Są wakacje, to i pocztówki są. Będą się w tym sezonie pojawiać nieregularnie, warszawskie i nie, stare i nowe (jednym słowem: kochaj i rób, co chcesz). Może z czasem będą i wierszyki, ale dziś na początek proza zza płachty. Pół metra za nią:
Pół milimetra za nią:
Na dachu Rotundy to jeszcze nie piłem! Zazdrość!
OdpowiedzUsuńWydaje się to całkiem spokojną miejscówką na piknik.
UsuńOstatnie jak czołówka Bonda :-)))
OdpowiedzUsuńJest niepokój, jest moc!
OdpowiedzUsuńNie chciałem. Celowałbym już raczej w czołówkę Rejsu czy też Misia...
OdpowiedzUsuńja pierdziele. ten gość jest tam na stałe?
OdpowiedzUsuńNie wiem. Swoją drogą - widziana z ziemi rotunda nigdy mi się nie podobała, ale od strony dachu jest niezła, nie?
Usuńrotunda mocno się zestarzała, chyba przede wszystkim funkcjonalnie (ciemne szyby zaprzeczające idei lekkiego pawilony), ale nie budzi u mię uczuć negatywnych.
Usuńfaktem jest, że naczelny bajer budowli - dach jak origami z serwetki barowej, jest ukryty przed wzrokiem przechodniów.
niemniej, jest tyle zdjęć pt "Warszawa" z widokiem rotundy z lotu ptaka, że jest to motyw dość mi znany.
pytanie, co robiłeś za szmatą?
Jak to co - szmaciłem się!
UsuńKrążyły kiedyś złośliwe plotki, że Irena Dziedzic kazała wkładać pończochę na obiektyw kamery, żeby nie było widać zmarszczek...
OdpowiedzUsuńSugerujesz nową interpretację sensu reklamy wielkoformatowej? Spisek estetów? No bo faktycznie - czy z odsłoniętym hotelem Metropol byłoby ładniej?
UsuńAaa, to butelka, a ja myslałam, że to dziwnie wyglądający pan z lunetą o nietypowej dla lunety porze:)
OdpowiedzUsuńRaczej butelka, ale czy w dzisiejszych czasach butelka nie może być zarazem lunetą?
Usuń