdpowiedzUsuńLubię takie pocztówki:) dla mnie egzotyczne to miejsce, nie byłam nigdy:(
OdpowiedzUsuń